[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Któż to może wiedzieć, co by się stało, gdybyś mu
urodziła syna - odparł.
- Pomyśl lepiej o tym, co by to było, gdyby tak nam się to
przydarzyło!
- Boże broń! - wykrzyknął Harry. - Już dla nas dwojga nie
starcza pieniędzy. Musiałbym siedzieć w domu przy dziecku,
podczas gdy ty fikałabyś nogami w teatrze.
Obydwoje zaśmiali się, a potem zabrali się do
sporządzania spisu spraw, które Laurencja powinna wiedzieć,
jeśli miała podawać się za tancereczkę z wodewilu.
- Nie musimy być zbyt drobiazgowi - rzekła Katie. - Nikt
z rodziny Garonów, a już szczególnie markiza, nie ma
najmniejszego pojęcia o życiu teatralnym.
- Nie przypuszczam, żeby kiedykolwiek znalazła się na
zapleczu sceny - zgodził się Harry.
- Jednak dziewczyna musi orientować się, o czym będzie
mówić.
Harry był przekonany, że ma rację. Spisał więc
własnoręcznie dla Laurencji wszystko, co jego zdaniem
powinna wiedzieć, lecz wręczając jej te notatki zaklinał ją na
wszystkie świętości, żeby zniszczyła papier, gdy tylko nauczy
się wszystkiego na pamięć.
- Niech się pani nie stara kłamać - rzekł. - I proszę
pamiętać, że po pierwszym szoku, jakiego doznają, kiedy się
dowiedzą, kim pani jest, będą się starali sprawdzić, ile pani
wie o księciu i oczywiście o jego rodzinie.
- Czemu pan sądzi, że będą się tym interesować? -
zapytała.
- Ponieważ będą chcieli się upewnić, że rzeczywiście
ożenił się z panią. %7ładen mężczyzna nie żeni się, zanim nie
opowie przyszłej żonie o swojej rodzinie.
- Rozumiem - przytaknęła Laurencja.
Tak bardzo jej zależało, żeby ojciec znalazł się w
prywatnej klinice i został operowany, że o sobie nie myślała
wcale. To Harry podsunął jej, by powiedziała ojcu, że
wielbiciele jego talentu - powiadomieni o jego chorobie przed
doktora Medwina - złożyli się anonimowo na operację. Kiedy
Harry powtórzył lekarzowi tę samą historyjkę w odniesieniu
do Katie, doktor Medwin był szczerze zdumiony.
- Co to wszystko ma znaczyć? - zapytał. - Najpierw panna
Braintree, potem ty, Carrington, przychodzicie do mnie z
pieniędzmi, o których zdobycie was nawet nie podejrzewałem.
- Nie musimy panu niczego tłumaczyć, doktorze - rzekł
Harry. - Proszę tylko uwierzyć, że to, co mówi panna
Braintree, jest prawdą.
- Jeśli kryje się za tym jakieś oszustwo, Carrington, które
wciągnie ją w tarapaty, to zamorduję cię własnymi rękami! -
oświadczył lekarz.
- Staram się tylko ratować życie jej ojcu - wyjaśnił Harry.
- Nie odpowiedział mi pan na moje pytanie - wybuchnął
doktor Medwin. - Wiem, że coś się za tym kryje, choć nie
wiem co.
- Pozostawiam pana z pańskimi wątpliwościami - rzekł
Harry. - Jedno tylko jest pewne, że dwoje z pańskich
pacjentów uratuje życie, jeśli wykorzysta pan swoje
znajomości z doktorem Curtisem i załatwi dla nich operację
możliwie najszybciej.
- Wciąż nie mogę pojąć, skąd wzięliście te pieniądze -
wyszeptał lekarz.
- Być może pewnego dnia opowiem panu o tym - odrzekł
Harry.
- Teraz niech pan uważa je za mannę, która spadła z
nieba.
Zupełnie nieoczekiwanie dla Carringtona doktor Medwin
zaśmiał się.
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo, Carrington - rzekł -
lecz te pieniądze uratują życie dwojga ludzi i to się liczy.
- Więc niech już pan skończy z tymi podejrzeniami,
doktorze - powiedział Harry ze śmiechem.
Dopiero kiedy zostawiła ojca w klinice, Laurencja mogła
pomyśleć o sobie.
- Przypomniałam sobie teraz o czymś - powiedziała do
Harry'ego.
- O czym? - zapytał.
- Spakowałam się już do wyjazdu, ale zdaję sobie sprawę,
że moje stroje nie pasują do takiego miejsca jak zamek
Tregaron.
- Wygląda pani bardzo pięknie - powiedział Harry - a jeśli
pani garderoba nie jest elegancka, niech pani pamięta, że
książę nie był dla pani zbyt hojny, mimo że zachowywała pani
jego tajemnicę, a w związku z chorobą nie przysłał pani ani
grosza od sześciu miesięcy. - Zmrużył oczy i dodał: - Niech
się dowiedzą, że pani głodowała i marzła, bo nie stać było
pani na opał. To im dobrze zrobi, gdy się dowiedzą czegoś o
życiu. Zapewniam panią, że bogaci nie mają pojęcia, jak żyją
biedni!
W jego głosie zabrzmiała gorycz. Zawsze zastanawiała się
nad jego pochodzeniem, a nigdy nie miała odwagi, żeby o to
zapytać. Było sprawą oczywistą, że pochodził z dobrej
rodziny, bo był dobrze wychowany i wykształcony i musiał
kiedyś prowadzić inne życie.
Chciałabym, żeby papa go poznał i powiedział mi, co o
nim sądzi", pomyślała. Wiedziała jednak, że nie może
dopuścić do spotkania profesora z Harrym Carringtonem,
zanim cała sprawa nie zostanie doprowadzona do końca.
Papa byłby zaszokowany, gdyby się dowiedział, że
kłamię i usiłuję wyciągnąć pieniądze od księcia" - pomyślała.
Potem odmówiła krótką modlitwę, żeby Bóg jej
przebaczył, gdyż wszystko to robi dla dobra ojca. Kochała go i
pragnęła, żeby żył. Wszystko inne nie miało w tej chwili
żadnego znaczenia.
ROZDZIAA 3
Służący wycofali się z wielkiej jadalni, pozostawiając
markizę Humber wraz z bratankiem, obecnie piątym księciem
Tregaron, siedzącym pośrodku komnaty, mogącej bez trudu
pomieścić sto osób.
Jadalnia była zwieńczona gotyckim sklepieniem,
wspartym na rzezbionych kolumnach. Ustawione na stole
świece odbijały się w złoconych zdobieniach,
przedstawiających dzieje rodu Garon.
- Pewnie jesteś zmęczona, ciociu Muriel - rzekł książę,
podczas gdy markiza sączyła kawę małymi łyczkami.
- Odrobinę - wyznała markiza - i jeśli się nie obrazisz,
położę się zaraz po kolacji. Ostatnie trzy dni były bardzo
wyczerpujące. Tak wielu ludzi przewinęło się przez nasz dom.
Książę uśmiechnął się cynicznie.
- Zdumiała mnie wprost liczba krewnych, którzy
postanowili oddać cześć zmarłemu stryjowi Murdochowi,
podczas gdy za jego życia nie byli skłonni powiedzieć o nim
jednego dobrego słowa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]