They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Za zdrowie naszej syreny. Niech schnie w spokoju!
* * *
Wielmożny Palgir był albo istotnie bardzo rozwścieczony, albo nagle wezbrało w nim poczucie
godności  rezultaty nie dały na siebie długo czekać. Nie minęła nawet godzina, kiedy Stalowego
odszukał na sali oficjalnie usztywniony kamerdyner piastujący przed sobą niewielkie, płaskie pudeł-
ko. Stanął przed magiem i otworzył je gestem jubilera prezentującego swoje wyroby ze słowami:
 Z wyrazami szacunku od jaśnie wielmożnego pana Palgira Minao-Terne.
Na dnie pudełka spoczywała pojedyncza rękawiczka z czerwonego safianu. Młody mag podniósł
ją w dwóch palcach, unosząc brwi w niemym zdumieniu.
 A gdzie druga? Zgubiłeś po drodze? Czy może ukradłeś?  spytał z kpiną. Mentalna fala
uczucia niepewności i urazy ze strony sługi była oznaką, że powiedział coś niezupełnie odpowied-
niego. Już to, że dotknął rękawiczki, miało najwyrazniej znaczenie.
489
 Czy mam rozumieć, że wielmożny pan przyjmuje wyzwanie?
Aha, więc o to chodziło. Czy nie można było powiedzieć tego w normalny sposób, nie bawiąc
się w niezrozumiałe symbole? Stalowy niedbale wrzucił rękawiczkę na powrót do puzderka.
 Przyjmuję.
 Pan powinien mieć ją przy sobie w dniu pojedynku  zwrócił mu uwagę służący, a ton
jego głosu sugerował, że z chwili na chwilę traci szacunek dla nieokrzesanego młodzika. Wyjaśnił,
że starcie odbędzie się dnia następnego, równo o godzinie jedenastej, na małym dziedzińcu obok
smętnika. Panu Palgirowi, jako stronie poszkodowanej, przysługuje wybór broni. Stalowy schował
rękawiczkę w fałdzie szarfy. Sługa wycofał się, złożywszy sztywny ukłon.
 Prościej byłoby, gdybyśmy wyszli na chwilę i zwyczajnie dałbym mu po pysku  wymam-
rotał Stworzyciel do siebie, wzruszając ramionami.
Arn-Kallana, nieco już zaprószonego wypitym winem, cała sprawa raczej śmieszyła. Doskonale
zdawał sobie sprawę, że ktoś o talencie Stworzyciela nie da się zarżnąć z tak idiotycznego powo-
du jak pojedynek o zranioną ambicję. Rozpijając kolejny pucharek, opowiedział zaciekawionemu
Lengorchianinowi o starej tradycji rzucania rękawicy. Jeszcze za czasów dzieciństwa lorda czerwo-
na barwa oraz rękawice pewnego określonego fasonu zarezerwowane były wyłącznie dla szlachty.
Utarło się, że są oznaką szlacheckiego honoru. Obecnie zmieniło się prawo i przywilej przywdzie-
490
wania drogiego szkarłatu otrzymali również mieszczanie, lecz nadal przekazywanie przeciwnikowi
czerwonej rękawiczki jest uznawane za symboliczne. Skoro utraciło się część godności, należy ją
odzyskać  zwykle odbierając swą własność trupowi. Zwycięzca bierze obie. Niektórzy awantur-
nicy zbierają całe kolekcje takich par.
Stalowy potraktował ten epizod bardzo lekko. Pojedynkowa rękawica noszona w szarfie nie cią-
żyła mu w najmniejszym stopniu. Zabawa toczyła się dalej  ożywiona jeszcze nieoczekiwanym
skandalikiem oraz coraz większą ilością spożywanych trunków. Oglądano popisy żonglerów, pie-
śniarzy i żywe obrazy. Królowa z wyrozumiałym uśmiechem przyglądała się, jak jej stateczni dwo-
rzanie rozgrywają między sobą zawody w chwytaniu na klingę szpady krążków z kandyzowanych
jabłek. Jakiś młody człowiek złapał w objęcia drewnianą figurę żniwiarki i puścił się z nią w tany, ku
uciesze rozbawionych widzów dowcipnie rozwodząc się nad niezwykłymi przymiotami swej part-
nerki, sławiąc jej skromność i błogosławioną małomówność. Wśród tych rozrywek Stalowy wręcz
zapomniał o czekającej go następnego dnia konfrontacji. Przypomniał mu o niej dopiero następca
tronu, z którym los zetknął maga na zewnętrznym tarasie, gdzie wyległa większość uczestników
balu, by podziwiać sztuczne ognie. Na tle ciemnego nieba rozwijały się z hukiem złote, zielone
i czerwone kwiaty, które kwitły nie dłużej niż dwa uderzenia serca. Może właśnie z tego powodu ten
nietrwały ognisty ogród był tak fascynujący i upragniony.
491
 Palgir zapewne wybierze rapiery  odezwał się Toroj, stając niespodzianie tuż obok Stalo-
wego. Nie odrywał oczu od widowiska na niebie.  Umiesz walczyć na rapiery?
 Nie.
 No, to on cię zabije  stwierdził chłopiec z rozczarowaniem.
 Nie.
 Tak.
 Bredzisz.
 Jak ty do mnie mówisz!?  rozgniewał się królewicz.  Jestem z królewskiego rodu i należy
się do mnie zwracać z szacunkiem!
 Bredzisz, Wasza Wysokość.
 O! Ten jest piękny!  zachwycił się Toroj na widok biało-złotej fontanny sypiącej ku ziemi
lśniące gwiazdki.  Stanowczo uważam, że powinieneś potraktować tę sprawę poważnie  dodał
już całkiem innym tonem.  Głupi czy nie, Palgir jest bardzo dobrym fechmistrzem. Może cię
poranić, a nawet zabić i sam mój ojciec ci nie pomoże.
 Cóż to jest śmierć..?  odezwał się lekceważąco Promień, nagle stając za nimi.  Zaledwie
zmiana miejsca pobytu. Któż by to traktował poważnie?
492
Jego protekcjonalny ton nastroił Toroja agresywnie. Promień działał mu na nerwy. Od czasu
niesławnego starcia pod wieżą, królewicz w obecności maga czuł się nieswojo, jakby miał coś na
sumieniu. Paradoksalne  czuł się też gorszy. Raptem zarówno zachwycające widowisko na niebie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl