They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieprzespanej nocy i wysiłku poprzedniego dnia Sara naprawdę była
zmęczona. Bardziej jednak potrzebowała odpoczynku i oddalenia od Aleca
-zanim zrobi coś głupiego. Nie chciała, żeby się zorientował, jak bardzo
jest wytrącona z równowagi.
116
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
Kiedy Alec wyszedł, Sara poczuła się osamotniona. Odprowadziła go
wzrokiem, aż zniknął wśród drzew i zaraz zaczęła za nim tęsknić.
Właściwie mógł jeszcze raz spytać, czy nie chce z nim iść. Chociaż
pewnie i tak by nie poszła. Zcieżki były śliskie po deszczu, a ona nie była
w nastroju do podejmowania wyzwań. Naprawdę chciała odpocząć!
Poszła do siebie i zasnęła, ale obudziły ją ruchy dziecka. Wzięła
książkę, by poczytać, a kiedy dziecko się uspokoiło, oczy same jej się
zamknęły. Kiedy znów się obudziła, było już ciemno, a ciężkie krople
deszczu waliły o dach. Wyjrzała na korytarz. Zostawiła otwarte drzwi do
sypialni, reszta domu tonęła w ciemności. Czyżby Alec wrócił i zastawszy
ją śpiącą, pojechał bez niej na kolację? Niemożliwe. Powiedziałby jej,
gdyby miał zamiar jeść poza domem, a poza tym zostawiłby światło.
Chyba że wyszedł przed zmrokiem. Może zostawił jakąś kartkę? Zeszła na
dół. Zapaliła światło. Rozejrzała się w poszukiwaniu kartki od Aleca, ale
nic nie znalazła. Zaniepokoiła się. Gdzie jest Alec? W dwie minuty
przeszukała cały dom. Wyjrzała na zewnątrz. Niemożliwe, żeby jeszcze
nie wrócił z wycieczki. Było już po ósmej! Pewnie dotarł do budynku
recepcji i stracił poczucie czasu. Sara podniosła słuchawkę, żeby
zadzwonić do recepcji. Telefon był głuchy. Możliwe, że Alec próbował
bezskutecznie się do niej dodzwonić.
Poszła do kuchni, by zrobić coś do jedzenia. Deszcz nie przestawał
tłuc o szyby, wzmagając ponurą atmosferę. O dziesiątej zaczęła się
poważnie niepokoić. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Do domku wpadło
117
RS
zimne, wilgotne powietrze. Aadne lato! Po chwili stanął jej w oczach obraz
odchodzącego Aleca. Miał na sobie koszulkę, dżinsy i trampki. Do tego
plecak z kanapkami i wodą. %7ładnej kurtki, niczego na głowę ani od
deszczu. Może złapała go burza? Albo dostał zawrotów głowy, przewrócił
się i stało mu się coś złego?
Sara zatrzasnęła drzwi i rozejrzała się. Co robić? Chwyciła kurtkę i
pobiegła do Simpsonów. Może u nich działa telefon. Albo widzieli, jak
wrócił, a potem pojechał do budynku recepcji.
W oknach było ciemno. Zapukała, czekając niecierpliwie, aż ktoś
otworzy. W końcu sama nacisnęła klamkę i weszła do środka. Po omacku
znalazła telefon. Też był głuchy.
Biegiem wróciła do domku. Zamknęła drzwi i oparła się o nie, wtedy
zauważyła na podłodze laptop. Bez niego by się nie ruszył do centrum
biznesowego.
Miała dwie możliwości: spróbować znalezć Aleca albo pójść do
recepcji po pomoc. Ratownicy mogliby jednak nie wiedzieć, gdzie go
szukać. Czy miałaby dość energii, żeby tam dojść, a potem jeszcze pomóc
im w poszukiwaniach?
Poczuła kopnięcie dziecka i położyła delikatnie dłonie na brzuchu.
- Kawaleria przybywa z odsieczą? Wszystko w naszych rękach.
Musimy odnalezć tatę.
W niecałe dziesięć minut Sara spakowała do plecaka koce, suche
ubranie dla Aleca, kurtkę i apteczkę. Zaparzyła kawę i wlała ją do
termosu. Chwyciła jeszcze parę kanapek. Była gotowa. Dlaczego, pakując
się na wakacje, nie pomyślała o niczym od deszczu?
118
RS
Zebrała wszystkie latarki, jakie znalazła, zostawiła kartkę, na
wypadek, gdyby Alec wrócił przed nią, po czym ruszyła w drogę. Już po
pięciu minutach zdała sobie sprawę, że w deszczową noc trasa jest dużo
trudniejsza niż w słoneczne popołudnie. Sunęła jednak niestrudzenie
naprzód, wołając go często. Kiedy się potknęła, w obawie o
bezpieczeństwo dziecka i swoje postanowiła zwolnić nieco. Ogarniał ją
coraz większy strach. Deszcz siekł nieubłaganie. Chwiejące się na wietrze
drzewa wydawały się obce i grozne. Jednak gdzieś tam w mroku był Alec i
wiedziała, że musi go znalezć.
- Alec!
Jak daleko była łąka, na której zrobili sobie wtedy piknik? Czy Alec
doszedł aż do jaskiń? Na pewno deszcz zaskoczył go już w drodze
powrotnej. A może pomyślał, że burza szybko minie i czekał bezpiecznie
w jakiejś suchej jaskini?
- Alec!
Ręka, w której trzymała latarkę, drżała jej z zimna. Deszcz
przemoczył już kołnierz kurtki. Dwa razy poślizgnęła się i upadła na
kolana, nie zatrzymywała się jednak ani na chwilę. Troska o Aleca rosła z
każdym krokiem.
- Alec!
- Saro? - Jego głos brzmiał słabo. Z której strony? Sara omal nie
wybuchła płaczem.
- Gdzie jesteś? - Przeszła jeszcze parę kroków. Nie widziała nic poza
małym kręgiem światła pod stopami.
- Alec, gdzie jesteś? - Podniosła latarkę i zatoczyła nią pełne koło,
mając nadzieję, że Alec dostrzeże jej światło.
119
RS
- Widzę cię. Uważaj. Jest ślisko. Podejdz trochę w lewo.
Stąpając ostrożnie po kamieniach i błocie, w końcu go dostrzegła.
- Co się stało?
- Miałem zawroty głowy, przewróciłem się i zwichnąłem nogę w
kostce. Jak to, jesteś sama?
Całe dotychczasowe napięcie ustąpiło miejsca uldze. Cieszyła się,
słysząc jego głos. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl