[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skręca i ma szalone wiry. Aódeczka zbliżała się, nie było czasu do stracenia
Gwałtownie poruszyłem wiosłami w gryfach, skierowując swoją łódz wprost na
nadpływającą. Po minucie łodzie zrównały się ze sobą. Zgrzytnęły burty. Chwyciłem
łańcuch i podałem go nieznajomej, zatrzymując jednocześnie jej łódkę za brzeg
ostrego dzioba.
Ach, panie! Dziękuję! Co za szczęście... byłabym się rozbiła. Rzeka porwała mi
wiosło! Aódka uderzyła o jakąś zaporę i woda przesiąka! wołała niezwykle
dzwięcznym głosem, który podziałał na mnie silnie i uświadomił, że mam przed sobą
inteligentkę.
Proszę na moją łódkę, niech mi pani poda rękę! zawołałem, wyciągając do niej
ramię.
Ależ co znowu!? Niech mi pan tylko pożyczy jedno wiosło. Z jednym pan sobie
poradzi?
Musi pani przejść na moją łódz, pani ma całe stopy w wodzie. Proszę!
Nie! Dopłynę do brzegu, wyleję wodę z łódki i z pana wiosłem powrócę do
domu.
Ogarnęło mnie szalone pragnienie postawienia na swoim.
Proszę na moją łódz i ani chwili do namysłu! Aódkę przyholuję do brzegu.
Głos mój miał widocznie szczególny akcent, gdy: nieznajoma nie opierała się więcej.
Spojrzała na mnie badawczo. Oczy jej na tle jasnej, drobnej twarzy błyszczah nawet
w nocy. Ciemne, wyraziste brwi rysowały si^ malowniczo na białym czole pod
gładko zaczesanym
Dziedzictwo
105
ciemnymi włosami okrytymi kwiecistą chusteczką. Powstała, jednak znowu zawahała
się.
Proszę panią powtórzyłem z naciskiem. Podała mi obie ręce i niesłychanie
zręcznie przeskoczyła
z chyboczącej się łódeczki na moją łódz. Trzymając mocno jej drobne dłonie,
posadziłem ją na ławeczce i wówczas dopiero zacząłem przymocowywać do siebie
obie łodzie. Gdy skończyłem i łańcuch wyprężył się, utrzymując za sobą łódkę
przybyłej, wtedy biorąc za wiosła, spojrzałem na swego gościa. Patrzyła na mnie
ciekawie. LSmiechnąjem się.
Musimy się sobie przedstawić. Jestem Pobóg... zKrąża.
Brwi na jej czole ze zdumienia zbiegły się w śliczny łuk.
Pan żartuje! Czyżby to był dalszy ciąg mojej przygody? Pobóg z Krążą?! Mógł
pan również powiedzieć... upiór z Krążą, bo to na jedno wychodzi.
Zrobiło mi się dziwnie przykro.
Więc i pani...
Nie skończyłem, gdyż podała mi żywo rękę i uśmiechnęła się wdzięcznie.
Przepraszam pana. Na upiora oczywiście pan nie wygląda. Zresztą... nawet
upiorowi dziękowałabym za ocalenie mnie od niebezpieczeństwa, w jakim byłam.
Nazywam się Teresa Oriiczówna, a mieszkam obecnie u mego stryja Orlicza w
Porzeczu. Wypłynęłam sobie na rzekę, na spacer, zamyśliłam się, wiosło mi się
zsunęło do wody, nie zdołałam uchwycić i taka przygoda! Wszak to już pózna noc
Zapaliłem zapałkę i spojrzałem na zegarek. Była akurat dwunasta. Przeraziła się, gdy
to usłyszała.
106
Helena Mniszkówna
Cóż ja teraz zrobię? załamała ręce.
Przy blasku zapałki jej oczy błysnęfy żywym ogniem, a twarz wydała się jak na
kameL Smukła, demno ubrana postać zdawała się zręczna i silna.
Już wiem! zawołała z zapałem. Dopłyniemy do brzegu, naprawimy łódkę i
z pożyczonym od pana wiosłem wrócę do domu. Jeśli mi pan zechce w tym
dopomóc.
Gdy wyraziłem wątpliwość naprawienia łódki bez żadnych narzędzi i materiałów,
zasępiła się znowu. Zacząłem ją uspokajać. Oto odpocznie na brzegu, osuszy się przy
ognisku, a o świde odwiozę ją do Porzecza.
Uśmiechnęła się.
Ale właściwie to nawet nie wiem, kto pan jest? Pobóg z Krążą, to brzmi
baśniowo. Od czasu jak mieszkam w Porzeczu, pałam pragnieniem poznania tego
zaczarowanego zamczyska, ale zwiedzać go podobno nie można. U państwa
Zatorzecłtich stryj nie bywa, wybrałam się przeto sama łodzią, by zobaczyć choć z
daleka to legendarne miejsce. A tu raptem pan, spotkany na rzece jak zbawienie i...
Pobóg z Krążą. Nadzwyczajne!
Dopłynęliśmy do miejsca, które mnie tak zainteresowało, gdy zwiedzałem las
onegdaj. Olbrzymie sosny i jodły zwieszały tu swe gałęzie nad ciemną wodą.
Opowiem pani, dlaczego jestem w Krążu, ale teraz przybijamy do brzegu.
Pod te jodty...?
Tak, jesteśmy niczym w puszczy dziewiczej. Nie będzie tu niestety tygrysów,
szakali ani okularników zaśmiałem się. Najwyżej wystraszymy dzika.
Ddedzlctwo
107
Czy to konieczne wyładowywać-? Możemy przecież od razu popłynąć w górę
rzeki, jeżeli pan taki uprzejmy i chce mnie odprowadzić.
Rozpalimy ognisko, pani się ogrzeje i wysuszy sobie ubranie i obuwie...
Ach, to mi nie zaszkodzi. A te lasy na pewno należą już do Krążą. Blask ognia
gotów ściągnąć kogo ze straży, zrobią nam nieprzyjemność.
Biorę to na siebie, proszę być spokojna. Wysiadamy.
Wahała się i nie była zdecydowana, co robić. Ująłem ją silnie za obie ręce i prawie
zniosłem z łodzi na brzeg. Był suchy i bujną trawą porosły. Stanęła bezradnie pod
jodłą, drżała trochę, nie wiem ze zmęczenia, czy z lęku, który w niej wyczuwałem.
Umocowawszy łódz przy grubym pniu drzewa, skłoniłem się przed nią ledwo
majaczącą w gęstym cieniu jodeł.
Proszę, niech pani przestanie uważać mnie za upiora. Jestem Pobóg, ale żywy i
nic z Krążem nie mający wspólnego, bo zaledwie od tygodnia tam mieszkam 1
wkrótce opuszczę ten istotnie zaczarowany zamek. Jestem bardzo rad, że w swojej
również przypadkowej wycieczce po rzece spotkałem panią. Bądzmy przeto jak
pątnicy zbłąkani w puszczy, którym wesoło i dobrze. Zabieram się do rozpalenia
wielkiego ogniska.
Ja panu pomogę, urządzimy olbrzymi stos! zawołała z ożywieniem, nagle
rozweselona.
Trochę po omacku szukaliśmy suchych gałęzi. Obłamywałem susz z niskich
odziomków jodeł i wkrótce rozpaliłem stosik. Ona rzuciła nań również sporą więz
108
Helena Mniszkówna
chrustu. Buchnął duży płomień, rozjaśniając przestrzeń wokół nas. Panna Teresa
krzątała się żwawo i ciągle podsycała ognisko. Była ożywiona, swobodna i bardzo
miła. Wysoka, smukła, ale nie chuda, zgrabna, w ruchach dziwnie harmonijna.
Zficzne ciemne oczy wdzięczyły się mimo woli, ale nie było w niej kokieterii
celowej, lecz naturalny porywający wdzięk. Ubrana była w ciemną, lekką sukienkę.
Miała białą, długą szyję ładnie wychyloną z wycięcia sukni. Nie była pięknością
klasyczną, lecz bardzo ładna, a przede wszystkim niesłychanie urocza w swym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]