[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dobranoc, pani Scott, i dziękuję za kolację!
Zbiegła z ganku i dopiero wtedy zorientowała się, że samochód, który na nią czeka, to
wcale nie osobowy wóz jej ojca, tylko półciężarówka. Drzwi od strony kierowcy otworzyły
się i z kabiny wysiadł Chuck.
- Gene powiedział, że potrzebujesz kogoś, kto odwiózłby cię do domu - wyjaśnił,
widząc jej zaskoczenie.
- Mówiłam mu przecież, żeby poprosił tatę! - bąknęła Shawna. Denerwowało ją, że
musi się tłumaczyć.
- Nie złość się na brata, sam się zaoferowałem.
Obszedł półciężarówkę i otworzył przed Shawna drzwi kabiny. Kiedy wsiadła, stał i
przez chwilę patrzył na nią w milczeniu. - Co się stało, że zaczęłaś mnie unikać? - zapytał.
- A skąd w ogóle taki pomysł, że cię unikam?
- Po pierwsze, nie pojawiłaś się, kiedy zaczęliśmy sprzedawać choinki. Po drugie, w
ogóle nie przychodzisz do domu. A po trzecie, nagle przestaliśmy na siebie wpadać w szkole -
wyjaśnił Chuck, a po chwili dodał: - Prawdę mówiąc, widzę cię po raz pierwszy w tym
tygodniu.
Shawna znów poczuła nerwowe skurcze żołądka.
- Nie będę wara pomagać w sprzedawaniu drzewek - oświadczyła.
- Tak po prostu? Bez żadnych wyjaśnień? - zapytał Chuck po kolejnej przeciągającej
się chwili milczenia.
Shawna nie odpowiedziała.
Chuck w końcu przeszedł na drugą stronę wozu i usiadł za kierownicą.
Jechali w całkowitym milczeniu. Shawna niemal od pierwszej chwili trzymała dłoń na
klamce, zamierzając uciec do domu natychmiast, gdy tylko przyjadą i zatrzymają się przed
wejściem. Okazało się jednak, że Chuck minął bramę jej domu i jechał dalej.
- Hej, co to ma znaczyć? - zawołała tonem kategorycznego protestu. Popatrzył na nią z
ukosa.
- Powiesz mi w końcu, dlaczego się na mnie gniewasz? Czy też mam zrobić jeszcze
parę kółek wokół twojego domu?
- Daj spokój, Chuck. Wiesz, że mój tata przyjechał, nie widziałam go prawie dwa
tygodnie. A poza tym wcale się na ciebie nie gniewam. A teraz już, bardzo proszę, jedź z
powrotem i pozwól mi iść do domu.
- Co się z tobą dzieje, Shawna? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Jesteśmy.
- Wobec tego, dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć, co cię ugryzło? Przecież
całe to przedsięwzięcie ze sprzedawaniem choinek na Święta to był twój pomysł. Jesteś pełna
zapału, masz coraz to nowe plany, a następnego dnia nagle znikasz i w ogóle cię nie ma.
Dlaczego? Proszę tylko, żebyś mi to wytłumaczyła, nic ponadto.
- Chodzi o te zakładki z kuponami rabatowymi - wyjąkała w końcu. - Gene uznał, że
to był bardzo głupi i dziecinny pomysł.
Chuck sprawiał wrażenie szczerze zdziwionego.
- Zakładki? Więc chcesz się wycofać tylko z powodu zakładek?
- Mojemu bratu w ogóle nie podoba się żaden z moich pomysłów. Powiedział, że albo
ja się wycofam, albo on. - Shawna zawahała się, a potem szybko dodała: - 1 powiedział mi, że
ty też uznałeś mój pomysł z zakładkami za beznadziejny. Przepraszam, że postawiłam cię w
kłopotliwej sytuacji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]