[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie doceniłem jej.
Kiedy zaatakowała po raz drugi, owinęła łapy wokół moich ramion niczym imadło i chwyciła mnie
zębami pod żuchwą. Trzymała coraz pewniej i sięgała do tchawicy. Pozwoliłem, by przewróciła mnie na
grzbiet, tak żebym mógł kopnąć ją w brzuch tylnymi łapami. Puściła mnie tylko na sekundę. Była szybka,
skuteczna, nie bała się. Chwyciła mnie za ucho i poczułem eksplodujący żar, zanim zastąpiła go wilgoć krwi.
Kiedy się wykręciłem, rozerwała mi skórę zębami. Rzuciliśmy się na siebie, pierś w pierś. Sięgnąłem jej
gardła, chwytając w zęby skórę i futro. Wymknęła mi się zwinnie, jakby była stworzona z wody.
Złapała mnie za pysk. Poczułem jej kły szorujące po kości. Poprawiła uchwyt i teraz liczyło się tylko
jedno.
Moje oko.
Rzuciłem się do tyłu, rozpaczliwie próbując ja obezwładnić, zanim zniszczy mi twarz i wyłupi oko. Nie
miałem dumy. Skomliłem i kładłem uszy po sobie, próbując okazać poddaństwo, ale nie zwracała na to
uwagi. Spomiędzy jej zaciśniętych szczęk wyrwał się warkot, który przeniknął wibracjami moją czaszkę.
Moje oko eksplodowałoby od niego, gdyby nagle nie ucichła.
Jej kły przesunęły się bliżej mojego oczodołu. Mięśnie mi drżały. Były przygotowane na ból.
Nagle wilczyca zaskomliła i wypuściła mnie. Wycofałem się, potrząsając głową. Krew zalewała bok
mojej głowy, ucho wciąż krzyczało z bólu. Zobaczyłem, jak biała wilczyca kuli się poddańczo przed dużym
szarym wilkiem. Czarny stał tuz za nim, z uszami podniesionymi w gniewie. Sfora powróciła.
Szary wilk zwrócił się ku mnie. Zobaczyłem, jak uszy białej wilczycy natychmiast unoszą się,
porzucając poddańczą formułę. Gdy się do niej nie zwracał, wszystko w niej jeżyło się z buntu. Jej ciało
mówiło: Poddaję się, ale tylko póki patrzysz . Wilczyca utkwiła we mnie wzrok. To była grozba teraz to
rozumiałem. Miałem zająć miejsce w hierarchii sfory niżej od niej albo znowu będę musiał z nią walczyć. I
może wtedy sfory nie będzie w pobliżu, by ją powstrzymać.
Nie byłem gotów na to, żeby się wycofać.
Odwzajemniłem spojrzenie.
Szary wilk zrobił kilka kroków w moja stronę, przesyłając mi obrazy mojej zmasakrowanej głowy.
Ostrożnie obwąchał moje ucho. Miał się na baczności, bo pachniałem coraz mniej wilkiem, a coraz bardziej
człowiekiem. Moje dziwne ciało pracowało ciężko, by uleczyć rany i przenieść mnie do innej formy. Nie było
wystarczająco zimno, żebym mógł pozostać w wilczej skórze.
Biała wilczyca mierzyła mnie wzrokiem.
Czułem, że nie zostało mi dużo czasu. Mój mózg znowu zaczął się rozciągać.
Szary wilk warknął, a ja szarpnąłem się, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że kieruje swój gniew pod
adresem wilczycy. Odsunął się ode mnie, wciąż warcząc. Czarny wilk też warczał. Biała wilczyca zaczęła się
cofać. Jeden krok, potem drugi. Zostawili mnie.
Przeszły mnie ciarki. Przemieniałem się. Szary wilk Beck kłapnął zębami na wilczycę, odpychając ją
ode mnie. Ratowali mnie.
Biała wilczyca po raz ostatni spojrzała mi w oczy& Do następnego razu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]