[ Pobierz całość w formacie PDF ]
orientuje się lepiej we wszystkim i zawsze działa
dla dobra sprawy.
Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że mi Pani
jeszcze nie wybaczyła. Czy zasługuję na prze-
baczenie, nie wiem, lecz na współczucie na
pewno.
Tak wiedzie się człowiekowi, który cierpi w cichoś-
ci, nie chce skargami niepokoić swoich ani siebie
samego osłabiać, jeśli zaś w końcu zawoła z głębi
uciśnionej duszy: Eli, Eli lama sabachtani" ludzie
186/338
prawią: Pomagałeś innym, pomóż sobie
samemu", a najlepsi tłumaczą to fałszywie,
sądząc, że wzywa Eliasza.
Tylko proszę więcej żadnych domyślników w lis-
tach, zapewniam, że zawsze je tłumaczę sobie jak
najgorzej. Kiedy Pani znów tu przybędzie, opowie
mi całą tę historię, i ja również mam dla Pani
przedziwną sensację, o której winnaś wiedzieć.
Myślę, że drzewo naszego pokrewieństwa i przy-
jazni jest już dość dawno posadzone i na tyle moc-
no się zakorzeniło, by nie trzeba się było więcej
lękać ani zmian pór roku, ani kaprysów pogody.
Miedzi nie otrzymałem.
Ze spotkania z Merckiem wyniosłem i szkodę, i
pożytek, tego nie rozłączysz od siebie na świecie.
Linka nie będzie więcej otrzymywała ode mnie
żadnych wierszy ani innych dowodów przyjazni,
tyle tylko, ile wymaga zwykła uprzejmość. Proszę
mi wierzyć, że ludzie, którzy się nami tak interesu-
ją, nie czyniliby tego, gdyby mieli coś lepszego do
roboty. A przynajmniej czyniliby to inaczej.
Proszę mi jednak powiedzieć, kiedy Pani przy-
jedzie.
Bardzo chciano by tu jeszcze oglądać Roberta i
Kallisto, jednak niechętnie bym to wystawił, zanim
Pani tu nie wróci, gdyż trzeciego przedstawienia
nie przewiduję tak szybko.
187/338
Adieu. Pozdrowienia dla Linki i Fryca. I dla Knebla,
który na pewno bawi u Pani.
Weimar, 7 listopada 1780
Dziś minęło pięć lat, odkąd przyjechałem do
Weimaru. Bardzo mi przykro, że nie mogę wraz z
Panią święcić swego lustrum.
Wczoraj mieliśmy prześliczną pogodę, wróciłem tu
bardzo zadowolony. Pewny znów miłości Pani, czu-
ję się zupełnie inaczej, miłość nasza powinna być
jak wino reńskie, co rok lepsza. Rekapituluję w
ciszy moje życie w ciągu tych pięciu lat i znajduję
w nim wspaniałe historie. Człowiek jest jednak
podobny do lunatyka, przekracza we śnie na-
jniebezpieczniejsze gzymsy. Proszę darzyć mnie
nadal swoją miłością. Sama myśl, że wszystko, co
dobre, jest trwalsze i bardziej zbliża, wszystko inne
zaś odpada co dzień z człowieka jak łupiny i łuski,
powinna nas umacniać.
Książę złożył też, jak mi się wydaje, polityczno-
sentymentalną wizytę.
Przybył tu hrabia von der Lippe. Może już w
czwartek będzie wystawiona komedia. Kiedy Pani
znów tu przybędzie, musimy jednak w końcu
omówić pewne politica. Ciągle są trzęsienia ziemi.
Na Kandii wiele miejscowości się zapadło. My zaś
chcielibyśmy na prastarym dnie morskim po-
188/338
zostać nieruchomi.
Adieu, proszę pozdrowić Linkę. Czekają na nią kon-
fitury. Także na Steina i Fryca.
Niech Pani przyjeżdża szczęśliwie.
G.
Weimar, 13 listopada 1780
Pozwoli Pani powiedzieć sobie moje najlepsze
dzień dobry, u mnie dziko i ponuro, chmury ciążą
nad ziemią i nad duchem. Jednak pod tą zasłoną
gotów jest mój pierwszy akt, chętnie bym go Pani
przeczytał, żebyś mogła uczestniczyć we wszys-
tkim, co mnie zajmuje. Proszę, mów mi, że ko-
chasz, zastąpi mi to światło słońca. Dziś mija rok,
kiedyśmy byli na Gotthardzie.
Weimar, 15 listopada 1780
Pani życzliwe rady i moje przyrzeczenie pozwoliły
mi dziś rano szczęśliwie zakończyć drugi akt. Oto
ślę pierwszy, aby z bliska i przy powtórnym czy-
taniu zachował swój urok. Niechaj go Pani nie
pokazuje nikomu. Chcę dziś iść na przechadzkę i
jeść obiad w domu. Adieu.
G.
Weimar, 10 grudnia 1780
Proszę mi powiedzieć, moja najdroższa, jak Pani
189/338
spała? Jak się czujesz? Lękam się bowiem, że Pani
nie czuje się dobrze. Jeśli zaś tak nie jest i jeśli
mogłaby mi Pani dzisiejszy dzień podarować, był-
by on dla mnie niczym sabat. Mogę Panią za-
pewnić, że od czwartku wieczór ani na chwilę od
Niej się nie oddalałem. Wczoraj i przedwczoraj
spełniałem swe obowiązki, ale czymże są obow-
iązki, gdy nieobecna jest moja miłość? Adieu, na-
jukochańsza, jeśli Pani tylko zechce, zobaczę Cię
wkrótce.
G.
Weimar, 24 grudnia 1780
Posłaniec Pani jeszcze nie wrócił, korzystam więc
z tego i piszę do Ciebie. Wczoraj długom się
przechadzał, było pięknie, a w moim futrze nie
marzłem. Miałem długą rozmowę z moimi drzewa-
mi i opowiadałem im, jak Panią kocham. Dziś chcę
za to sporo odpracować, zaproszę na obiad Jage-
manna i będę wciąż myślał o Tobie.
Często chwytała mnie pokusa, by pobiec do Pani.
Po obiedzie wezmę tekę i będę malował, a dziś
wieczór będę krążył wokół Twego domu.
Działanie jest jednak zawsze lepsze od mówienia,
swoim podarkiem dodała mi Pani znów otuchy,
której mnie wczoraj pozbawiłaś. Najserdeczniej dz-
iękuję i tym dokonuję poświęcenia Pani pióra.
190/338
Adieu, najdroższa.
G.
Weimar, 31 grudnia 1780
Dzięki, moja najdroższa. Gdyby nie najazd tylu
ludzi od samego rana, już bym zapytał, czy nie
chciałabyś mnie dziś mieć na obiedzie. Jednak to
niedziela i u mnie jak na jarmarku. Wczoraj
wieczór odczułem ogromną przykrość, szczegóły,
gdy się spotkamy. Pożegnanie grubasa nie obyło
się bez nieprzyjemności, będzie z nim wiele
kłopotów. Zawsze jest jednakże lepiej nie mieć nic
wspólnego z tego rodzaju ludzmi. Adieu, najmil-
sza.
Mój Tasso nie daje mi spokoju, leży na pulpicie i
spogląda przyjaznie, ale jakże mogę się nim za-
jąć, gdy mam głowę zaprzątniętą tym, jak zdobyć
pszenicę na chleb komiśny dla wszystkich. Wczo-
raj powiedział mi Oertel: Chciałbym być znów tak
młody jak Pan, lepiej bym to umiał wykorzystać."
Weimar, 1 stycznia 1781
Po przebudzeniu leżałem i rozmyślałem, co bym
też mógł Pani napisać i przesłać z Nowym Rokiem,
kiedy zjawiła się paczuszka od Niej. Dziękuję, moja
najukochańsza, po tysiąckroć dziękuję. %7ładnych
rymów nie mogę Pani przesłać, gdyż moje proza-
191/338
iczne życie połyka te strumyczki jak wielka góra
piasku, ale pozbawić mnie miłości do poezji nikt
nie zdoła. Pani śliczny prezencik będę zawsze nosił
ze sobą, w zamian prześlę słodycze oczywiście
zgodnie z ich naturą jest to rzecz przyjemna, lecz
przemijająca. Adieu.
G.
Weimar, 19 stycznia 1781
Jeśli mnie Pani choć troszkę lubi, to proszę,
zjedzmy razem w spokoju i zgodzie dwie pieczone
kuropatewki, które mam dostać po pierwszej.
Mam nadzieję, że Rada nie potrwa długo, bo
niewiele jest w programie. Tylko słówko
odpowiedzi. Adieu, ukochana.
G.
Weimar, 4 lutego 1781
Zaledwie opuściłem łóżko, już robię plany, jak by
do Pani się wybrać i dzień z Nią spędzić. Czuję
się niezle, trochę jeszcze mi gardło dokucza, lecz
mogę już pracować. Dopóki to nie minie, muszę
siedzieć w domu wśród tej zadymki śnieżnej i
pisać, i rysować, a potem pojadę z Panią na kon-
cert. Adieu, moja kochana mieszkanko komety.
G.
192/338
Weimar, 13 lutego 1781
Jak się miewa moja alfa i omega? Wiatr nie poz-
wolił mi tej nocy spać, wściekle dął.
Dziś rano czułem się zupełnie dobrze, pod wieczór
dopiero bywa mi gorzej. Adieu, muszę jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]