They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Faktycznie, zagadkowe - przyznał szef. - Nie wydaje mi się, żeby mógł być do tego
stopnia pazerny, by dochodzić jawnie nienależnych mu odszkodowań...
- Chyba że... - nasz przyjaciel zawiesił głos. - Chyba że w jego domu faktycznie miała
być przygotowana zasadzka na Ukraińców, ale w ostatniej chwili nasi żołnierze wycofali się,
zostawiając inżyniera bez opieki. Jeśli udostępnił swój dom na taki cel, mógł się potem czuć
pokrzywdzony.
- Ale nie wspomina nic na ten temat - powiedział z powątpiewaniem pan Tomasz.
- Może dlatego, że był patriotą i nie chciał otwarcie pisać, że nasi żołnierze uciekli? -
zamyśliłem się. - Z drugiej strony, ilu było tych Ukraińców?
- Pisze, że kilkunastu.
- To się nie trzyma kupy - westchnąłem. - Kilkunastu doraznie uzbrojonych
powstańców to siła niebezpieczna dla samotnego starca, ale nie dla oddziału wojska lub
uzbrojonych akademików, ukrytych w kamienicy... No cóż, tego problemu, obawiam się, nie
rozwiążemy... Pozostaje nam wierzyć, że miał jakieś powody, by domagać się odszkodowań...
- Warto odnotować, że inżynier we Lwowie oblężonym przez wojska atamana Petlury
wydał swoją pierwszą książkę  Co będzie w roku 2913 - odezwał się Marek sięgając po plik
kartek odbitych na ksero.
- A cóż to jest, chyba nie traktat naukowy? - spytałem.
- Nie, to powieść science fiction - odparł.
Przekartkowałem dzieło. W kilku miejscach dla lepszego odmalowania
zdegenerowanego społeczeństwa odległej przyszłości inżynier zamieścił  teksty zródłowe -
rozporządzenia przyszłych władz. Utkwiło mi zwłaszcza jedno zatytułowane  Dziesięć
przykazań plutokratyzmu niezbędnych dla uzyskania błogosławionego mamonu .
- Rychnowski nie wierzył w przyszłe szczęście ludzkości - wyjaśnił widząc, jak
przelatuję wzrokiem tekst. - Przewidywał raczej, że lichwiarstwo, wyzysk i obłąkane teorie
społeczne wezmą górę...
-  Co będzie w roku 2913. Fantasmagoria Iksa Won Chyra - szef zacytował tytuł. -
Należy przypuszczać, że prace nad tą książką rozpoczął już w roku 1913... Chciał, by
opisywała zdarzenia, które miały miejsce tysiąc lat pózniej, a po napisaniu już nie korygował
tytułu... Wydano w oblężonym przez Petlurowców Lwowie 21 kwietnia 1919 - zajrzał na
ostatnią stronę. - Nie posuwa to do przodu naszych poszukiwań - odłożył książkę na stolik.
- A co się działo z inżynierem po wojnie? - zaciekawiłem się.
- No cóż, już wcześniej, jak pisze, odrzucił kilka intratnych propozycji sprzedaży
swojego wynalazku. Jakieś amerykańskie konsorcjum oferowało mu 4,5 miliona dolarów za
jego machinę...
- To, przeliczając siłę nabywczą, około 40 milionów dzisiejszych dolarów... -
gwizdnąłem cicho przez zęby.
- Rychnowski odmówił argumentując, że wynalazek ten ma służyć naszemu narodowi.
Potem jeszcze jakaś uzdrowiona jego promieniami hrabina proponowała mu urządzenie
sanatorium w zamku Maria Serena we Włoszech. Zamek, zdaje się, miał inżynier otrzymać na
własność. On jednak ponownie odmówił. Po odzyskaniu niepodległości zgłosiło się do niego
kilku kombinatorów...
- Założyli spółkę naukową dla badań i eksploatacji wynalazków inżyniera
Rychnowskiego - uzupełnił szef.
- Inżynier naświetlał chorych swoimi promieniami, potem robiła to spółka, wreszcie
pokłócili się o podział dochodów, bo baron Hertel i jego wspólnicy chcieli ciągnąć główne
zyski z zabiegów, a inżynier był im wyraznie zawadą. Doszło do procesu, Rychnowski
przegrał... wtedy też zniszczył wszystkie egzemplarze urządzenia z wyjątkiem jednego, który
ukrył... Aby zachować wynalazek dla potomności, pozostawił testament i szyfr, który
bezskutecznie usiłujemy złamać... - zakończył Marek.
Milczeliśmy dłuższą chwilę.
- Rychnowski miał córkę - powiedział wreszcie szef. - Tę, która odkopała go spod
gruzów po wybuchu ukraińskich granatów... nie braliśmy dotąd tego pod uwagę, ale
niewykluczone, że jacyś jego potomkowie żyją nadal...
- Tylko jak ich znalezć - spytałem ponuro. - Córka z pewnością wyszła za mąż...
Zmieniła nazwisko. Trzeba by przeszukać wszystkie księgi parafialne. To robota na lata. Nie
wiemy nawet, ile mogła mieć lat... W chwili powstania i walk o Lwów mogła to być panienka
piętnastoletnia lub nawet... sześćdziesięcioletnia. Wszystko zależy od tego, kiedy inżynier się
ożenił...
Znów zamilkliśmy.
- Wynotuj nazwy ulic, które mogą wchodzić w grę - polecił Pan Samochodzik. - Część
archiwów hipoteki istnieje. Sprawdzimy dom po domu, aż ustalimy jego adres.... %7łmudna
robota, ale nie ma innego wyjścia... Zajmiemy się tym jutro z rana.
W tym momencie w drzwiach stanęły nasze przyjaciółki.
- Widzę, że już po kolacji - uśmiechnęła się Stasia.
- I prawie po naradzie - westchnąłem.
- A nad czym tak radziliście? - zagadnęła Kasia.
- Zastanawiamy się, gdzie też mógł mieszkać Rychnowski - wyjaśnił szef. - Trochę
udało nam się zawęzić obszar poszukiwań...
Rozłożył na stole plan Lwowa.
- Jakie macie tropy? - zapytała Kasia odrzucając warkocz na plecy.
- Tylko tyle, że jego dom musiał być gdzieś niedaleko Ossolineum - powiedziałem. -
Przydałby nam się ktoś dobrze znający historię walk o miasto. Bo słyszeliśmy sporo: Orlęta
Lwowskie, ciężkie walki uliczne, bohaterstwo obu stron, ale żadnych konkretów.
Stasia usiadła wygodnie,
- Mogę wam o tym opowiedzieć - zaproponowała.
- Rodowita lwowianka - szef westchnął cicho. - Jak mogłem o tym nie pomyśleć?
- Dziadek sporo nam opowiadał - wyjaśniła jej kuzynka - choć czasy były paskudne i
bał się podsłuchu...
- A zatem prosimy - Pan Samochodzik też usiadł wygodnie.
- Sytuacja we Lwowie była pod koniec 1918 roku bardzo napięta. Teoretycznie ziemie
te były zajęte przez wojska austro-węgierskie, w praktyce rozsypujące się imperium nie miało
sił ani środków, by je trwale okupować. Swoje plany co to tych ziem mieli Ukraińcy i Austro-
Węgry udzieliły im w tej kwestii nieformalnego poparcia... Arcyksiążę Wilhelm Habsburg był
nawet typowany na przyszłego króla Ukrainy. Propaganda polska wyśmiała bezlitośnie ten
pomysł, nazywając księcia Wasylem Wyszywanym.
- Jak tu wyglądała sytuacja etniczna? - zapytałem. - Przecież te ziemie należały do
Polski od czasów Kazimierza Wielkiego...
- W miastach znaczną część ludności stanowili Polacy. Na wsiach było zazwyczaj
odwrotnie, choć na przykład koło Sambora były zwarte tereny zamieszkane tylko przez
naszych... - wyjaśniła. - We Lwowie Ukraińcy byli w większości. Mieszkało tu wielu Ormian,
który przeważnie opowiadali się po stronie naszych, oraz %7łydów, którzy obawiając się
pogromów zarówno z jednej, jak i z drugiej strony, zachowywali raczej pozycję wyczekującą.
- Choć gdy doszło do walk, wielu z nich walczyło i poległo po stronie naszych
organizacji wojskowych - uzupełniła jej kuzynka. - Nie wszyscy jednak... Gdy do miasta
zbliżali się bolszewicy, niektórzy %7łydzi przyłączyli się do nich... Nie było wśród nich
jednomyślności. Polaków w mieście żyło wówczas wielu, zajmowali ważne stanowiska,
tworzyli elitę intelektualną, ale stanowili zaledwie 25% mieszkańców... Ukraińców było
ponad 50%... Mieli więc dwukrotną przewagę liczebną.
- Wieczorem 31 pazdziernika 1918 roku odbył się wiec w domu Akademików przy
ulicy Aozińskiego. Przyszło na niego około 400 Polaków należących do Polskiej Organizacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl