They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z tego miasta nie były złe.
- No, no, no, jeszcze się tu kręcisz?
Tori obejrzała się i zobaczyła Mary Alice Marshall
w obcisÅ‚ych dżinsach. Usta miaÅ‚a pomalowane na krwi­
stoczerwony kolor. Jej długie blond włosy, perfekcyjnie
zakręcone, spływały na ramiona spod dużego, białego
kowbojskiego kapelusza. W ramionach Å›ciskaÅ‚a jakieÅ› wy­
pchane zwierzaki.
- Cześć, Mary Alice. Wygląda na to, że coś upolowałaś.
Mary Alice przycisnęła zwierzaki do swych obfitych
piersi.
- Brady wygrał to dla mnie. Czy nie są śliczne? Oddam
je do domu dziecka w Bennett.
- To miłe.
- Nie powinnaÅ› tu stać taka samotna. - Mary Alice wy­
ciągnęła z kieszeni jakiś bilet. - Wez to i idz się zabawić.
- Dzięki, nie potrzebuję żadnych podarunków. Czekam
na Mitcha.
- Na Mitcha? - gÅ‚os Mary Alice zaÅ‚amaÅ‚ siÄ™ jak u chÅ‚op­
ca w okresie mutacji.
Wywiad z buntownikiem
107
- Tak. Rozmawia z burmistrzem. Jestem pewna, że za
chwilę skończy.
- Jestem już. - Jak na zawołanie zjawił się Mitch
i objÄ…Å‚ Tori ramieniem. - Chodzmy. - PociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… za
sobÄ…. - Dobranoc, Mary Alice - powiedziaÅ‚, dotyka­
jąc ronda kapelusza i nie czekając na odpowiedz byłej
kochanki.
- MiÅ‚ej zabawy z Bradym - dodaÅ‚a Tori, posyÅ‚ajÄ…c Ma­
ry Alice uśmiech.
- Co ci powiedziaÅ‚a? - spytaÅ‚ Mitch, kiedy odeszli kil­
kanaście kroków.
- Nic wielkiego. Chciała mi tylko pokazać, gdzie jest
moje miejsce i życzyła miłego spędzenia czasu, dopóki
nie dowiedziała się, że jestem z tobą.
- Cała Mary Alice.
- Jej ciągle na tobie zależy.
- Nie. Ona jest po prostu zazdrosna.
Czy przystojna blondynka z dużym biustem i mnó­
stwem pieniędzy mogła być o nią zazdrosna?
- Niemożliwe.
- To prawda. Uwierz mi, znam jÄ… bardzo dÅ‚ugo i potra­
fię czytać z jej twarzy. Zazdrości ci niezależności. Kiedyś
podobnie jak ty chciała stąd wyjechać, ale bała się ojca.
- To przykre.
- Ale to nie nasza sprawa. Chodz, zagramy w kosza, za­
wsze wygrywam.
Za pierwszym rzutem umieścił piłkę w koszu i na ich
głowy posypały się różne zwierzaki.
Kristi Gold
108
- Jakie zwierzątko wybierasz, moja damo? - zażartował.
Tori zastanawiała się przez chwilę, ale zanim dokonała
wyboru, Mitch powiedział za nią:
- Wybieramy małpkę.
- ProszÄ™ bardzo - powiedziaÅ‚ wÅ‚aÅ›ciciel i wrÄ™czyÅ‚ mi­
niaturową małpkę z żółtego plastiku.
- Ale ja chciaÅ‚am tygrysa - zaprotestowaÅ‚a rozczarowa­
na Tori.
- Pomyślałem, że małpka będzie pasowała to twoich
rannych pantofli.
- Masz rację - podchwyciła z entuzjazmem. - Musimy
dać jej jakieś imię.
- Przypomina mi burmistrza, więc możesz nazwać ją
Lanham.
Tori roześmiała się.
- Masz rację. To będzie Lanham. W skrócie Lanny.
Mitch ponownie objÄ…Å‚ jÄ… ramieniem.
- Co teraz?
- ChcÄ™ cukrowÄ… watÄ™.
- Zaraz spełnię twoje życzenie.
Tori czekaÅ‚a na Mitcha i szukaÅ‚a w tÅ‚umie znajo­
mych twarzy, ale nie rozpoznaÅ‚a nikogo z dawnych cza­
sów. Tak dawno stąd wyjechała, że pewnie i jej nikt nie
pamiętał.
Kilka minut pózniej wrócił Mitch z obłokiem różowej
waty cukrowej.
- Wspaniała.
Smak pierwszego kawałka waty cukrowej, zapach pie-
Wywiad z buntownikiem 109
czonych ciastek i prażonej kukurydzy wywoÅ‚aÅ‚y wspo­
mnienia z dzieciÅ„stwa. Ale nie wtedy, tylko teraz wszyst­
ko wydawało się jej nadzwyczajne. Po raz pierwszy miała
przy swym boku mężczyznÄ™, którego uÅ›miech powodo­
wał w jej sercu cudowny niepokój.
- Co powiesz o przejażdżce na koniu? - spytał Mitch,
odrywając kawałek waty i wkładając ją do ust.
- To nie dla mnie. Może raczej pojezdzimy na diabel­
skim młynie?
Mitch roześmiał się.
- Nie wiedziałem, że masz naturę kamikadze.
Ustawili siÄ™ w kolejce. Mitch stanÄ…Å‚ za niÄ… i objÄ…Å‚ w talii,
a Tori z trudem oparła się chęci wyrzucenia małpki i waty
cukrowej i schowania siÄ™ w jego ramionach.
Kiedy koło się zatrzymało, Tori pierwsza wdrapała się
do czerwonego samochodu a Mitch podążyÅ‚ za niÄ…. Po za­
mocowaniu barierek ochronnych koło zaczęło się obracać.
Mitch objÄ…Å‚ jÄ…, pozbawiajÄ…c prawie oddechu.
- Mitch, czy mogę zadać ci jedno pytanie?
- Myślałem, że zapomniałaś o wywiadzie.
- To nie ma nic wspólnego z wywiadem.
- Pytaj.
- Czy całowałeś się kiedyś w takim miejscu?
Mitch zdjÄ…Å‚ kapelusz, przeczesaÅ‚ palcami wÅ‚osy i po­
nownie umieścił kapelusz na głowie.
- PamiÄ™tam, że zrobiÅ‚em to raz, kiedy miaÅ‚em trzyna­
ście lat i dostałem po buzi.
- Ja bym cię nie uderzyła.
110 Kristi Gold
- NaprawdÄ™ chcesz, bym ciÄ™ pocaÅ‚owaÅ‚ na oczach ca­
Å‚ego miasta?
- Nie chcę, jeśli to zrujnuje twoją reputację...
Przerwał jej słowa pocałunkiem miękkim i słodkim jak
wata cukrowa. Tori przestaÅ‚a czuć obroty koÅ‚a i umiarko­
wanÄ… bryzÄ™, która zaczęła opÅ‚ywać jej twarz. Zwiat prze­
staÅ‚ istnieć. Dotyk jego ciepÅ‚ych warg otuliÅ‚ jÄ… falÄ… gorÄ…­
ca. Czuła tylko głęboki pocałunek Mitcha, który wymazał
z jej pamięci wszystkie myśli.
Wkrótce koło się zatrzymało, przerywając czarowne
chwile. Mitch pomógÅ‚ jej wyjść z samochodu, a kiedy sta­
nÄ™li na ziemi, wokół rozlegÅ‚y siÄ™ gwizdy Å›wiadków ich po­
całunku. Ktoś nawet krzyknął:
- No, dalej, Gus.
Zawstydzona Tori odwróciÅ‚a siÄ™ do Mitcha i zaczerwie­
niła się jeszcze bardziej, kiedy spostrzegła, że obok nich
stoi dziadek z przystojnÄ…, starszÄ… kobietÄ….
Nie zdawała sobie sprawy, że ich pocałunek miał tylu
Å›wiadków. Niedaleko staÅ‚a również Mary Alice. Trzyma­
ła w ręku dwa puszyste zwierzaki, a dwa inne leżały u jej
stóp. Stała i przyglądała się Tori.
Mitch uwolnił się szybko od natrętów i już po chwili szli
znów ulicą, trzymając się za ręce. Dla Tori był to magiczny
wieczór i magiczne pocałunki. Była ogromnie pobudzona.
ReagowaÅ‚a na każde jego dotkniÄ™cie, na jego zapach, na każ­
de sÅ‚owo. CzekaÅ‚a z niecierpliwoÅ›ciÄ… na dzisiejszÄ… noc zde­
cydowana spÄ™dzić jÄ… z Mitchem. Ale na razie byÅ‚a z nim tu­
taj i nie chciała zdradzić swych planów.
Wywiad z buntownikiem 111
Po jakimś czasie Tori zauważyła, że ludzie, którzy ich
mijali, zdążali w przeciwnym kierunku. Rodzice z dzieć­
mi, mÅ‚ode pary, mÅ‚odzi i starzy, wszyscy szli w stronÄ™ pa­
stwiska Hortona.
- Za kilka minut rozpocznÄ… siÄ™ fajerwerki - zauważy­
Å‚a Tori.
- Jesteś nimi zainteresowana? - spytał Mitch. - Bo ja
mam inny pomysł.
Zanim zdążyÅ‚a coÅ› powiedzieć, Mitch podbiegÅ‚ do ja­
kiegoÅ› farmera, który wraz rodzinÄ… spieszyÅ‚ siÄ™ na fajer­
werki. Rozmawiał z nim przez chwilę, a następnie wcisnął
mu coś do ręki.
- Chodz - pociÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… za sobÄ…, kiedy rodzina farmera
poszła w stronę miasta. Wdrapali się na traktor i usiedli
obok siebie. - Znowu jesteÅ›my na sianie i pod goÅ‚ym nie­
bem - powiedział nieswoim głosem.
Tori zadrżała.
- Ostatnim razem nie mieliśmy przyzwoitki, a teraz
mamy Lanny'ego - przypomniała Tori.
- Ale wtedy mieliÅ›my koc, a teraz nie mamy - zauwa­
żył Mitch.
- Czy to nie znak, żebyÅ›my zachowywali siÄ™ przyzwo­
icie?
W odpowiedzi ręka Mitcha wślizgnęła się pod żakiet
Tori.
- Mitchu Warnerze, jesteś niegodziwym chłopcem.
W odpowiedzi zaczął pieścić jej ucho.
Tori zachichotała, gdy próbował przegryzać jej szyję.
Kristi Gold
112
- Nie rób tego!
- A mogę pocałować?
- Tak, możesz.
Zapadali siÄ™ coraz gÅ‚Ä™biej w siano, a ich oddechy stawa­
Å‚y siÄ™ coraz bardziej rwane.
- Zawsze będę twoją przyjaciółką, ale dzisiejszą noc
chcę spędzić z tobą.
- I jutrzejszą noc, i następną, i wszystkie inne, dopóki
nie wyjedziesz - powiedział z rozmarzeniem.
Wracali do domu ze Stellą i Bobbym, którzy swoim
zwyczajem całowali się całą drogę. Mitch odwiózł ich do
domu, poczekał, aż weszli do środka, zatrzasnęli za sobą
drzwi i dopiero wtedy skierowaÅ‚ samochód w stronÄ™ wÅ‚as­
nego domu. Gdy byli już na miejscu, pomógÅ‚ Tori wy­
siąść i zanim otworzyÅ‚ drzwi, ucaÅ‚owaÅ‚ jÄ… gorÄ…co, a póz­
niej wziął za rękę i wprowadził do holu.
Nie pamiętał, kiedy ostatnio całował kobietę tak wiele [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl