[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sapneła, otwierajac szeroko oczy.
Uniósł ręke. - Prosze zapomniec, \e to powiedziałem.
Przełkneła sline. - Musze mu wszystko mówic -powiedziała. - Twierdzi, \e
kobiety zawsze wodza me\czyzn na pokuszenie.
Strona 125
Nora Roberts - Potęga miłości
Gdyby nie wygladała tak \ałosnie, rozesmiałby się na mysl o byciu kuszonym
przez te chuda, apatyczna istote. - Chyba jestem na tyle silny, by się oprzec
pokusię
- zapewniłją.
Najwyrazniej go nie usłyszała. - Mówi, \e jeśli kobieta zachowuje się
niestosownie, me\czyzni uwa\ajają za ladacznice i jeśli cokolwiek jej się
przydarzy, to sama jest sobie winna.
Ksia\e nie mógł odwołac pastora tylko dlatego, \e uwa\ał go za nadetego
osła. Inaczej w Anglii byłoby tylko kilku pastorów. Jednak patrzac w pełne łez
oczy Clover, Rand poczuł pokuse. - Nie moge powiedziec, \e się z tym
zgadzam.
- Nie zgadza się pan? - Rozejrzała się wokoło z poczucięm winy. - Czasami
mysle, \e to niesprawiedliwe, ale to pewnie dlatego, \e jestem winna. Mój
ma\ mówi, \e z pewnoscia pójde do piekla, jeśli bede niepokorna.
Niepokorna? Rand chciał odpowiedziec tak, by nie podwa\ac autorytetu jej
me\a. - Małe grzeszki nie moga skazac pani duszy na potepienie. Pani najpredzej
z nas wszystkich trafi do nieba.
- Naprawde pan tak uwa\a? - Rozchyliła wargi,jąkby cos rozwa\ała, a potem
powiedziała: - Wielebny mówi, \e jeśli kobieta nie siędzi w domu i nie zajmuje
się ogniskiem domowym,jąk nakazuje Pismo Swiete, musi byc
dyscyplinowana i karcona w ka\dy mo\liwy sposób.
Obserwujac Clover, Rand miał ochote powiedziec: Pani ma\ nie jest godzien
tego, by osadzac połowe ludzkosci." Na mysl o Sylvan i cięrpieniąch,jąkich
doswiadczyła, gdy porzuciła tradycyjna role kobiety, miał ochote wychłostac
pyszałkowatego ignoranta, który nazywał siębie duchownym. Pohamowujac
wsciękłosc, powiedział: - Uwa\am, \e niektóre rzeczy nale\y zostawic Bogu.
- Sadze - zawahała się,jąkby jej słowa były przejawem buntu - \e ma pan
racje.
Byc mo\e miał racje, ale jej to nie pomo\e, jeśli powtórzy te rozmowe
me\owi. - Kiedy spodziewa się pani powrotu me\a?
- Och, powinien ju\ dawno wrócic, ale czasami nie wraca na czas. - Drgneła
nerwowo,jąkby obok stał duch jej me\a. - Nie mówie tego przez brak
szacunku. Opiekuje się tyloma ludzmi i czasami spedza poza domem cała
noc, \eby... hm, pomóc tym ludziom.
- Rozumiem. - Znowu zapadło cię\kie, niezreczne milczenie. Rand usiłował
wymyslicjąkis temat do pogawedki, który nie dotyczyłby grzechu czy nieczystych
kobiet ani kary. Rozcięrajac obolałe łydki, powiedział: -
Zadziwiajace, \e chocia\ chodze ju\ od trzech miesięcy, to nadal odczuwam
skurcze w łydkach. A te w udach utrudniąja mi chodzenie.
- Kiedy cię\arna cięrpi na skurcze, dajemy jej mleko do wypicia. - Po raz
pierwszy tego dnią Clover wydawała się pewna siębie. Mo\e po raz pierwszy
w \yciu? - Czy pije pan mleko?
- Nie znosze mleka.
Woda była bliska wrzenią i Rand tesknym wzrokiem obserwował czajnik, ale
Clover zdjeła naczynie z ognią. Gdy wpatrywał się w nią z zaskoczeniem,
wzieła kubek z szafki, podeszła do wiaderka stojacego w rogu i uniosła
przykrywajaca je scięreczke. Lekko powiedziała: - Wiem, co panu pomo\e. Anne
własnie przyniosła mleko prosto od krowy, jeszcze ciępłe i ze smietanka na
wierzchu. Oczywiscię mój ma\ nie dostanie tyle smietanki, jeśli terazją
porusze, ale...
- Prosze nie psuc mu smietanki z mojego powodu - powiedział, ale zanurzyła
kubek w mleku i wyciagneła ociękajacy biała pianka.
Postawiła kubek przed nim na stole. - To zaszczyt pomóc panu.
Był bliski mdłosci. Naprawde nie znosił mleka, zwłaszcza tak gestego, \e
stawało w gardle. Ale co miał zrobic? Zmazac ten pełen nadziei usmiech z
twarzy Clover Donald? Zbyt wiele razy zmazywano usmiech z jej twarzy.
Usmiechajac się niepewnie, podniósł kubek, wzniósł go w jej strone i wypił
mleko.
Było tak obrzydliwe,jąk je zapamietał. Z trudem powstrzymywał odruch, by
się otrzasnac, gdy powiedziała: - Dziwie się Betty. Dlaczego nie podaje panu
mleka z miodem i naparu z ziół przed sniądaniem i przed snem?
- Nikomu nie mówiłem o tych skurczach - przyznał. - Nie dokuczaja mi tak
bardzo na co dzien. Dzisiaj jest gorzej, bo du\o chodziłem.
- Dlaczego? - Rzuciła mu przestraszone spojrzenie. - jeśli wolno mi spytac?
- Przez wiekszosc popołudnią szukałem bratanicy, która wymysliła sobie, \e
bedzie zwiedzac okolice bez pozwolenią matki, i mojej \ony, która... no có\,
szukam równie\ \ony.
- Och.
Strona 126
Nora Roberts - Potęga miłości
Widział,jąk się skrzywiła,jąkby nie rozumiała, i znowu zapadło krepujace
milczenie. Chcac je przerwac, Rand powiedział: - Nie martwiłbym się tak
bardzo, ale bylismy dzisiaj z Sylvan w przedzalni.
Clover Donald spojrzała mu prosto w twarz. Po co?
Usmiechajac się do niej uspokajajaco, powiedział: - Dziwie się, \e nie
słyszała pani plotek. Wszyscy we wsi wiedza. Zamierzamy uruchomic
przedzalnie.
Clover cofneła się,jąkby pora\ona piorunem.
- Clover? - Wstał, myslac, \e zle się poczuła. Na pewno tak wygladała. -
Clover?
Poruszała ustami, a pózniej z trudem krzykneła: -Nie mo\e pan!
- Co pani chce...?
- Nie mo\e pan. On pana zabije. Wszystkich was zabije. Czy nie wie pan, \e
nie znosi, gdy ktos sprzeciwia się jego woli?
Zaskoczony i przera\ony, Rand spytał: - Woli Pana?
- Nie, głupcze. Pastora. Bo\e miłosięrny, cos ty uczynił?
*
[ Pobierz całość w formacie PDF ]