[ Pobierz całość w formacie PDF ]
TAJEMNICZA MAPA " PO%7łAR LASU " ATAK LUDZI BATURY " KTO
OKRADA ZAODZIEJA? " POGOC ZA MARGARET FOREST " NOWY
SZYFR " POMOC LEZNIKA " ODZYSKANY SKARB
Wszyscy byliśmy podekscytowani. Czułem ściskanie w dołku. Czym prędzej chciałem
rozkopać cały teren.
- Dwóch harcerzy niech idzie po saperki, a ja skoczę po mój wykrywacz metali -
powiedziałem.
Na warcie biwaku zostali była miłość Jacka i jej nowy amant. Oboje nie byli
specjalnie zadowoleni z naszego nagłego przybycia. Widziałem, że Leśnik zwinął swój szałas
i zniknął.
Powrót do resztek mostu zabrał mi piętnaście minut. Cały czas biegłem. Na miejscu
zdziwiłem się, że zniknęła dziennikarka.
- Stwierdziła, że musi coś załatwić - powiedział mi Olbrzym. - Dziwne, prawda?
Bez słowa założyłem słuchawki na uszy, wyregulowałem sprzęt i zacząłem wodzić
talerzem mojego wykrywacza nad ziemią.
Przez pięć minut wszyscy stali. Po dziesięciu już siedzieli. Gdy minęło pół godziny
część leżała, reszta leniwie rozglądała się na boki.
- Może to nie o to miejsce chodzi? - zastanawiali się Zosia z Jackiem.
%7łartowano z druha Pluchy, który nas tu przywiódł.
- Cicho być - odgryzał się. - Macie lepsze pomysły?
Zjawiła się Margaret, a jej obecność dodała mi skrzydeł. Jednak po dalszych
dziesięciu minutach zwątpiłem.
- Nic? - pytał Sarmata.
- Nic - odpowiedziałem i usiadłem na trawie.
- Dlaczego pan szuka wykrywaczem metali? - zapytał nagle Plucha. - Przecież to były
papiery.
- Below musiał je w coś włożyć, żeby zabezpieczyć przed zamoczeniem -
odpowiedział mu Jacek.
- Wujku, a może Below schował to wszystko gdzie indziej? - odezwała się Zosia. -
Może żelazo i kamień to metafora. Na przykład Wilczy Szaniec to kamień, a Pozezdrze to
żelazo. W środku jest Sztynort.
- Jakbyś nie patrzyła na ten krzyż Belowa, to Sztynort jest pośrodku - odpowiedział
Jacek.
- Więc sprawdzmy tę kwaterę Luftwaffe koło Gołdapi - zaproponowała Zosia.
- Tam nie ma nic ciekawego oprócz dziwnej konstrukcji, która może służyła do
wystrzeliwania V-l - powiedział Olbrzym.
- V-l na Mazurach? - zdziwił się Sarmata.
- O, ta broń jest ściśle związana z Mazurami - odpowiedział mu Olbrzym. - To tutaj
zapadały decyzje jej dotyczące. Na początku 1944 roku Niemcy byli gotowi do wdrożenia do
produkcji samolotu rakietowego, rakiety klasy powietrze - powietrze kierującej się
promieniowaniem cieplnym, torpedy akustycznej, a nawet samolotu odrzutowego - latającego
skrzydła. Pomysłów było tak wiele, że postanowiono skoncentrować się na tych w danej
chwili najpotrzebniejszych i najskuteczniejszych. Uwaga Hitlera skupiła się jednak na
rakietach V-l i V-2. Od zimy 1939 roku powstawał ośrodek badawczy w Peenemunde na
wyspie Uznam. Pracowały tam dwie grupy badawcze. Projekt Vergeltungswaffe-1, czyli
broni odwetowej, popierało lotnictwo, a V-2 wojska lądowe. W dniu 7 lipca 1943 roku w sali
kinowej kwatery w Gierłoży zaprezentowano kolorowy film ukazujący możliwości V-2.
- A jak to było z polskim udziałem w walce z broniami V? - zapytał Plucha.
- Pierwszy meldunek o pracach nad V-l i V-2 wywiad AK przesłał Brytyjczykom już
latem 1942 roku. Jednak dopiero następne informacje zmusiły aliantów do zbombardowania
ośrodka na wyspie Uznam 18 sierpnia 1943 roku. Na wieść o bombardowaniu Hitler
zadzwonił do Hansa Jeschonka przebywającego w dowództwie Luftwaffe, w kwaterze o
kryptonimie Robinson niedaleko Gołdapi. To Luftwaffe była odpowiedzialna za ochronę z
powietrza tak ważnego obiektu. Jeschonek z sobie tylko znanych przyczyn popełnił
samobójstwo.
Z lasu wyłonił się Pan Samochodzik.
- Jak tam poszukiwania? - zapytał mnie, gdy już przywitał się ze wszystkimi.
- Marnie - odpowiedziałem. - Zdawało się, że jesteśmy blisko, ale niestety...
Znowu założyłem słuchawki na uszy i zacząłem przeczesywać okolice torów. Nagle
kątem oka zobaczyłem, że pięcioro harcerzy siedzi na czymś po przeciwnej stronie. W moim
mózgu zaiskrzyło. Podbiegłem do nich. Siedzieli na ogromnym kamieniu polnym.
- Zejdzcie - poprosiłem ich.
Zacząłem omiatać wykrywaczem otoczenie kamienia. Już po minucie usłyszałem
silny sygnał. Zaznaczyłem to miejsce patyczkiem, zdjąłem słuchawki i odłożyłem na bok
wykrywacz.
- Masz coś? - nerwowo dopytywał się Olbrzym.
Kiwnąłem głową. Wziąłem od jednego z harcerzy saperkę i zacząłem kopać. Już po
wyjęciu pierwszej grudy ziemi zobaczyłem, że coś tam leży. Ostrze łopatki zazgrzytało o
jakiś metal.
Teraz ziemię rozgarniałem rękami. Moje dłonie trafiły na coś miękkiego. Pomiędzy
palcami miałem kawałki skóry. Z kolei dotknąłem czegoś metalowego. Ostrożnie to wyjąłem.
To było zamknięcie torby. Zacząłem wyjmować skarby. Było tam kilkadziesiąt złotych
pierścionków misternej roboty, ozdobionych drogimi kamieniami. Potem wyjmowałem
monety, przeważnie średniowieczne, ale także pózniejsze.
- No, no - mruczał pan Tomasz oglądając monety.
Następnie wygrzebałem szerokie, złote bransolety ozdobione zawiłymi ornamentami i
jakimiś herbami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]