They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jęłaby dziedziniec, a jeszcze inna liczna grupa wtargnęłaby poprzez świetlicę do
donżonu. Gdy twoi ludzie wbiegną przez bramę, ja i ewentualnie sir James — jeśli
przeżyjemy — będziemy na górnych piętrach donżonu. A teraz możecie zadawać
mi pytania. . .
Giles, Dafydd, a nawet niektórzy z przyprowadzonych przez Gilesa banitów
zaczęli pytać. Ich wątpliwości dotyczyły głównie położenia i odległości miedzy
poszczególnymi częściami zamku.
Przestało to interesować Jima. Pomyślał, że najchętniej rozejrzałby się po
wnętrzu zamku i nie było powodu, dla którego nie miałby tego uczynić. Lecąc
dostatecznie wysoko, a nie bezpośrednio nad zamkiem, mógł swym bystrym smo-
czym wzrokiem nieźle przyjrzeć się wszystkiemu w obrębie murów. Przy dosta-
tecznie dużej odległości mógłby nie zostać dostrzeżony pr/ez ludzi sir Hugha.
a jeśli nawet, może wzięliby go za wielkiego ptaka.
Gdyby zresztą rozpoznali smoka, to przecież przelatujący obok smok, na po-
zór nie zwracający uwagi na zamek, nie wywołałby alarmu ani żadnych domy-
słów. A poza tym mógł przelecieć się o zmierzchu, gdy wartownicy w zamku
byliby zbyt zajęci wieczerzą, by dojrzeć coś przelatującego nad ich głowami.
Zaczekał, aż Brian najlepiej jak umiał odpowiedział na pytania i wszyscy ra-
zem wrócili do karczmy. Tam jednak wziął Briana na stronę i wyjaśnił mu swój
plan.
— Przede wszystkim chciałbym się upewnić, gdzie powinienem wylądować,
gdy tam dolecę.
— Główna komnata mojej pani ma balkon, ale całkiem mały — zauważył
Brian, — Krużganek powyżej nie ma wprawdzie balkonu, ale za to duże okna,
przez które mógłbyś wlecieć.
Jim poczuł, że ogarniają go wątpliwości.
103
— Nie jestem pewien — rzekł. — Nie mam wielkiej wprawy w lataniu.
— Więc — odparł Brian — zostaje tylko taras z blankami na dachu donżonu.
To rzeczywiście byłoby najlepsze miejsce, gdyż wartę pełni tam najwyżej jeden
człowiek, no może ktoś jeszcze będzie w krużganku. Jeśli uda ci się ich zabić
i zejść do komnaty Geronde, będziesz od góry całkowicie bezpieczny i gdyby coś
poszło źle, możesz ją unieść w powietrze i zabrać w bezpieczne miejsce.
W duchu Jim powątpiewał, by mógł latać obarczony ciężarem dorosłego czło-
wieka. Co prawda jego skrzydła przez krótką chwile zdolne były do wielkiego
wysiłku. Ale nie wierzył, że zdoła poszybować z takim obciążeniem. Jeśli zaś
nie będzie szybował, to jak daleko doleci uderzając skrzydłami? A bezpieczne
miejsce to dopiero skraj otaczających zamek lasów, w odległości pół mili, jak za-
uważył Giles. Nie było sensu obarczać Briana tymi wątpliwościami. Rycerz i tak
miał dość problemów na głowie, choć Jim musiał przyznać, że Brian nie wydawał
się nimi zbytnio przytłoczony.
— Powiem ci, co zobaczę — rzekł Jim.
Nie powiedział jednak. Pół godziny później krążył nad zamkiem na wysoko-
ści tysiąca stóp, ale nie dojrzał żadnego strażnika, który raczyłby spojrzeć w górę.
Nie odkrył też nic, co nie zgadzałoby się z opisem Briana. Zbadał otoczony kre-
nelażem dach donżonu i ujrzał tam, jak przypuszczał Brian, jednego wartownika.
Wszystko przebiegało zgodnie z przewidywaniami rycerza i Jim nie zauważył nic
ciekawego.
Zawrócił i wylądował obok karczmy w chwili, gdy zapadały ciemności. Ku
jego zaskoczeniu większość banitów — poza Gilesem i kilkoma pomniejszymi
hersztami — już spała; najwidoczniej porter pomógł im w zapadnięciu w sen.
Brian, wypiwszy zwykłą porcję wina, również drzemał. Podobnie Danielle. Aragh
odszedł w okryty czernią las i pewnie wróci dopiero rano. Nawet Dick Karczmarz,
a także większość jego rodziny i służby spała. Pozostała jedynie starsza kobieta
dolewająca wina Gilesowi i porteru jego wyjętym spod prawa zastępcom.
Rozdrażniony Jim usadowił się w jadalni, włożył głowę pod skrzydło i przy-
gotowywał się do spędzenia bezsennej nocy. . .
Wydawało mu się, że tylko przymknął oczy i po chwili znów wyciągnął głowę
spod skrzydła. Dookoła jednak panował duży ruch. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl