[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie pójdzie nam łatwo.
Ashe najwyrazniej nie spał.
- Co one mogą zrobić? - odpowiedział Ross pytaniem.
- Nie wiem. Jakoś mi się nie chce wierzyć, by zdołały teleportować wojsko do bazy
Aysawców, czego oczekuje Torgul. %7łołnierzom nie wyszłoby chyba na dobre, gdyby po
dotarciu na miejsce zostali zdziesiątkowani przez nieznaną broń.
Słowa Ashe'a uspokoiły Rossa. Poznawał ten ton. Ashe analizował problem, chętny
jak dawniej do przedyskutowania wszelkich trudności.
- Nie, frontalny atak to złe rozwiązanie. Zbyt mało wiemy o wrogu. Jedna rzecz mnie
zastanawia: dlaczego Aysawcy tak nagle przyspieszyli tempo?
- Skąd przypuszczenie, że w ogóle przyspieszyli?
- No cóż, zgodnie z tym, co tu słyszałem, upłynęły trzy lub cztery tutejsze lata, odkąd
po raz ostatni jakieś urządzenia nie z tej ziemi przeniknęły do tubylczej cywilizacji...
- Masz na myśli instalacje w rodzaju wabika zamontowanego na rafie w pobliżu
zamku Zahura? - Ross przypomniał sobie opowieść Loketha.
- Te i podobne. Na przykład kto dokonał udoskonalenia silników napędzających
okręty Tułaczy? Torgul twierdzi, że są przekazywane z floty do floty, ale nikt nie jest pewien,
gdzie to się zaczęło. Aysawcy rozpoczęli swoje dzieło z rozwagą, teraz jednak szybko się
uwijają. Wszystkich ataków na stanice dokonali niedawno. Pod byle pretekstem w ciągu
jednej nocy rozwalili cytadelę Foanna. Skąd ten pośpiech po ostrożnym początku?
- Może doszli do wniosku, że pokonanie tubylców to bułka z masłem i że nie muszą
się obawiać oporu? - podsunął Ross.
- Niewykluczone, że ich hardość zamieniła się w arogancję, kiedy nie napotkali
godnych siebie przeciwników. Z drugiej strony możliwe, że coś ich pogania i grunt im się pali
pod nogami. Gdybyśmy poznali zastosowanie tych pylonów, moglibyśmy odgadnąć ich
motywy.
- Chcesz spróbować zmienić przyszłość?
- To też brzmi arogancko. Poza tym czy potrafimy, choćbyśmy nawet chcieli? Nikt nie
próbował tego na Ziemi. Skutki mogą być nieobliczalne. Nie do nas należy wybór.
- Jednego nie mogę zrozumieć - powiedział Ross. - Dlaczego Foanna opuściły
cytadelę i pozostawiły ją na pastwę zdobywców? Co z gwardzistami? Czy i oni po prostu
sobie poszli? - Usiłował wykryć każdą niestosowność w postępowaniu przedstawicielek obcej
rasy.
- Większość z nich uciekła podziemnymi tunelami. Reszta rozbiegła się na wszystkie
strony na wieść o zniszczeniu kutrów - odparł Ashe. - Ale dlaczego Foanna porzuciły swoją
cytadelę, nie wiem. Same powzięły decyzję.
I znów odgrodziła ich niewidzialna bariera. Ross nie zamierzał jednak tym razem dać
się spławić, zdecydowany przywołać Ashe'a do rzeczywistości.
- Ich twierdza to chyba pułapka, najlepsza na całej planecie! -Ta myśl była czymś
więcej niż tylko prowokacją mającą przykuć uwagę Ashe'a; to była prawda! Idealna pułapka
na Aysawców. - Jeszcze nie rozumiesz? - Ross usiadł na koi i postawił stopy na podłodze. -
Nie rozumiesz? Jeśli Aysawcy wiedzą cokolwiek o Foanna, a założę się, że wiedzą i chcą się
dowiedzieć całej reszty, nie omieszkają odwiedzić cytadeli. Nie zadowolą ich raporty z
drugiej i trzeciej ręki, zwłaszcza składane przez tych dzikusów. Aowców Wraków. Mają tu
łódz podwodną. Idę o zakład, że jej załoga właśnie plądruje fortecę!
- Jeśli polują na łupy - w głosie Ashe'a zabrzmiało rozbawienie - niewiele znajdą.
Foanna mają lepsze zamki niż oni klucze. Sam słyszałeś, co powiedziała Ynlan; wszystkie ich
sekrety pozostaną niezgłębione.
- Ale to jest przynęta, świetna przynęta! - argumentował Ross.
- Masz rację! - Ku uciesze Murdocka Ashe okazał wreszcie entuzjazm. - Gdyby tak
dać Aysawcom do zrozumienia, że to, czego szukają, może kosztować ich tylko odrobinę
więcej wysiłku albo odpowiednich narzędzi...
- Nie tylko płotki mogłyby wpaść do sieci! - Ross podchwycił tok myśli Ashe'a. -
Jasne, można by w nią nawet złapać grube ryby kierujące całą operacją! Tylko jak urządzić
pułapkę? Czy mamy na to czas?
- Pułapkę muszą zastawić Foanna. My wejdziemy na scenę, gdy zaskoczy sprężyna. -
Ashe znów się zamyślił. - W tej chwili trudno wymyślić cokolwiek innego z szansami na
powodzenie. Tylko że nic z tego nie wyjdzie bez zgody Foanna.
- Czas ucieka - przypomniał Ross.
- W porządku, zaraz się dowiemy. - Ciemna sylwetka Ashe'a pojawiła się na tle słabo
oświetlonej zejściówki, gdy rozsunął drzwi kajuty. - Jeśli Ynyalda wyrazi zgodę... - Wyszedł,
a Ross deptał mu po piętach.
Kobietom z ludu Foanna przydzielono na ich prośbę pomieszczenie na pokładzie
dziobowym korwety, gdzie z płócien żagli utworzono rodzaj namiotu. %7ładen z wystraszonych
Tułaczy nie śmiał podchodzić zbyt blisko. Ledwie Ashe sięgnął do skrzydła namiotu, powitał
go śpiewny głos:
- Szukasz nas, Gordoon?
- W ważnej sprawie.
- Masz rację. Myśl, która was tutaj sprowadza, warta jest rozważenia. Wejdzcie,
bracia!
Po odwinięciu skrzydła na bok zobaczyli przed sobą skłębione pasma mgły? Zwiatła?
Pastelowych dymów? Ross nie umiałby określić, co właściwie widzi; jeśli nawet miał przed
sobą Foanna, nie potrafił ich wypatrzyć wśród falujących włosów i ulotnych, wielobarwnych
szat.
- A zatem przypuszczasz, młodszy bracie, że nasz dawny dom i skarbiec stał się teraz
pułapką, w którą wpadną ci, którzy widzą w nas zagrożenie?
Ross nie okazał zdziwienia, gdy okazało się, że poznały jego pomysł, zanim któryś z
nich cokolwiek na ten temat powiedział. Wszechwiedza stanowiła jedynie cząstkę ich
nadnaturalnych zdolności.
- Tak.
- Skąd ci to przyszło do głowy? Zapewniam cię, że żaden mieszkaniec wybrzeża nie
wtargnie do najważniejszych części zamku, podobnie jak nikt nie sforsuje morskiej bramy,
chyba że za naszym przyzwoleniem.
- A jednak ja przepłynąłem przez morskie wrota, a do zatoki wpłynęła łódz podwodna
- przypomniał Ross z niejaką przyjemnością. Musiał im uświadomić, że umocnienia Foanna
nie są nie do zdobycia.
- Prawdę mówisz, młodszy bracie, ale ty masz w sobie coś wyjątkowego, co jest
zarówno twoją wadą, jak i tarczą. Prawdą jest także, iż w ślad za tobą do zatoki wpłynęła łódz
podwodna. Pewnie chroni ją pole ochronne. Być może przybysze z gwiazd mają własne
zabezpieczenia. Nie zdołają jednak dotrzeć do samego jądra, jeżeli nie otworzymy im drzwi.
Czy twoim zdaniem, młodszy bracie, spróbują je wyważyć?
- Owszem. Mając świadomość, że tam się czegoś dowiedzą, na pewno spróbują. Co
więcej, nie odważą się nie spróbować. - Ross nie miał wątpliwości. Dotychczasowe przygody
z Aysawcami nie wystarczyły mu do pełnego zrozumienia ich pobudek, jednak sposób, w jaki
rozprawili się z zespołem rosyjskich stacji czasowych, świadczył o ich gotowości do
natychmiastowej walki z każdą grozbą.
Więzniowie zatrzymani w Kyn Add widzieli w ludzie Foanna swojego wroga, choć
przecież Przedwieczni nie przeszkadzali kosmitom, gdy ci ingerowali w życie planety.
Nasuwał się wniosek, że po zdobyciu fortecy Aysawcy zechcą wydrzeć wszystkie jej ta-
jemnice.
- Pułapka z dobrą przynętą...
Ross próbował odgadnąć, która z Foanna była autorką tych słów. Falowanie
wyblakłych kolorów i bezosobowe głosy wprawiały go w dziwne zakłopotanie. Domyślał się,
że to tylko kostium sceniczny, służący do umacniania prestiżu wśród innych ras, z którymi
miały do czynienia. Trzy samotne kobiety musiały osobliwą garderobą podkreślać swój
autorytet.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]