[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciałabym, żebyś dobrze ocenił moich uczniów.
- Jeśli nie potrafisz nawet ichopisać, to chyba mało
prawdopodobne, nie sądzisz? - spytał sarkastycznie.
- No dobrze. - Kiley odetchnęła głęboko, starając
się wejść wrolę chłodnej i opanowanej kobietyzałat-
wiającej sprawę zawodową. Cały kłopot polegał na
tym, że patrzyła na Maxa bardziej jak na mężczyznę
niż jakna pracodawcę. Wciąż natrętnie wracało doniej
wspomnienie pocałunku.
- AwięcnajpierwChrisPrather. Jest bardzouzdol-
niony matematycznie, a ponadto ma wielki talent
malarski. Ma nadzieję wprzyszłości zdobyć sławę
i pieniądzejakomalarz, alewie, żedotegodługadroga.
Jegorodzicenawet sągotowidotegoczasugoutrzymy-
wać, ale onchce być niezależnyi samna siebie zarabiać.
- Brzmi to całkiemsensownie, o wiele sensowniej,
niż możnabyoczekiwać odkogoś związanegoztobą.
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
49
- Jego uśmiech pozbawił te słowa wszelkiej złośliwo-
ści. - Dlaczegotaki uzdolnionymatematyczniechło-
pak znalazł się wtwojej klasie?
Kileywestchnęła.
- Wspominałam już o nim. Jest dyslektykiem.
Choćbynie wiemjak się starał, jego umysł nie potrafi
zachować słówwpamięci. To tak, jakbytwój kom-
puter nie mógł zarejestrować na stałe żadnego pro-
gramu i za każdymrazemmusiałbyś wprowadzać na
nowo wszystkie dane.
Tomusi być strasznie frustrujące.
- Tak, ale z pomocą odpowiednichnauczycieli
nauczył się zbiegiemlat tokompensować.
- Jak można kompensować sobie niemożność czy-
tania? - zapytał sceptycznie.
- Nagrywa mu się tekstypodręcznikówna taśmę
i Chris ją wysłuchuje tak, jak inni czytają książkę. Jest
jednym z najlepszych uczniów w klasie. Właściwie
mógłby nawet studiować, gdyby chciał, ale nie chce.
Wtej chwili bierze dwa razy w tygodniu prywatne
lekcje rysunku wAkademii Sztuki. Uważa, że studia
zajęłybymuzbyt dużoczasu. Myślę, żebyłbynapraw-
dę dobrymnabytkiemdla twojego sklepu.
- Zupełnie możliwe. Zobaczymy. Właściwie kiedy
już będzie u nas pracować, mógłby pokazać jakieś
swoje obrazykierownikowi naszegodziałuwyposaże-
nia mieszkań. Proponujemytamjuż prace kilku miej-
scowychartystów.
- Towspaniale.
Kiley poczuła, jak jej optymizmrośnie. Tymczasem
Maxzapukał do drzwi jakiegoś biura.
- Cześć, George- pozdrowił rozczochranegomęż-
czyznę przybiurku, którybył zajętyczytaniem. - Mu-
szę zmierzyć twoją roślinę.
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
50
- Uhm... - George machnął ręką w kierunku ok-
na, gdziew białej plastikowej doniczcestał jakiś długi,
chudybadyl. Maxwyjął z kieszeni centymetr, dokład-
nie zmierzył jego wysokość i zapisał wynik wnotesie.
- Dzięki, George.
Wyprowadził zaciekawioną Kileyz pokoju. Wkaż-
dymrazie jedno było pewne: Max nie mógł być złym
szefem, bo jego pracownicy zupełnie się go nie bali.
George nawet nie przestał czytać.
- Kto jest następnynatwojej liście?- spytał.
- Tami Heramb. Wciągu ostatniego roku zrobiła
naprawdę wielkie postępy. Bardzo jej zależy, żebydo
czegoś dojść.
- Dlaczego?
- Dladobraswojej córki - odparłaKileyotwarcie.
- Tami wwiekusiedemnastu lat zaszła wciążę. Wtej
chwili dostaje zapomogę, ale nie chce żyć wiecznie
z zasiłków. Wasz domtowarowybyłbydla niej ideal-
ny, gdyż macie własny żłobekdla dzieci pracowników.
Na pewno okaże się dobrym i oddanympracow-
nikiem.
- Acozojcemdziecka?
- Opuścił szkołę i wyjechał do Kalifornii, kiedy
Tami powiedziała mu, że jest wciąży.
- Dość typowareakcjadlachłopcawjegowieku
- skrzywił się Max. - Dlaczego, na miłość boską, ta
twoja cudowna szkoła nie prowadzi lekcji uświado-
mienia seksualnego i nie uczy antykoncepcji?
- Długo bymówić dlaczego. Poza tymbiedna Tami
myślała, że stosuje antykoncepcję. Podobnie jak mnó-
stwo innych nastolatkówsądziła, że nie można zajść
wciążę, jeśli się kocha na stojąco.
- %7łe nie można zajść w ciążę, jeśli się kocha na
stojąco? - powtórzył Max z niedowierzaniem.
janes+anula
us
o
l
a
d
-
n
a
c
s
51
- Osobiście wolę wygodniejszą pozycję - powie-
dział, ukazując się wotwartychdrzwiachna lewo, jakiś
korpulentnymężczyzna.
Kileymiała ochotę zapaść się podziemię zzażeno-
wania. Wbiła wzrok wwęzeł prążkowanego krawata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]