They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ce wieku. Nadal jednak wszyscy tu obecni pozostawali irytująco młodzi. Pewne
przewidywane możliwości działania, jakie lord ustalił w czasie podróży, właśnie
brały w łeb. Wpatrywało się w niego dziesięć par oczu. Zdawało się, że wszystkie
z wyrazem oczekiwania. El Korin za jego plecami milczał, jakby mu język ucięto.
 Jestem Jugorian Tosse Matel-Garanso, lord w służbie Jego Wysokości Mi-
łościwego Ataela Toho  odezwał się Garanso, odymając się niczym żaba, która
właśnie połknęła sąsiadkę z tego samego liścia.
Chłopcy podnieśli się prawie jednocześnie ze swoich siedzisk i ukłonili się.
Niezbyt głęboko. Raczej zupełnie płytko.
 Mikel Kaemo Arn-Kallan  przedstawił się Arn-Kallan.  Z tymi samy-
mi tytułami.
Od razu zaczął mówić w lengore, chcąc okazać uprzejmość większą niż je-
go towarzysz, który właśnie bez zaproszenia zasiadł na ławce i roztaczał wokół
aurę arogancji. Młodzi zignorowali jednak Garanso, całkowicie skupiając uwagę
na Arn-Kallanie. Te uważne, taksujące spojrzenia w pewien niepokojący sposób
kojarzyły mu się ze spojrzeniem kota, który ocenia właśnie pulchność napotkanej
myszy.
 Pozdrowienie  odezwał się wreszcie przysadzisty, pyzaty chłopak, robiąc
krok do przodu.  Jestem Koniec, Mówca w randze mistrzowskiej.
 Promień. Iskra, z tym samym tytułem i dodatkami  długowłosy z jastrzę-
bim nosem świadomie sparodiował prezentację Arn-Kallana.
84
Przedstawiali się kolejno, a  w randze mistrzowskiej powtarzało się jak re-
fren. Arn-Kallan zorientował się, że ma przed sobą reprezentację większości ma-
gicznych profesji. Tylko co oni tutaj, na Aaskę Pana, robili?
 Mistrzowie. . . !  prychnął Garanso obelżywie, jakby wypluwał pestkę. 
Drogi lordzie, jak to są mistrzowie, to niech mi rybi ogon wyrośnie! Czy to są
w ogóle czarodzieje, oto pytanie! Szczenia. . . agh!  W tym momencie lord Ko-
niuszy gruchnął na ziemię z trzaskiem. Po drodze zawadził brodą o kant stołu
i przygryzł sobie język. Przyciskał teraz dłonią usta, a gdyby na drodze jego wzro-
ku przypadkiem pojawiła się mucha, padłaby martwa, nie zdążywszy zabzyczeć.
 Rybi ogon też da się zrobić  rzekł któryś z magów w nienagannym nor-
thlanie. Inni wyraznie dławili się śmiechem. Garanso z pomocą Koreta pozbierał
się z podłogi, po czym z niedowierzaniem obejrzał zniszczoną ławkę. Jej nogi nie
wyłamały się, lecz po prostu zniknęły, pozostawiając po sobie cztery króciutkie
kikuty, ścięte z jubilerską precyzją.
 Może jeszcze jakieś dowody? Umiemy całkiem sporo. Tylko przedmiot
eksperymentów może się nieco sfatygować  ciągnął z uciechą ten sam głos
i Arn-Kallan zorientował się, że należy do chłopca, który przedstawił się jako
Iskra.
 Nie ośmielicie się!  wybełkotał Garanso. Na jego twarzy złość walczy-
ła z obawą. Postawy bezczelnych młodzieńców wykazywały jednak, że mogą się
ośmielić. Spotkanie zaczęło toczyć się w niepożądanym kierunku, więc Arn-Kal-
lan uciął pospiesznie:
 Dziękujemy. Więcej nie trzeba. Chcę natomiast. . .
W tym momencie zbliżył się do niego wysoki, kędzierzawy chłopak, który
do tej pory stał z boku  milczący i nieruchomy tak, że niemal trudno było go
odróżnić od słupów podtrzymujących strop. Posłał lordowi na wpół przeprasza-
jący uśmiech, po czym ostrożnie dotknął szpilki spinającej jego płaszcz. Pochylił
się, oglądając ją uważnie, a potem wyciągnął z tkaniny i przysunął bliżej światła.
Arn-Kallan zastanowił się mimochodem, jak duże zapasy cierpliwości ma jeszcze
na składzie.
 Kłos!  powiedział któryś z chłopców, a lord usłyszał w jego głosie na-
bożne zdumienie.
Szpila miała rzeczywiście kształt kłosa. Trzpień zachował naturalną barwę
złotego kruszcu, lecz wyżej metal pokryto zieloną emalią, jakby kłosek był nie-
dojrzały. Był to tani drobiazg, lecz Arn-Kallan cenił go i lubił, gdyż poręczny
klejnocik stanowił podarek od królowej.
 Zielony kłos!  wędrowały od ust do ust słowa, jakby zwykła spinka była
czymś absolutnie nadzwyczajnym.
 To pewnie on.
 On? Myślisz, że on?
 Z pewnością. Jest naznaczony.
85
Lord wziął głębszy oddech. Wyjął szpilkę z palców wysokiego maga i na po-
wrót wpiął w płaszcz.
 Zostałem zobowiązany do wyjaśnienia, co członkowie Kręgu Magów ro-
bią na northlandzkiej ziemi  starał się, by zabrzmiało to bardzo stanowczo
i oficjalnie.
 Czekaliśmy na ciebie. I Ona cię przysłała  usłyszał odpowiedz.
Bezwiednie dotknął prezentu od królowej.
 Nie. To tylko podarunek od królowej. Przysyła mnie Jego Wysokość Atael.
Lekka konsternacja. Wymiana spojrzeń, drobne gesty, jakby chłopcy wysyłali
sobie ustalone sygnały. Wreszcie decyzja.
 Nie szkodzi. Ona wie lepiej. Mieliśmy czekać na kogoś ze znakiem. Przy-
byłeś. Powiesz nam, co dalej robić.
Arn-Kallan doznał przerażającego wrażenia, że właśnie został wciągnięty
w sam środek jakiegoś spisku, o którego istnieniu do tej pory nie miał pojęcia, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl