They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyrazić.
Zniżyła głos i dokończyła:
- Mam jedynie nadzieję, że będę mogła ci pomóc. Jeśli zawiodę to nie z
powodu braku chęci czy zaniechania starań.
- Już mi pomogłaś.
Loretta niespokojnie podeszła do okna i wyjrzała przez nie.
- Chciałabym być tego pewna - powiedziała Ingrid stając za jej plecami. -
Mam wrażenie, choć mogę być w błędzie, że Fabian okazał się bardziej
atrakcyjny niż myślałaś. - Była to prawda, więc Loretta jedynie pokiwała
głową. Po chwili Ingrid dodała:
- Dziwi mnie, że pomimo jego nie najlepszej reputacji, licznych romansów z
kobietami, większość mężczyzn, z wyjątkiem hrabiego, lubi go i obdarza
zaufaniem. Na przykład Hugh jest bardzo do niego przywiązany.
Loretta wiedziała, jak wiele to znaczyło. U nich w domu, jeśli ojciec
krytykował kogoś lub gardził nim, nie podlegało to dyskusji i ów człowiek
stawał się niepożądany. Podobnie było tutaj. Gdy Hugh miał o kimś dobrą
opinię, Ingrid w pełni podzielała opinię ukochanego i pozycja tego człowieka
była nie do podważenia. By zmienić temat, zapytała:
- Czy jest coś, co musimy zrobić tego popołudnia?
- Zakupy, jeśli cię to interesuje - odpowiedziała Ingrid. - Oczywiście jest
jeszcze wiele miejsc w Paryżu, które powinnaś zobaczyć, ale zostawiam to
Fabianowi.
- Kiedy odwoził mnie, miałam nadzieję, że zaproponuje zwiedzanie miasta.
- Miałaś prawo spodziewać się tego - uśmiechnęła się Ingrid. - Ale zamierza
grać w polo i nie chce, aby jego drużyna przegrała.
- W polo? - zdziwiła się Loretta.
- Myślałam, że wiesz - odpowiedziała Ingrid - z tego powodu Fabian nie
interesuje się wyścigami konnymi, jak jego ojciec. Za to świetnie gra w polo.
Należy do reprezentacji Paryża.
- Zauważyłam, że ma piękne konie, ale nigdy nie przyjeżdżał na wyścigi do
Anglii, więc myślałam, że nie jest końmi szczególnie zainteresowany.
Ingrid zaśmiała się.
- Gdybyś powiedziała to Fabianowi, byłby zaskoczony! Ma własne konie,
zupełnie inne niż jego ojciec, a należąca do niego stajnia w Normandii jest
uważana za najlepszą w kraju. Trzyma też konie wyścigowe, ale nie ma na ich
punkcie obsesji.
- Teraz rozumiem, dlaczego papa go nie spotkał - powiedziała Loretta. - To
mnie dziwiło.
- Wiele rzeczy będzie cię dziwić u Fabiana - odpowiedziała Ingrid. ~
Szkoda, że on nie nadaje się na męża, bo jest cudownym człowiekiem.
Rozmawiały też o innych sprawach, lecz myśli Loretty stale wracały do
markiza. Nie było sensu udawać, i kiedy szła na górę przebrać się przed
kolacją, wiedziała, że chce z nim przebywać i rozmawiać. Co prawda
zawstydzało ją, gdy mówił o swoich, czy, jak to nazywał, o ich uczuciach.
- Jak bym się czuła - pytała siebie kilkakrotnie - jeśli po ślubie porzuciłby
mnie dla innej kobiety, a ja nadal kochałabym go?
Ta myśl tak ją dręczyła, że próbowała przemówić sobie do rozsądku i
ostudzić swoje emocje najpierw podczas kąpieli i pózniej, podczas ubierania.
Wybrała na ten wieczór piękną suknię od Laferriere.
Ponieważ nie miała klejnotów, które posiadałaby każda zamężna kobieta,
Ingrid pożyczyła jej komplet złożony z małego diamentowego naszyjnika,
zakończonego perłą w kształcie łezki, kolczyków oraz bransoletki noszonej na
długich rękawiczkach, stanowiących dodatek do sukni.
- Wyglądasz cudownie! - wykrzyknęła Ingrid na jej widok.
Loretta weszła do jej pokoju, by powiedzieć dobranoc, gdzie Ingrid przed
kolacją odpoczywała na szezlongu odziana w egzotyczny negliż z zielonego
muślinu.
- Miłego wieczoru, kochanie - powiedziała Ingrid - ale pamiętaj, nie strać
głowy ani serca, ponieważ przy Fabianie są zagrożone.
- Będę pamiętała - odpowiedziała trochę niepewnie Loretta.
Nie zdawała sobie sprawy, że kiedy wyszła, jej kuzynka spoglądała w ślad
za nią z wyrazem obawy na twarzy.
Z aksamitnym szalem na ramieniu, Loretta wolno schodziła po schodach.
Gdy znalazła się w holu, spieszący od frontowych drzwi lokaj powiedział:
- Pan czeka na panią, madame. Prosi o pośpiech, ponieważ konie są trochę
niespokojne.
Zabrzmiało to dziwnie, bo konie Fabiana wydawały się doskonale
wyszkolone. Jeszcze dziwniejsze było, że Fabian nie czekał na nią przed
powozem. Wsiadła więc sama i odkryła, że wewnątrz nikogo nie ma. Zanim
zdążyła cokolwiek pomyśleć, drzwiczki zatrzaśnięto, konie ruszyły i musiała
szybko usiąść, żeby nie przewrócić się na podłogę. Ze zbyt dużą prędkością
powóz ruszył przez Pola Elizejskie. Postanowiła zwrócić na to uwagę woznicy i
lokaja stojącego z tyłu powozu. Nie mogła tego zrobić, bo oba okna były
zamknięte. Loretta zaczęła zastanawiać się, czy to jest nowy pomysł markiza,
żeby ją zaintrygować, czy też jakaś pomyłka. A może? Podejrzenie, które
przemknęło jej przez głowę było zbyt przerażające, by wypowiedzieć je głośno.
- Co się... dzieje? Co się może... stać? - zapytała szeptem.
Gdy panicznie zastanawiała się, co powinna zrobić, jeśli sprawdzą się jej
najgorsze podejrzenia, zorientowała się, że dojechali do końca Bulwaru. Minęli
jakąś bramę wjazdową i jechali wąską aleją przez wypełniony kwiatami ogród,
zanim zatrzymali się przed portykiem dużego domu.
- To pomyłka - powiedziała do siebie. - Woznica musiał podjechać do
niewłaściwego domu i pomylił osoby. To mój błąd, że nie sprawdziłam,
dlaczego markiz nie wszedł do domu.
Lokaj otworzył drzwi powozu, a ona zapytała:
- Do kogo należy ten dom?
- Monsieur oczekuje na panią, madame, w środku - odpowiedział lokaj.
- A jakie jest nazwisko monsieura? - nalegała Loretta.
- On czeka, madame, i prosi, by zaszczyciła go pani swoją obecnością.
Ponieważ wydawało się, że nic nie może zrobić i nie ma sensu wdawać się w
dyskusje, Loretta wysiadła z powozu, mówiąc:
- Powiedz woznicy, by poczekał. Zaszła jakaś pomyłka i muszę wyjaśnić
twojemu panu, żeby odwieziono mnie z powrotem tam, skąd przyjechałam.
Weszła do holu. Inny służący podprowadził ją do szerokich schodów
wiodących, jak się spodziewała, do salonu na pierwszym piętrze. Dom był
dobrze umeblowany, bardzo luksusowy, więc pomyślała, że to, co się
wydarzyło, było autentyczną pomyłką i znajdzie się w towarzystwie ludzi,
którzy nie mają pojęcia kim jest.
- Muszę nalegać, żeby natychmiast mnie odwieziono - pomyślała Loretta -
inaczej Fabian będzie się zastanawiał, co mi się przydarzyło.
Spojrzała na zegar i stwierdziła, że nie było jeszcze ósmej. Okazała się
bardzo nierozsądna myśląc, że to markiz po nią przyjechał, ponieważ zeszłego
wieczoru był bardzo punktualny. A droga do tego miejsca, od opuszczenia Pól
Elizejskich, zajęła co najmniej dziesięć minut.
Służący otworzył drzwi i w zupełnej ciszy minęła go wchodząc do dużego
pokoju. Zrobiła kilka kroków, po czym zamarła, zdając sobie sprawę, że czekał
na nią nie obcy, jak się spodziewała, ale ktoś, kogo, niestety, znała: hrabia
Eugene de Marais.
Wyglądał jakoś dziwnie i dopiero po sekundzie albo dwóch zorientowała się,
że nie nosił stroju wieczorowego, ale pikowany brokatowy szlafrok, w jaki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl