[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głową. -Nie mogę o tym mówić.
W pierwszym odruchu chciał podbiec i chwycić ją w ramiona, ale coś go powstrzymało - może
instynkt samozachowawczy?
- Możesz, Mario - powiedział z naciskiem. - Musisz to komuś powiedzieć.
Popatrzyła na niego z takim smutkiem, że aż ścisnęło mu się serce. Przez chwilę bał się, że nic mu nie
powie, ale ona w końcu wzięła głęboki oddech i ze wzrokiem wbitym w ziemię zaczęła mówić:
- Nie chcę być nielojalna w stosunku do twoich rodziców, Mitchell.
- Nie jesteś nielojalna.
Nie patrząc na niego, wzruszyła ramionami.
129
- Twoim rodzicom nie podobało się to, co im powiedział pan Peterson, więc sami poszli do Biura
Imigracyjnego. Pan Peterson mówi, że to tylko pogorszyło całą sprawę.
Mitch zamknął oczy i zacisnął pięści. A niech to! Cora i Murphy ostrzegali go, kiedy wrócił z farmy.
Próbował wtedy przemówić ojcu do rozsądku, ale - jak widać - bez skutku. Matka, ta wieczna i
niepoprawna optymistka, uznała, że najlepiej będzie udać się wprost do Biura Imigracyjnego. Była
święcie przekonana, że cały problem polega tylko na tym, żeby znalezć jakiegoś urzędnika o ludzkim
sercu. Mitch znał mentalność urzędników, a zwłaszcza urzędników służby cywilnej, i wiedział, że nie
istnieje coś takiego jak urzędnik od spraw imigracyjnych o ludzkim sercu.
Mimo jego próśb i ostrzeżeń rodzice postawili na swoim. Teraz nic już nie powstrzyma rozpędzonej
biurokratycznej machiny.
Z ciężkim westchnieniem otworzył oczy i spojrzał na Marię. Co mógł jej powiedzieć? Przecież nie to,
że wszystko będzie dobrze. Bo nie będzie. Może za to potrafi odciągnąć ją od ponurych myśli.
- Nie masz ochoty na kolejną lekcję picia teąuili? - zapytał z wymuszonym uśmiechem.
Maria cicho parsknęła i otarła oczy. Próbowała się uśmiechnąć, ale rozpacz wzięła górę. Nawet z
daleka Mitch widział, że jej oczy napełniły się łzami.
- Byłabym lojalną obywatelką Kanady, Mitchell. I moi chłopcy też.
130
Znowu chciał do niej podbiec, jednak instynkt podpowiadał mu, żeby uszanować wyznaczoną przez
nią granicę. Czuł, że musi coś zrobić, żeby ten wyraz rozpaczy zniknął z jej twarzy. Nagle doznał
olśnienia.
- Jezdziłaś kiedyś na łyżwach?
Maria popatrzyła na niego takim wzrokiem, jakby stracił rozum.
- Nie.
Teraz już mógł do niej podejść. Chwycił ją za ręce.
- No to najwyższa pora, żeby spróbować.
Z początku się opierała, ale Mitch niemal siłą wyciągnął ją z szopy.
- Ale Mitchell - protestowała - nie mogę. Rośliny...
- Do diabła z roślinami. Idziemy na łyżwy!
I w ten prosty sposób, choć to przecież Maria miała zapomnieć o kłopotach, jemu samemu udało się
wypchnąć ze świadomości wszelkie problemy związane z Biurem Imigracyjnym.
Wyprawy na lodowisko nie zapomni przez następne pięćdziesiąt lat. Pożyczyli łyżwy od pani Munroe,
dwa numery za duże, a Maria nie mogła się nadziwić, że ślizgawka jest w budynku. Przewróciła się
tylko dziesięć razy, a to dlatego, że nie pozwoliła sobie pomóc. Istna Zosia Samosia. Wszystko
musiała robić sama. Po godzinie radziła już sobie całkiem niezle, a wyraz rozpaczy zniknął z jej oczu.
Kiedy oddawali rodzicom łyżwy, Mitch nie wszedł nawet do domu. Bał się, że skończyłoby się to
potworną
131
awanturą. Zresztą było już za pózno na kłótnie. Co się stało, już się nie odstanie. Mogli tylko czekać na
konsekwencje.
Myśli o Marii zaatakowały go ze zdwojoną siłą w środku nocy. Zbudził się właśnie z drażniącego,
erotycznego snu, który był tak realistyczny, że niemal spodziewał się zastać Marię obok siebie. Czuł
się zmęczony i obolały, a serce biło mu jak młotem.
Nie życzył sobie takich snów, ale natychmiast zapewnił sam siebie, że to jeszcze nic nie znaczy. To
tylko chwila słabości - przejściowy kryzys. Jak to mówią, sen mara... Za to dramatyczna sytuacja, w
jakiej znalazła się Maria, nie była snem. Kiedy o tym pomyślał, ogarnął go paniczny lęk. Poczuł, że
musi natychmiast odciąć się zarówno od snu, jak i od jawy.
Była dopiero czwarta rano, a on był wyspany i rozsadzała go energia. Powinien zejść na dół i
rozładować trzy ciężarówki ziemi. Może wtedy zmęczyłby się tak, że nie miałby nawet sił myśleć.
Niestety, nie miał trzech ciężarówek ziemi. Zrobił więc to, co mu w następnej kolejności przyszło do
głowy. Poszedł do biura i uporządkował papiery.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]