[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Do tego sekretu - kontynuował książę - nie zostanie dopuszczony nikt
poza panem, ale ponieważ jesteśmy ściśle związani interesami, chciałem,
by pan jako pierwszy poznał moją przyszłą żonę - pannę Helgę Grosvenor!
Książę mówił łagodnie i przyjaznie, tonem niemal kojącym, lecz Helga
widziała, że pan Vanderfeld zareagował na wiadomość wyraznym porusze-
niem i zmarszczeniem brwi.
R
L
T
- Pańska przyszła żona, książę? - wykrzyknął. -A to dopiero niespo-
dzianka!
Helga wyciągnęła do niego rękę.
- Słyszałam o panu bardzo wiele - powiedziała -a przede wszystkim, że
jest pan bardzo, ale to bardzo mądry!
Pan Vanderfeld uścisnął jej rękę, zwracając się jednocześnie do księcia:
-Nie ukrywam, że jestem zdumiony! Nie miałem pojęcia, że myśli pan o
ożenku. Słyszałem raczej, że od lat chwali pan sobie stan kawalerski.
- Do tej pory istotnie tak było - odparł książę -ale ujrzawszy pannę
Grosvenor zrozumiał pan bez wątpienia, dlaczego zmieniłem zdanie.
- Naturalnie, naturalnie! - potwierdził pan Vanderfeld skwapliwie, jakby
zrozumiał, że ten komplement powinien był wyjść z jego ust.
- Proszę pozwolić, napełnię pański kieliszek - powiedział książę wesoło.
- Musi pan wypić za nasze zdrowie i szczęście. Jednocześnie oboje z Helgą
wierzymy, że nie zdradzi pan naszej tajemnicy nawet słowem.
- Może mi pan zaufać, książę - oświadczył pan Vanderfeld ochoczo - ale
dlaczego pana narzeczeństwo musi być trzymane w tajemnicy?
- Przykro mi oznajmić, lecz moja narzeczona jest w żałobie po stracie
matki - wyjaśnił książę. Gdyby wyszła za mąż, czy choćby ogłosiła swoje
zaręczyny, nim minie roczny okres żałoby, w Anglii zostałoby to uznane za
krańcowy objaw nieczułości i braku serca.
- Roczny! - wykrzyknął pan Vanderfeld. - W Ameryce nie mamy takiego
zwyczaju.
- Ale tutaj mu hołdujemy - odparł książę - co zostało, jeśli tak można
powiedzieć, usankcjonowane przez samą królową.
- Tak, tak, pamiętam - stwierdził pan Vanderfeld. -Jej Królewska Mość
nosiła żałobę po księciu Albercie przez wiele lat.
- Rozumie pan teraz, jak zaszokowany byłby dwór, gdyby rozeszła się
wiadomość o naszych zaręczynach.
- Może pan być pewien, że nie powiem o tym nikomu - powtórzył pan
Vanderfeld.
Helga miała wrażenie, że jego początkowe rozczarowanie na wieść o za-
ręczynach księcia minęło, ustępując miejsca zadowoleniu, że jest pierw-
R
L
T
szym wtajemniczonym. W jego tonie brzmiała szczerość, gdy podniósł kie-
liszek, mówiąc:
- Pragnę państwu życzyć wielu lat szczęścia małżeńskiego oraz, oczywi-
ście, wielu pociech, które odziedziczą kiedyś tę piękną rezydencję!
Helga wyglądała na zmieszaną, więc książę powiedział pospiesznie:
- Wprawił pan w zakłopotanie moją narzeczoną! Sądzę, że powinniśmy
pójść do srebrnego salonu, gdzie czeka już pańska córka.
Pan Vanderfeld otworzył usta, jakby chciał zauważyć, że jego córka bę-
dzie z pewnością rozczarowana wiadomością o stracie wszelkich szans na
zostanie księżną, ale przypomniawszy sobie o danej obietnicy, powiedział:
- Jestem pewien, że panna Grosvenor i Virginia zaprzyjaznią się szybko.
- Ja też tak myślę - zgodził się książę. - Helga jest ogromnie zaintereso-
wana pańskim ranczem w Teksasie, gdzie hoduje pan, o ile dobrze sie
orientuję, wspaniałe konie!
- Z przyjemnością je panu pokażę, książę - odparł pan Vanderfeld.
Kiedy dołączyli do reszty gości, którzy pili szampana w srebrnym salo-
nie, Helga pomyślała, że chyba nigdzie indziej nie można by znalezć po-
dobnej kolekcji pięknych i eleganckich kobiet, z wyjątkiem, być może, sce-
ny Gaiety Theatre. Również panowie wyglądali imponująco w wieczoro-
wych strojach i Helga rozumiała doskonale Virginie Vanderfeld, która roz-
glądała się wokół z nabożnym podziwem.
Virginia była bardzo ładną dziewczyną z mocno zarysowaną brodą i wło-
sami zaczesanymi do tyłu w stylu wylansowanym niedawno przez Charlesa
Dana Gibsona. Helga uznała takie uczesanie za znacznie bardziej twarzowe
niż dość niezgrabne koki upinane przez większość pań na czubku głowy.
Doszła też do wniosku, że może skopiować tę fryzurę i nie będzie się czuła
niestosownie.
Wiele obecnych w salonie pań, skrzących się od klejnotów, z diademami
we włosach, patrzyło na nią zdziwionym wzrokiem, nie mogąc zapewne
zrozumieć, dlaczego znalazła się w ich towarzystwie. Niebawem jednak
znalazły wyjaśnienie, co Helga zrozumiała intuicyjnie, jakby czytała w ich
myślach: zdecydowały, że książę musiał ją zaprosić ze względu na pannę
Vanderfeld, która była równie młoda.
R
L
T
Kolacja podana w olbrzymiej, wielkopańskiej sali bankietowej, ze złoty-
mi kandelabrami na stole przybranym masą orchidei, była prawdziwą ucztą.
Helga gawędziła swobodnie z panami siedzącymi po obu jej stronach. Tyl-
ko jeden z nich okazał niejaką ciekawość, pytając, kim ona jest i dlaczego
nie spotkali się wcześniej, ale udało jej się zbyć jego pytania wcale zręcz-
nie. Dopiero gdy panie przeszły do salonu, Helga stała się przedmiotem
subtelniej szej i znacznie bardziej przenikliwej indagacji.
Hrabina Carrington, grająca rolę gospodyni i pani domu, była - prócz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]