They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

korytarzu gmachu sądów.
- Pozwolicie sobie przedstawić, panna Halina zresztą już go zna- powiedział
drwiącym głosem major - pan Wiktor Samaszek, zwany przez przyjaciół "blady Wicio",
brat panny Zosi Samaszkówny z Prokuratury Stołecznej i do niedawna szczęśliwy
posiadacz 80 000 dolarów. Nie gotówką wprawdzie, ale czekiem, co właściwie w Austrii
nie stanowi większej różnicy.
- Czy można już odprawić pociąg? - spytał zawiadowca stacji.
- Jeżeli celnicy i WOP skończyli, to nie mamy tam już nic do roboty. Jeden z turystów
nie zobaczy ani Wiednia, ani Jugosławii. Przynajmniej przez dłuższy czas.
Zawiadowca stacji włożył swoją czerwoną czapkę, i wziął "lizak" do ręki. Po chwili
sznur wagonów przetoczył się przez stację i zniknął w ciemnościach nocy. Tylko w
wagonie sypialnym wiozącym wycieczkę "Orbisu" długo komentowano fakt, że ani jeden
z trzech pasażerów przedziału "D" nie wrócił na swoje miejsce.
Reszta, zwłaszcza ci doświadczeni "turyści", zapisujący się na każdą wycieczkę, na
której można zarobić, twierdziła, że rewizja tym razem była bardzo krótka i pobieżna.
Większości walizek nawet nie otworzono. - Przy tych trzech musieli się dobrze obłowić.
Jak jednak poznali ?Mają nosa ci celnicy. Kiedy weszli do wagonu, to ten ze złotym
paskiem na czapce tylko popatrzył po przedziałach, raz przeszedł wagon i od razu zabrał
się do tamtych.
Tymczasem w poczekalni na stacji kapitan Durko pisał długi, urzędowy protokół.
Kierownik miejscowego posterunku promieniał dumą. Otrzymał polecenie od
majora, aby z samego rana zadzwonił osobiście do komendanta MO na jego prywatny
numer i zameldował mu o zatrzymaniu przestępcy i znalezieniu przy nim czeku.
Wydając to polecenie major powiedział, aby w raporcie podkreślić pomoc miejscowej
milicji, WOP i urzędu celnego przy ujęciu Wiktora Samaszka, którego natychmiast pod
dobrym konwojem odesłano najbliższym pociągiem do Warszawy.
- Proszę cię, Stachu, wyjaśnij mi tylko.
- Niczego teraz nie będziemy wyjaśniali. Pogadamy o tym w Warszawie. Teraz czas
spać.
Nazajutrz okazało się, że albo rana była poważniejsza, niż początkowo
przypuszczano, albo Wilska musiała odnieść jeszcze inne obrażenia. Dziewczyna czuła się
zle, miała gorączkę i narzekała, że boli ją przy oddychaniu. Postanowiono więc, wbrew
protestom Wilskiej, zrezygnować z turystyki i zamiast jechać do Cieszyna i Wisły,
najkrótszą drogą przez Rybnik, %7łory i Katowice wrócić do Warszawy.
Zaraz po śniadaniu "Wołga" ruszyła w powrotną drogę. Kapitan prowadził wóz
pewną ręką. Wskazówka na liczniku nie spadała niżej osiemdziesiątki. Tylko przy
przejazdach przez liczne miasta i miasteczka śląskie trzeba było jechać wolniej.
Kiedy wreszcie wydostali się na równą, szeroką szosę za Częstochową, motor "Wołgi"
zagrał najwyższymi obrotami, a licznik pokazywał ponad 120km. Nic dziwnego, że przy
takiej jezdzie już przed trzecią po południu mijali rogatki Warszawy.
Kapitan o nic nie pytając skręcił z szosy Grójeckiej na ulicę %7łwirki i Wigury, po czym
przez Racławicką wjechał na Wołowską i zatrzymał samochód przed drzwiami szpitala
MSW.
Tutaj po zbadaniu Wilskiej stwierdzono pęknięcie dwu żeber. Lekarze chcieli chorą
zatrzymać w szpitalu, ale Wilska się nie zgodziła. Obandażowano ją więc odpowiednio i
kapitan wraz z prokuratorem odwiezli chorą na Nowe Miasto.
Major, mieszkający prawie na przeciwko szpitala, pożegnał się zapowiadając, że jutro
koło piątej po południu pozwoli sobie odwiedzić chorą.
Po powrocie do domu major przede wszystkim połączył się ze swoim bezpośrednim
zwierzchnikiem, pułkownikiem Włochowiczem, by go powiadomić o znalezieniu czeku i
ujęciu sprawcy jego kradzieży. Pułkownik serdecznie gratulował majorowi sukcesu.
- A co do czeku, to porozumcie się z MSW. Uważam, że trzeba zrobić odbitki
fotograficzne i doręczyć je prokuraturze. Sam czek od razu przekażemy Ministerstwu
Handlu Zagranicznego, aby znowu nie zapomniano, że to nie tylko ważny dokument
śledztwa, ale również 80 000 dolarów żywą gotówką.
- Właśnie w tej sprawie chciałbym z pułkownikiem pomówić. Mam ten czek w
kieszeni w portfelu i chciałbym się jak najprędzej go pozbyć. Nie bardzo mi się uśmiecha
czekać z tym do jutra. Chcielibyśmy z żoną gdzieś wyjść, a z takim bagażem jakoś nie
poręcznie. Zostawić w domu w szufladzie biurka też nie bardzo.
Pułkownik roześmiał się.
- Macie rację. Zanieście po prostu na Ksawerów i tam oddajcie do depozytu oficerowi
dyżurnemu, aby zamknął w kasie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl