[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ły dziadek był jednym z najbardziej szanowanych obywateli
Kingston na Jamajce.
- Jamajka? To brzmi interesujÄ…co... Czego ona chce?
- Pani Duval nie zna obyczajów londyńskiego towarzy
stwa. Tłumaczę jej, że nikt nie będzie patrzeć przychylnym
okiem na młodą, atrakcyjną kobietę, mieszkającą samotnie.
Jeśli pani Duval nie najmie damy do towarzystwa, to powin
na poszukać układnej osoby, która byłaby gotowa zaprosić
jÄ… na pewien czas do siebie.
- Sugeruje pan, że powinnam zacząć wynajmować poko
je? - spytała lady Danby, unosząc brwi.
Pan Turner pozwolił sobie na uśmieszek.
- Nie ważyłbym się proponować niczego podobnego, la
dy Danby. Nie byłoby między paniami żadnych układów fi
nansowych. Pani Duval ma służącego i osobistą służącą
i przypuszczalnie zechce pokryć koszty ich utrzymania. Bę
dzie po prostu miłym i interesującym gościem. Naprawdę są
dzę, że spodoba się pani jej towarzystwo.
- Gdzie ona chwilowo mieszka?
- W hotelu Pulteney.
- No, to całkiem dobre miejsce. Jeśli stać ją na utrzyma
nie trzech osób w hotelu Pulteney, to chyba nie cierpi na brak
pieniędzy. Mogę ją poznać. Czy zechce pan nam zorganizo
wać spotkanie? Tylko proszę pamiętać, że niczego nie obie
cujÄ™.
- Zaraz zajmÄ™ siÄ™ jego przygotowaniem. Czy jutro to nie
za szybko?
- Nie. Jeśli mam w ogóle rozważyć pański szalony po
mysł, to im szybciej poznam tę wdowę, tym lepiej.
Po chwili błyskotliwego pojedynku na słowa obie damy
uznały, że ich znajomość rokuje nadzieje. Wskutek tego lady
Danby bezterminowo zaprosiła panią Duval do swojego do
mu, z tym jedynie zastrzeżeniem, że każda z nich może
w każdej chwili wypowiedzieć umowę. Jednak perspektywy
były zachęcające. Lady Danby wkrótce zaczęła traktować
Caroline jak młodszą krewną, zwracać się do niej po imieniu
i rozmawiać o niej z resztą rodziny. Obie damy cechowały
się żywą inteligencją i niezależnym myśleniem i szybko do
szły do wniosku, że wzajemne towarzystwo bardzo im odpo
wiada. Naturalnie nie zawsze trzymały się razem. Caroline
miała niewielki apartament na piętrze i ilekroć czuła taką po
trzebę, mogła tam znalezć spokój, natomiast łady Danby po
zostawiła jeden z pokojów na dole do swojego wyłącznego
użytku. W sumie obie były znacznie bardziej zadowolone
z zawartej umowy, niż mógł spodziewać się pan Turner.
Lady Danby miała szeroki krąg znajomych, którzy opu
szczali stolicę jedynie w lecie, brała więc z sobą Caroline na
najrozmaitsze przyjęcia i wieczorki muzyczne. Jesień
w Londynie była bardzo przyjemna. Na ulicach i w parkach
widziało się mniej ludzi niż podczas sezonu, ale można było
odwiedzać teatry, muzea, wystawy i korzystać z innych roz
rywek. Również przejażdżki po parku konno lub powozem
były bardzo przyjemne. Caroline z entuzjazmem włączyła się
w wir takiego życia i niekiedy udawało jej się nawet przez
cały dzień ani razu nie pomyśleć o zdradzie pułkownika. Na
turalnie robiła duże wrażenie. Wkrótce w domu przy Charles
Street zaczęli pojawiać się goście bardzo zainteresowani efe
ktowną damą przybyłą do Londynu.
- Podobnie było podczas sezonu, kiedy mieszkała tutaj
Jossie - powiedziała lady Danby i z pewną ulgą rozparła się
w fotelu, gdy wyszedł ostatni z czterech dżentelmenów, któ
rzy złożyli wizytę tego popołudnia. - Tylu gości! Odkąd
u mnie zamieszkałaś, droga Caroline, naprawdę nie mogę się
uskarżać na szarość życia.
- Przykro mi, proszę pani. Czy te ciągłe wizyty nie są
zbyt męczące?
- Ależ skąd. Myślę, że dla mnie są przyjemniejsze niż dla
ciebie. Nie musiałaś być chyba aż tak bezlitosna dla pana Po-
werstocka?
- Niestety, musiałam. Znam takich ludzi. Młodzi i wra
żliwi. Jedno słowo zachęty z mojej strony, a już wyobraża
sobie, że jest zakochany.
- Czy to takie złe?
- Owszem, zważywszy na to, że nie zamierzam ponow
nie wyjść za mąż. Pana Powerstocka mogłabym zranić. Wolę
flirtować z dżentelmenami znającymi reguły gry, lady Dan
by. Z tych czterech, którzy nas dzisiaj odwiedzili, sir Antho
ny odpowiada mi znacznie bardziej.
Lady Danby zmarszczyła czoło.
- Powinnaś być ostrożna, moja droga. Sir Anthony Grain
ger może znać reguły gry, ale nie jestem pewna, czy ich prze
strzega. To nie jest znajomość godna polecenia. Ivo nigdy nie
akceptował tego człowieka.
- Z tego, co słyszałam, lady Danby - powiedziała Caro
line, uśmiechając się do pani domu - pani bratanek nie był
w sytuacji, w której można akceptować lub nie czyjeś flirty.
Według pani przyjaciółek sam należał do największych flir-
ciarzy Londynu.
- Moja droga, traktujesz go niesprawiedliwie. Zanim siÄ™
ożenił, był największym flirciarzem Europy. - Wybuchnęła
śmiechem. - Szkoda, że cię tutaj nie było, kiedy Ivo nagle
odkrył, że się zakochał. Największy flirciarz Europy usidlony
przez dziewiętnastoletnią niewinną pannę. Cały Londyn
osłupiał. Muszę ci powiedzieć, że niejedna dama przeżyła
z tego powodu gorzki zawód. Jossie jest naprawdę niezwyk
ła. - Uśmiechnęła się na tę myśl. - Ivo mógł być lekkodu-
chem, Caroline, lecz zawsze postępował uczciwie. Można
powiedzieć, że damy, które oczarował, znakomicie wiedzia
ły, jak się bronić. Nie popierałam jego wyczynów, ale muszę
przyznać, że nigdy nie flirtował z debiutantkami ani z kobie
tami, które łatwo mógł skrzywdzić. Sir Anthony to zupełnie
inna sprawa. On nie ma takich skrupułów. Poza tym to kla
syczny łowca posagów.
Caroline przybrała powątpiewającą minę.
- Uważa pani, że łatwo mnie zranić?
- Nie tylko niełatwo, ale wręcz jest to niemożliwe. Coś
ty zrobiła ze swoim sercem, Caroline?
- Och, wyrzuciłam dawno temu. Było bardzo nieprakty
czne. Skoro uważa pani, że nie można mnie zranić, to dla
czego obawia się mojej znajomości z sir Anthonym?
- Z nim nie należy igrać. Zauważyłam, a on pewnie nie, że
chociaż pozornie darzysz go względami, to w rzeczywistości
naśmiewasz się z niego, podobnie zresztą jak z innych. A jego
godność łatwo można urazić. Bądz ostrożna, Caroline.
- Co tam, skoro pani brat był tak miły, że zaprosił na Bo
że Narodzenie również mnie, to spędzimy razem trochę czasu
w Somerset i dość długo nie będę miała okazji widywać mo
ich adoratorów. Może do naszego powrotu sir Anthony za
pomni o moim istnieniu. Lady Danby, czy zaprowadzi mnie
pani wreszcie do tej swojej krawcowej?
- Och, Caroline! Uważaj, żeby nikt nie usłyszał, że na
zywasz jÄ… krawcowÄ…. ModniarkÄ…, owszem, ale nigdy kraw-
cową. Pamiętaj, nie ma takiej krawcowej, którą byłoby stać
na prowadzenie zakładu przy Bruton Street. Ale masz rację,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]