[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jaki świat leży za oceanem? Czy istnieje jakiś gigantyczny świat, odpowiadający owym latającym,
pełzającym i pływającym potworom, które widywano na peryferiach naszej wyspy? Na ten temat
krążyły tylko podania, legendy i baśnie...
Przed trzema laty przygotowaliśmy ekspedycję. Olbrzymi statek pochłonął czterdzieści
procent naszego dochodu narodowego. Przez pewien czas utrzymywaliśmy łączność radiową;
sygnały nadeszły do nas po dłuższym czasie z jakiegoś odległego, bliżej nie określonego wybrzeża.
Wtedy usłyszeliśmy po raz pierwszy o ogromnych istotach, mglistych w oddali, przypominających
swym wyglądem ludzi. Urojenia? Nadmiar fantazji? Czy może jednak potwierdzenie wizji, jakie
przekazali nam dawni wygnańcy? Nasze środowisko, wyspa, wąskie pasmo między wybrzeżem a
naszym szklanym domem, metalowe druty, wypalane cegły - wszystko świadczyło o tym, że na tej
planecie istniała kiedyś cywilizacja. Raport z Oceanu I pozwalał mieć nadzieję, że poza
zasięgiem naszego bytu jest coś, co posiada cechy rozumne, dla nas, grzebiących się i żyjących
wśród mchu, traw i brył kwarcu, które wy nazywacie piaskiem, pozostaje jednak nieosiągalne.
Ocean I zamilkł, zaginął. To już właściwie wszystko. Nasz statek nosi nazwę Ocean II .
Chris powiódł wzrokiem po zebranych. Potem dodał:
- W naszym państwie żyje nas obecnie trochę ponad dwieście tysięcy. Nie ma już u nas
właścicieli środków produkcji.
Halowi wydało się, że w pawilonie wszyscy razem z nim głośno odetchnęli.
- Co dwa lata naród wybiera rząd. Nasz naród jest zdrowy. Osiągnęliśmy już jednak granicę
pojemności mózgu. Nie jesteśmy już w stanie dokonywać odkryć, powielamy jedynie stare. Czy
wiecie, jak to jest, kiedy chce się wykonać jakąś logiczną czynność i nagle zabraknie programu?
Nie można ustalić z góry gdzie, kiedy... Czy wiecie, jakie wiąże się z tym niebezpieczeństwo? To
paraliżuje, stwarza psychozy. Jesteśmy wybrańcami, ale i nas to w końcu nie ominie. Naszym
zadaniem jest nawiązanie z wami kontaktu, potrzebna nam jest wasza pomoc. Na razie nasz naród
nie zna tego niebezpieczeństwa w całej rozciągłości, nie zna też jego zródła. Może to błąd, tak
przynajmniej sądzimy my, na Oceanie II . Ale ten brak informacji jest oczywiście uzasadniony;
przede wszystkim nie można rozbudzać fałszywych nadziei. Nazbyt liczą na nas inni.
Ostatnie słowa Chris wypowiedział ciszej. Usiadł.
Nastąpiła przerwa. Wszyscy byli wstrząśnięci tym, co usłyszeli przed chwilą i próbowali to
wszystko zrozumieć.
Hal miał właściwie wszelkie powody ku temu, aby triumfować. Oto tamci potwierdzili jego
główną myśl, a przynajmniej podali wersję bardzo zbliżoną do jego rozumowania. A jednak nie
mógł się cieszyć. Los maluchów poruszył go. Potworne i nieprawdopodobne, że ludzie byli kiedyś
zdolni do takich machinacji.
Oczywiście słyszało się o takich sprawach. Ale oto siedzieli poszkodowani, niewidzialni
niemal gołym okiem, świadomi swego rychłego końca.
Spojrzał na Djamilę. Wstrząśnięta jak on, wpatrywała się nieruchomo przed siebie.
Sekretarka generalna wstała z miejsca. Nie mówiła dużo, ale za to konkretnie. Obiecała, że
zrobią wszystko, co tylko możliwe, aby pomóc w spełnieniu misji małych braci , jak się wyraziła.
Zaproponowała utworzenie w niedługim czasie wspólnego gremium, w celu omówienia następnych
kroków.
Chris poprosił jeszcze o zbudowanie dachu nad bazą i ochronę przed owadami.
Jedno i drugie było drobnostką, zresztą pomoc dla maluchów nie była chyba
skomplikowana.
Trudniejsze wydawało się Halowi włączenie ich do społeczeństwa ludzi dużych. Dzieli ich
prawie półtora wieku. Na ten proces nie starczy życia jednego pokolenia. Oczywiście oni też nie
stali w miejscu, musieli rozszerzać znacznie swój potencjał techniczny w porównaniu z rokiem
1990, ale tego postępu nie można chyba uznać za wystarczający? Z armatami na mrówki czy
mechanicznymi nożycami do przecinania pajęczyn trudno coś zdziałać. Ale ich działalność w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]