They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

granitu. Na jego wieku ktoś wyrzezbił carskiego orła. Pierwotnie płaskorzezbę pokrywało
złocenie, ale czyjaś chciwa ręka zeskrobała warstewkę kruszcu i tylko w załomach lśniły
drobinki.
- Generał Aleksander hrabia Bołdyriew - odczytałem inskrypcję.
- Poległ w 1914 roku pod Błoniem. %7łycie za cara...
Obok widać było jeszcze herb.
- U generała - zastanawiał się głośno Michaił. - Skrytka...
- E - machnąłem ręką- mało prawdopodobne...
- Pomożesz mi odrobinę odsunąć tę płytę?
- A byłoby ci przyjemnie, gdyby ktoś tak profanował twój grób? - zapytałem.
- Zajrzymy tylko. Jeśli wewnątrz jest trumna, damy spokój...
Wieko ważyło kilkadziesiąt kilogramów; wspólnym wysiłkiem przesunęliśmy je
odrobinę tworząc szczelinę szeroką na dwa palce. Michaił zaświecił latarką. Prosta, dębowa
trumna, na niej bukiet kwiatów. Po tylu latach spoczywania w zamknięciu zachowały ciągle
jeszcze swój kształt.
- Pudło - westchnął.
Zasunęliśmy pokrywę i zmówiliśmy modlitwę. Rozejrzeliśmy się jeszcze po wnętrzu,
ale nigdzie nie było widać przejścia do sąsiednich pomieszczeń. Zresztą radar geologiczny
pokazywał prawdę. Tamte krypty wysadzono... Na zakończenie oględzin wydobyłem z sufitu
laski amonitu i detonatory... Tak na wszelki wypadek. Opuściliśmy loch z uczuciem dziwnej
ulgi. Nakryliśmy dziurę w sklepieniu kawałkiem betonowej płyty i zasypaliśmy starannie
gruzem. Ubiliśmy go i położyliśmy płyty na ich miejsce. Była dwudziesta pierwsza.
Trzynaście godzin pracy i nic.
- Raz się przegrywa, raz się wygrywa - zauważyłem sentencjonalnie.
- Tylko dlaczego zawsze przegrywamy? - zapytał gorzko.
- Tak bywa - wzruszyłem ramionami. - Nie można mieć w życiu wszystkiego...
- Nie można... - spojrzał na Juanitę, która zwijała kabel do reflektora. Włączyłem
telefon komórkowy. Na pocztę głosową nagrał mi się nadkomisarz Skorliński. Zledztwo na
razie utknęło. Za Stadelmannem i Echter wysłano listy gończe. Jak do tej pory bez skutku.
- Należy się obawiać, że szykują kolejny zamach - pokiwał głową przyjaciel. - Może
lepiej, żeby pan Tomasz nie nocował w domu?
- Mogą podejrzewać, że nie żyje - zauważyłem. - Więc chwilowo jest bezpieczny.
- Na wszelki wypadek odprowadzmy go do domu - wskazał gestem oświetlone okna
ministerstwa.
Podjechaliśmy. Szef, mimo pózniej pory, ciągle siedział w swoim gabinecie. Gdy
weszliśmy, zauważyłem, że czyta jakąś opasłą przedwojenną księgę z naszego
ministerialnego archiwum. Ale było coś, co wstrząsnęło mną dużo mocniej. W zasięgu ręki
Pan Samochodzik położył sobie pistolet gazowy. On, brzydzący się bronią i przemocą...
Jednak rozumiałem pana Tomasza. W starciu z bezwzględnym przeciwnikiem nie mogliśmy
być bezbronni...
ROZDZIAA TRZYNASTY
OSTATNI TROP " CZERWONE TWARZE POLUJ NA JELENI " MUZEUM
NARODOWE " PORA SI PODDA
Gdy wszedłem rano do biura, Pan Samochodzik studiował stary rocznik gazet.
- Witaj, szefie - przywitałem się.
- Witaj - skinął mi głową przewracając stronę. - Nie poszło wam wczoraj najlepiej...
- Radar geologiczny daje wspaniałe możliwości...
- Tylko trzeba wiedzieć, gdzie szukać - uśmiechnął się smutno. - A my znowu
jesteśmy w kropce. Nie wiemy, co stało się z wyposażeniem soboru... A przecież były tego
całe metry sześcienne. Cenne gatunki kamienia, ławki, ikony, żyrandole... Niemcy zrabowali
pewnie metale kolorowe, ale co z resztą?
- Sądzi pan, że...
- To chyba jedyny ślad - powiedział w zadumie. - Ludzie, którzy weszli do świątyni,
aby ją zburzyć.
-A człowiek, który miał się nią opiekować? Nie udało się ustalić jego danych? -
zapytałem.
- Niestety, nie. Sądzisz, że dokopałem się w Tobolsku jakichś ciekawych materiałów?
W teczce, którą mi zabrano po strzelaninie, miałem tylko jedną kserokopię...
- Czyli nic nie udało się znalezć?
Sięgnął do sejfu i wyjął pudełko z fiszkami. Widniał na nim napis:  Wawel .
Przerzucał przez kilka minut luzne karty dokumentacyjne, aż wreszcie wyjął jedną z nich,
wraz z przyklejoną fotografią.
- Krypta, w której spoczywa Józef Piłsudski - zidentyfikowałem obiekt widniejący na
zdjęciu.
- Owszem, Pawle. Zwróć uwagę na te cztery granitowe kolumny.
- Czy...
- Właśnie. Po drugiej stronie jest dopisek, że przysłano je z Warszawy i pochodzą ze
zburzonego soboru... Niestety, brak innych informacji...
- Tylko czy jest sens jechać do Krakowa? - zafrasowałem się.
- Nie. Przypuszczam, że ci, którzy burzyli sobór, przehandlowali zdobyte surowce.
Jeśli dowiemy się, kim byli, będziemy mogli podjąć trop. Posłałem tym z Krakowa meila z
zapytaniem, czy nie wiedzą, kto im to dostarczył i na jakich zasadach. A sam studiowałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl