They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ivarze, który cudem przeżył przysypany lawiną i który stracił matkę. Ale
chłopiec miał przecież żyjącego ojca. Czy ujawni się? Ole odczuwał silny
niepokój, bo jeśli ojciec Ivara nie zechce przyznać się do ojcostwa... Tylko on,
Ole, wiedział, kto jest ojcem małego, ale nie miał na to dowodów.
Ole potarł policzek i ciężko usiadł. Ivar wychowa się u zastępczych
rodziców i ojciec dziecka będzie bezpieczny, dopóki oni nie będą wiedzieli,
kto nim jest. Ole dał mu już do zrozumienia, że nie będzie się w to mieszał,
więc z jego strony nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo. Ale sytuacja bez
wątpienia bardzo się skomplikowała.
- Co będzie z Ivarem? - Emma otarła twarz i wyprostowała plecy, jakby
czytała gospodarzowi w myślach. - Pójdzie do ludzi?
Cisza, która zapadła w chałupie, aż dzwoniła w uszach. Ole i Ashild
wymienili zatroskane spojrzenia. Kto we wsi będzie chciał wziąć jeszcze
jedną gębę do wyżywienia? Martę Svingen była za stara, by wychować
kolejne dziecko, trzeba więc było znalezć inne rozwiązanie.
- Najlepiej byłoby mu u rodziny z gromadką małych dzieci - powiedziała w
końcu Ashild. - %7łeby miał prawdziwy dom z rówieśnikami.
- A jeżeli będzie musiał jechać gdzieś daleko...? - Emma zagryzła wargi i
przełknęła głośno, próbując powstrzymać łkanie.
- Nie, Ivar nigdzie nie pojedzie - oświadczyła Ashild stanowczym głosem. -
Jego miejsce jest w naszej wsi.
Ole spojrzał na żonę. Wiedział, o czym myśli. Bluzka Ashild była mokra
od łez Emmy, włosy miała rozczochrane po tej stronie, gdzie przytulała
dziewczynę. Po dniach spędzonych w górach miała opalone policzki i mimo
smutnych i poważnych oczu wyglądała pięknie.
- Ivar może przez jakiś czas mieszkać u nas - powiedziała w końcu. - A
potem coś się wymyśli. Chcesz, żeby tak było?
Emma uśmiechnęła się boleśnie i skinęła głową.
- Ivar mnie zna.
- Ja też mogę się nim opiekować - wtrąciła się Sebjorg. Spodobał jej się ten
pomysł.
Ole mrugnął do Ashild. Wiedział, że żona ma wielkie serce, i domyślał się,
że i ona myśli o ojcu dziecka.
- No to wspaniale. Pojadę teraz do Lio sprawdzić, jak się ma chłopak.
Będzie musiał zostać u Endrego i Helgi, zanim całkiem dojdzie do siebie.
Ashild nie miała nic przeciwko wieczornej wyprawie męża. Tyle było do
załatwienia we wsi i w gospodarstwie Gamlehaug, a Ole znał je najlepiej ze
wszystkich. Ashild pomyślała smutno, że to piękne gospodarstwo straciło
swoją letnią zagrodę.
- Nie wiem, czy zdążyli wszystkich wykopać przed zmrokiem - powiedział
cicho Ole do żony, kiedy stali przed chałupą. - Sporo czasu zabierze
wykopanie zwierząt.
- A nie mogą tam po prostu zostać? - Ashild pomyślała, że lawina
przykryła wszystko tak gruntownie, że mogły tam już leżeć na zawsze.
- Są zbyt wysoko - wyjaśnił Ole. - Nogi i rogi im wystają, więc trzeba
padlinę spalić.
- Poproszę dziewki z Huso, żeby przyszły do naszej zagrody. My musimy
zająć się Emmą aż do pogrzebu. Na pewno będzie chciała pojechać do
Gamlehaug na czuwanie.
- Jakoś sobie poradzimy. Pogadaj z Huso i innymi w okolicy, żebyś mogła
stąd się ruszyć. - Ole wziął ręce
Ashild w swoje. - Myślę sobie, że większość stawi się na pogrzebie. -
Pocałował ją leciutko w usta. - To wspaniale, że bierzesz Ivara, znając jego
sytuację. Bardzo jestem z ciebie dumny... Kocham cię.
- Jakoś to będzie - powiedziała Ashild. - Odpowiadamy teraz za Emmę, a
Ivar musi być przy swojej ciotce. Nie wiem, co myśli jego ojciec, ale to już
inna sprawa.
- %7łe ci się chce...
- Pewnie, że mi się chce! A co, uważasz, że jestem za stara na coś takiego?
- Ashild uśmiechnęła się w ciemności.
- Kochanie, jesteś coraz powabniejsza - Ole uścisnął ją po raz ostatni i
poszedł do stajenki, myśląc, jaką ma wspaniałą żonę. - Wyśpij się dobrze, ja
wrócę jutro wieczorem albo dopiero pojutrze! - krzyknął, odjeżdżając w mrok.
Wiedział jednak swoje: Ashild będzie czuwać nad Emmą całą noc i pocieszać
ją za każdym razem, kiedy dziewczyna obudzi się z płaczem.
Trzy dni pózniej doliną Morkedalen ruszyła niewielka grupka: Ole siedział
na kozle, mając za sobą Sebjorg i Emmę, z boku konno jechała Ashild.
Siedziała w siodle po męsku i zwracała tym na siebie powszechną uwagę. Ale
wszyscy tylko wzruszali ramionami: pamiętali Starą Hannah, a mieszkańcy
Rudningen wszak i tak zawsze robili, co uważali za stosowne, bez względu na
to, czy tak wypadało, czy nie.
Ashild uważała, że taka jazda to jedyny sposób, żeby dotrzeć do wsi bez
marnowania na to całego dnia. Miała na sobie zapaskę, jak to kobieta, ale
spod niej wyzierały obcisłe męskie spodnie. Strój do jazdy konnej został jej z
czasów, kiedy bawiła w Sorholm, i w tajemnicy przed wszystkimi zabierała
go zawsze do letniej zagrody. Miała nadzieję znalezć czas na jazdę konną, ale
nigdy jej się to nie udawało. Jadąc teraz za wozem, pomyślała, że może
brakowało jej odwagi, a nie czasu...
Kiedy zbliżyli się do osypiska, Ole zwolnił, by Emma mogła przyjrzeć się
powstałej w zboczu góry otwartej ranie. W świetle dnia był to przerażający
widok: szeroki pas lasu został zmieciony i krajobraz zmienił się nie do
poznania.
- Nie chcę... - wyszeptała Emma, patrząc na to, co niegdyś było ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl