[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w pokoju Masahiko w Warownym Mieście, z dala od hipnotyzującego chaosu
zaśmieconego dachu.
Atakować? Wielkie oczy Gomi Boya były bystre jak zawsze, ale jego
głos zdradzał napięcie. Kogo?
Znajdziemy sposób, żeby przenieść wojnę na terytorium wroga powie-
działa złowieszczo Zona Rosa. Bierność to śmierć.
Coś, co przypominało Chii jasnoróżową tacę na drinki, prześlizgnęło się przez
szparę pod drzwiami i po podłodze, ale cień połknął to, zanim zdołała dokładnie
się przyjrzeć.
Ty powiedział Gomi Boy do Zony Rosy jesteś w Mexico City. Tobie
nic nie grozi fizycznie ani prawnie!
Fizycznie? powtórzyła Zona Rosa, znów przeskakując we wcześniej-
szą, wściekłą wersję swej prezentacji. Chcesz fizycznie, sukinsynu? Załatwię
cię fizycznie, pierdoło! Myślisz, że nie mogę? Sądzisz, że mieszkasz na Marsie?
Polecę tam z moimi dziewczynami, znajdziemy cię i utniemy ci te japońskie jaja!
Myślisz, że nie mogę? Ząbkowane ostrze sprężynowca ze smokiem na rękojeści
pojawiło się przed nosem Gomi Boya.
Zono, proszę! jęknęła Chia. On tylko chce mi pomóc! Uspokój się!
Zona prychnęła. Ostrze schowało się.
Nie denerwuj mnie powiedziała do Gomi Boya. Moja kumpela wpa-
dła w paskudne szambo, a po moim terenie łazi jakiś duch. . .
W oprogramowaniu mojego Sandbendera też powiedziała Chia.
Wdziałam to w Wenecji.
Widziałaś? Oderwane obrazy zamigotały jeszcze szybciej.
Widziałam coś. . .
Co? Co widziałaś?
165
Kogoś. Przy fontannie na końcu ulicy. Mogła to być kobieta. Przestraszy-
łam się i zwiałam. Zostawiłam Wenecję otwartą. . .
Pokaż zażądała Zona. Na moim terenie nikogo nie widzę. Moje jasz-
czurki też nic nie widzą, ale są coraz bardziej zdenerwowane. Ptaki latały nisko,
ale niczego nie znalazły. Pokaż mi to!
Słuchaj, Zono. . .
Już! ucięła Zona. To część tego gówna, w które wdepnęłaś. Na pew-
no.
* * *
Mój Boże powiedziała Zona, gapiąc się na plac Zwiętego Marka. Kto
to napisał?
To miasto we Włoszech wyjaśniła Chia. Kiedyś było państwem.
To oni wymyślili bankowość. A to jest plac Zwiętego Marka. Jeden z modułów
pokazuje, co robili na Wielkanoc, kiedy patriarcha wystawia na widok publiczny
złocone kości świętych.
Zona Rosa przeżegnała się.
Zupełnie jak w Meksyku. . . To tam woda podchodzi pod drzwi domów
i nie ma ulic, tylko kanały?
Myślę, że spora część miasta jest teraz pod wodą powiedziała Chia.
A dlaczego jest tak ciemno?
Bo tak lubię. . . Chia spojrzała w bok, zaglądając w cień pod arkadami.
To Warowne Miasto, co to takiego?
Mówią, że zaczęło się jako wspólny antyspam. Wiesz, co to jest program
antyspamowy?
Nie.
To takie stare wyrażenie. Sposób, żeby nie otrzymywać zbytecznych wia-
domości. Program antyspamowy odfiltrowuje je i jakby wcale ich nie było. Nigdy
do ciebie nie dotrą. Robiono tak w początkach sieci, rozumiesz?
Chia wiedziała, że kiedy urodziła się jej matka, sieć jeszcze nie istniała, albo
dopiero powstawała, jednak jak często powtarzali nauczyciele trudno było
to sobie wyobrazić.
W jaki sposób zmienił się w miasto? I dlaczego jest takie ściśnięte?
Ktoś wpadł na pomysł, żeby odwrócić działanie antyspamu. Rozumiesz, to
nie było dokładnie tak, ale powiadają, że Hak Nam stworzyli ludzie, którzy mieli
dość. W sieci nie było żadnych ograniczeń, każdy robił to, co chciał, ale potem
rządy i firmy zaczęły dyktować wszystkim, co można, a czego nie. Dlatego ci
166
ludzie postanowili zrobić z tym porządek. Stworzyli rodzaj antyspamu na wszyst-
ko, co im się nie podobało, a potem wywrócili go na drugą stronę. . . Zona
pomachała rękami jak prestidigitator . . . i przepchnęli na zewnątrz.
Na drugą stronę czego?
Nie chodzi o to, jak to zrobili warknęła niecierpliwie Zona. To tylko
opowieść. Nie mam pojęcia jak, ale właśnie tak o tym opowiadają. Schronili się
tutaj przed prawem. %7łeby nie mieć żadnych ograniczeń, tak jak na początku sieci.
A dlaczego nadali temu taki wygląd?
To mogę ci wyjaśnić. Opowiedziała mi o tym kobieta, która pomogła mi
wybudować moją krainę. W pobliżu lotniska było takie miejsce, Koulun, kiedy
Hongkong nie należał do Chin, ale ktoś popełnił błąd, dawno temu, więc to miej-
sce bardzo małe i bardzo zaludnione znów należy do Chin. Dlatego nie
obowiązywały tam żadne prawa. Azyl dla banitów. Przyjeżdżało tam coraz więcej
ludzi, więc budowano coraz wyższe domy. %7ładnych zasad, tylko budowali budyn-
ki i zamieszkiwali w nich. Policja tam nie zaglądała. Narkotyki, dziwki i hazard.
A także zwykli mieszkańcy. Fabryki, restauracje. Miasto bez praw.
Jest tam jeszcze?
Nie odparła Zona. Rozebrali je, zanim ten teren wrócił do Chin.
Zrobili tam cementowy parking. Ludzie, którzy podobno stworzyli dziurę w sieci,
znalezli jednak dane. Historię. Mapy. Zdjęcia. I odbudowali je.
Po co?
Nie pytaj mnie. Spytaj ich. To sami wariaci. Zona spoglądała na plac.
Ten widok budzi we mnie dreszcze. . .
Chia zastanawiała się, czy nie wywołać słońca, gdy Zona coś wskazała.
A to kto?
Chia patrzyła, jak jej Mistrz Muzyki, albo coś podobnego do niego, maszeruje
ku nim przez cień kamiennych łuków, gdzie znajdowały się kawiarenki. Rozwiane
poły czarnego płaszcza pokazywały podszewkę barwy lśniącego ołowiu.
Mam software, który wygląda tak jak on powiedziała Chia ale nie
powinien się pojawiać, jeśli nie przechodzę przez most. A kiedy byłam tu po-
przednio, nie mogłam go znalezć.
To nie ten, którego widziałaś?
Nie.
Różowa poświata otoczyła Zonę, która rosła w oczach, gdy świetlisty obłok
zwiększał swoją rozdzielczość. Ruchome, nakładające się płaszczyzny, jak tafle
spękanego szkła. Wirujące w nim, fosforyzujące owady.
Postać w płaszczu zmierzała ku nim po szachownicy bruku, pozostawiając
ślady stóp na śniegu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]