[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uporze złożył broń i odszedł w głąb Stygii. Tłusty gubernator Wenamon także wziął nogi za pas,
pozostawiając wszystko, co udało mu się złupić na Tajach.
Po klęsce pod Rasht królewska armia na pewno długo nie dobędzie mieczy przeciwko Tai.
Przynajmniej do czasu, gdy w nowym królu Ctesphonie nie odżyją imperialne ambicje ojca.
W każdym razie nie będziecie się cieszyć wiecznym pokojem& powiedział Conan. Ty
albo twoi potomkowie będziecie musieli znów sięgnąć po broń, Luxor nigdy nie zgodzi się na
waszą niepodległość. Ausar przyjął Topór z jego rąk.
To prawda& potwierdził. Lecz to nie jest najważniejsze. Liczą się głównie fakty, a nie
zamiary. W istocie jesteśmy wolni. Możemy znalezć sprzymierzeńców w Keshan, Punt oraz
innych krajach, które mają odwagę sprzeciwić się Stygii.
Parasan, najwyższy kapłan, nie podzielił jego optymizmu.
Obawiam się, że zyskując wolność straciliśmy ostatni kontakt z cywilizacją& westchnął.
Znowu staniemy się gromadą dzikusów, luzno związanych klanowymi więzami.
Cymmerianin drgnął.
Co takiego?! W jego głosie zabrzmiało zdumienie. Nie poczytaj mi tego za brak
szacunku, starcze, lecz czyż wolność nie jest warta tej ceny? Nie mogę znalezć
w cywilizowanym życiu niczego, co przemawiałoby na jego korzyść&
Skoro tak uważasz& mruknął starzec. Ośmielam się jednak mieć nadzieję, iż w końcu
zostaniesz oświecony boskim blaskiem Mitry. Jego błogosławieństwo mech zawsze cię strzeże,
mój synu. Za to wszystko co zrobiłeś w jego i naszej sprawie, jesteś tego wart. Oby twój powrót
był bezpieczny, a przyjęcie, jakie ci zgotują, godne ciebie.
Sakumbe przysłuchiwał się tej rozmowie oczywiście na tyle, na ile był w stanie zrozumieć.
Być może nie do końca pojął znaczenie ostatnich słów, bo chwycił barbarzyńcę pod ramię
i rzucił w swym dziwacznym stygijskim:
A jeśli przybędziesz kiedyś na Czarne Wybrzeże, urządzę dziesięciodniowe święto na
twoją cześć, Amra.
Amra to przydomek, jaki otrzymał Cymmerianin. W narzeczu Sakumbe oznaczało to
Lew .
Z pewnością tak zrobię& rzekł barbarzyńca. Wraz z Belit wybiorę się do was i to
nieraz. Daris&
Tak?& odwróciła się od Falco, z którym właśnie rozmawiała.
Chciałbym ci powiedzieć tyle rzeczy, że sam nie wiem, jak się do tego zabrać& zaczął,
wyraznie zakłopotany. W każdym razie zapewniam cię, że moim najgorętszym życzeniem jest
to, aby ci się dobrze wiodło.
I nawzajem& odparła, ściskając jego ręce. Spoglądała mu prosto w oczy, a na jej twarzy
igrał łagodny uśmiech.
Gdybyśmy tylko mogli żyć& westchnęła. Wiem, że to niemożliwe. Ty masz już
kobietę, której przysiągłeś wierność. Cóż mi pozostaje& Chciałabym wyjść za mąż za silnego,
dobrego mężczyznę i wraz z nim cieszyć się dziećmi, które mu urodzę. Będzie on jednak musiał
się zgodzić na to, że nasz pierwszy syn otrzyma imię Conan. A pierwsza córka& Nie mogła
ukryć drżenia w swym głosie. & Czy pozwolisz, że nazwę ją imieniem Belit?
Wzięli się w objęcia.
Potem zaczęły się krótkie, pośpieszne pożegnania. W końcu Conan wraz z Falco unieśli się
w górę i skierowali skrzydlatą łódz ku sinym obłokom unoszącym się nad Stygią. Wkrótce
zniknęli z oczu.
Morze lśniło szafirowym błękitem, poruszane łagodną Bryzą, lecz Tygrys odbił na
wiosłach od białego brzegu wyspy Akhbet. Tak było wygodniej manewrować pomiędzy rafami.
Belit dostrzegła jakiś żagiel na horyzoncie.
Gdy łódz zbliżyła się na odległość około pięciuset kroków, okazało się, że cała załoga składa
się z zaledwie dwóch mężczyzn. Nie wydawali się być zaniepokojeni, gdy korsarska galera
ruszyła w ich stronę. Wręcz przeciwnie, wysoki, potężnie zbudowany człowiek, stojący przy
sterze, zaczął manewrować tak, by jak najszybciej się spotkali.
Potężny mężczyzna z czarną grzywą włosów, opalony na brąz& Serce Belit zabiło tak
mocno, że niemal wyskoczyło z piersi.
Conan! krzyknęła. Conan! O, Ishtar, mój ukochany powrócił!
Wydała rozkaz załodze, by przybili do łodzi.
Cymmerianin, skoro tylko zetknęli się burtami, tygrysim skokiem przesadził odległość, jaka
ich dzieliła, i w mgnieniu oka wspiął się po drabince na pokład.
Belit rzuciła mu się w ramiona. Zciskali się długo, po czym odeszli od siebie na kilka kroków
i spoglądali jedno na drugie w miłosnym upojeniu. Radość Belit przygasła, gdy spostrzegła, że
mężczyzna, który towarzyszył Conanowi, to ktoś zupełnie nieznany. Zesztywniała. Dobrą chwilę
milczała, zanim zdołała wydobyć z siebie głos.
Johanan nie przypłynął z tobą&
Nie& odparł Cymmerianin tak łagodnym głosem, jakiego nigdy jeszcze u niego nie
słyszano. On jest teraz tam& gdziekolwiek, w każdym razie na pewno w miejscu, do którego
idą ci, którzy polegli śmiercią bohaterów.
Belit zamknęła oczy, lecz tylko na moment.
Możesz mi o nim opowiedzieć?& przerwała.
Opowieść jest zbyt okrutna. Poczekajmy z tym nieco& odparł. Tymczasem chciałbym
ci przedstawić mego przyjaciela, Falco z Kirjahanu& z Ophiru.
Witaj& podała mu rękę. Jeśli mój ukochany wrócił tutaj przy twojej pomocy, to
wszystko, co moje, należy do ciebie.
Falco poczerwieniał.
Mówiłeś mi, że jest piękna, lecz nie powiedziałeś, jak bardzo& zwrócił się do
Cymmerianina. A także zapomniałeś dodać, iż jest urocza. Oby moje szczęście w miłości bodaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]