[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak - szepnęła Elizabeth.
- Dziś w nocy prawie nie spała - dodała matka. - Wiem,
że to pewnie nic groznego, ale zlÄ™kÅ‚am siÄ™, że może siÄ™ od¬
wodnić.
Paula zadaÅ‚a kilka pytaÅ„ dotyczÄ…cych objawów i okoliczno¬
Å›ci towarzyszÄ…cych ich wystÄ™powaniu, a potem zbadaÅ‚a dziew¬
czynkę. Wszystko wskazywało na to, że matka ma rację i że jest
to tylko niezbyt grozne zatrucie żołądkowe, które wkrótce samo
minie.
- Powinna zachować dietę i dużo pić, najlepiej lekko osolo-
ną wodę. Podawała już jej pani płyny elektrolityczne?
- Nie - skrzywiła się pani Herbert. - Kiedyś mieliśmy coś
takiego w domu, ale już nie mamy. Nie chciałam wychodzić do
sklepu, żeby maÅ‚ej nie zostawiać samej, a mój mąż wróci do¬
piero jutro. Teraz po drodze wstÄ…pimy do apteki.
- Kiedy Elizabeth poczuje się lepiej, trzeba jej będzie dawać
dobre rzeczy do jedzenia, ale unikać tÅ‚uszczów i sÅ‚odyczy. BÄ™¬
dzie musiała w dalszym ciągu dużo pić.
- Wiem, obie musimy przestrzegać diety.
Paula pogłaskała dziewczynkę po lekko zaróżowionej już
buzi i pożegnała się z jej matką.
JESZCZE ZAZWIECI SAOCCE
- Na pewno nie może się już pani doczekać drugiego
dziecka...
- Miałam tyle problemów, zanim zaszłam w ciążę, że teraz
mogę już czekać, ile trzeba. Przestałam się śpieszyć.
Ciekawe, pomyślała Paula, wychodząc z pokoju przyjęć, dla
czego miaÅ‚a problemy z zajÅ›ciem w ciążę? W karcie maÅ‚ej Eli¬
zabeth nie ma żadnej wzmianki o problemach zdrowotnych jej
matki, a zatem komplikacje musiały się pojawić dopiero póz
niej. Pani Herbert miała około czterdziestu lat; sposób, w jaki
głaskała brzuch, świadczył, że Thomas jest czule oczekiwanym
dzieckiem.
Paula najczęściej widywała właśnie takie sytuaq'e. Może
dlatego nie stykała się z nie chcianymi dziećmi, że głównie
stykaÅ‚a siÄ™ z ludzmi zamożniejszymi, dla których przyjÅ›cie dzie¬
cka na świat nie stanowiło materialnego problemu... Po lunchu
dowiedziała się, że ludzie mogą mieć jeszcze inne powody do
niechętnego stosunku do własnych dzieci.
- Pacjent, o którym" ci wspominałem - zaczął Max, kiedy
usiadła w jego gabinecie - ma cztery lata. To jedno z takich
dzieci, na których widok serce podchodzi ci do gardła. Takie
brzydkie kaczÄ…tko.
- Jak to, brzydkie kaczÄ…tko?
- No wiesz, takie dziecko, którego żadnej matce nie przyj¬
dzie do głowy jakoś ładnie ubrać czy przyozdobić. Taka mała
pokraka, drobny, niezgrabny, nieśmiały, patrzy spode łba, uszy
ma odstające, zęby krzywe...
- Jednym słowem, słodki i kochany - rzekła Paula.
Nie bardzo rozumiała, o co Maxowi chodzi.
- Ja też tak myślę, jego matka chyba również, ale on jest dla
niej takim bolesnym, potwornym rozczarowaniem... To siÄ™ rzu¬
ca w oczy. Jest jedynakiem, urodził się bardzo pózno. Oboje
rodzice pracujÄ… w handlu, sÄ… ludzmi konkretnymi i żądajÄ… kon¬
kretnych wyjaśnień.
- Jakich wyjaśnień?
JESZCZE ZAZWIECI SAOCCE 35
- Wszystkich. Chcą znać powody najdrobniejszych niepo
wodzeń Mickeya. Dlaczego mówi tak niewyraznie i jest mniej
zręczny niż inni, dlaczego boi się psów, klaunów i hałasów,
dlaczego strasznie siÄ™ nudzi, kiedy matka zabiera go do pracy.
- Każde dziecko umarłoby z nudów.
- Oczywiście, ale ona tego nie rozumie. Teraz wymyśliła,
że mały ma alergię.
- JakÄ…Å›... konkretnÄ…?
- Nie, uważa raczej, że syna coś uczula, ale nie jest w stanie
dokładnie zaobserwować, co to takiego.
- A ty nie bardzo w to wierzysz.
- WÅ‚aÅ›nie. Powinno siÄ™ zastosować dietÄ™ eliminujÄ…cÄ… po¬
szczególne produkty, ale ja tego za nią zrobić nie mogę. Ona
sama też nie może, bo stołują się głównie w barach szybkiej
obsÅ‚ugi, a jedzÄ…c hamburgery i pizze trudno zauważyć, co dzie¬
ciakowi szkodzi. Ona po prostu żąda natychmiastowej skutecz¬
nej terapii. Najlepiej, żebyśmy go zaszczepili na wszystko naraz,
i po kÅ‚opocie. Zawsze mam ochotÄ™ jej powiedzieć, że nikt jesz¬
cze nie wymyślił szczepionki na życie.
- Mam wrażenie, że masz niedobry stosunek do matki pa¬
cjenta - oświadczyła poważnie i zaraz się roześmiała.
- I wcale nie zamierzam tego ukrywać, pani doktor.
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Przecież znasz się na alergiach... - powiedział z nadzieją
w głosie.
- Owszem...
- Sama widzisz, nie będę musiał zastrzelić tej baby.
- Nie masz dobrego stosunku do kobiet...
- Może, ale jestem elastyczny, łatwo zmieniam zdanie.
- A poważnie?
- Poważnie to chciałem cię prosić, żebyś była obecna przy
naszej dzisiejszej rozmowie. Po prostu udzielisz mi konsultacji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]