They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

budowlach. Pod ścianami pojawiły się zadumane posągi, powierzchnie placów stroiły się w barwne
mozaiki, a gmachy odznaczały się śmiałą i lekką konstrukcją.
Z wysokości swojej oszklonej kabiny dyspozycyjnej Mężczyzna coraz częściej spoglądał ponad
najeżonym wieżami i dachami płaskowyżem na morze ruchomych piasków, omywające ciemne
kurhany skał. Gromady kamiennych wzgórz, które majaczyły dawniej we mgłach widnokręgu, zbliżały
się teraz do Miasta, stały niemalże na wyciągnięcie ręki. Ich otchłanne pieczary kusiły, szerokie
granitowe tarasy zapraszały, a pustynny wicher wyśpiewywał w skalnych szczelinach melodię tak
bardzo nęcącą w swojej inności.
Gdy wieczorem przytuleni wracali pod granatowym niebem, na którym tak nisko jak nigdy
zawisły gwiazdy podobne do wielkich kropli rtęci, Mężczyzna postanowił powiedzieć swojej
towarzyszce o skałach na zewnątrz, poza Miastem. Rozmawiali rzadko, zwykle wystarczały gesty.
Lecz gdy weszli do domu, Kobieta przemówiła pierwsza.
 Co to jest za strawa, która daje nam życie?  pytała jak zwykle powoli, pochylając się nad
parującą misą.
Mężczyzna milczał. Myślami był daleko, pośród ciemnych zastępów skalnych postaci.
 Po co&  Kobieta przerwała, czując ucisk w gardle po co budujemy Miasto?
Nastało długie milczenie. Pózniej, gdy leżeli koło siebie na piaskowym posłaniu, także nie
odezwali się ani słowem.
Trzymając się za ręce spędzili bezsenną noc; oboje czuli, że wkrótce wydarzy się coś ważnego.
Może już jutro.
Kolejny siódmy dzień wstał pośród mgieł, które snuły się powłóczystymi pasmami między
wieżycami kamiennego Miasta. Potoki ostrego światła rozpędziły wkrótce nocne zjawy i
nagromadzenie masywnych budowli ukazało się w całym swoim przytłaczającym majestacie, poza
nim zaś, tuż za krawędzią płaskowyżu, zastygła jasnymi jęzorami piasku pustynia, nie zmącona
jeszcze falami gorącego wiatru.
Oboje stali tuż przy krawędzi i patrzyli. Miasto otaczały ciasnymi pierścieniami potężne bastiony,
zamki, pałace z szarej lub czarnej skały, rzezbione w fantastyczne krużganki, korytarze, prześwity,
obeliski i tarasy. Każdy z nich wypiętrzał się znacznie wyżej niż najwynioślejsze wieże Miasta i
wpierał się dumnie w blady błękit nieba. Nie spostrzegł nawet, kiedy to zrobiła. Puściła jego rękę,
lekko podbiegła do urwiska i skoczyła. Płaskowyż wznosił się ponad pustynią nieznacznie tylko, na
wysokość człowieka. Kobieta znikła. Znikła, zanim dotknęła stopami białej wydmy pustynnego
piasku.
Mężczyzna poczuł ostre ukłucie w sercu, żelazna dłoń chwyciła go za krtań. Lecz po chwili
odetchnął głęboko i wyprostował przygarbione plecy. Spojrzał na grozny swoją tajemnicą labirynt
czarnych skał, a w jego wzroku było wyznanie. Zdawał się rosnąć i potężnieć, ponad własne ciało i
możliwości.
 Muszę tam pójść. Dotknąć czarno opalizujących skał, postawić stopę na gładzi gorących
tarasów, wesprzeć czoło o rosnące kolumny i wsłuchać się w ich wewnętrzny rytm. Czy fakt, że tutaj
powstałem, ma oznaczać, że także tutaj obrócę się w pył? %7łe jeśli należę do Miasta, nie mogę
przekroczyć jego granicy?
Mając w oczach błękit dalekiego nieba, skoczył w ślad za Kobietą. I czuć przestał, zanim zaczął
rozumieć.
Numen przestroił swoje wewnętrzne struktury w bazaltowym rdzeniu wzniesienia, gdzie był się
niegdyś zainstalował, i jeszcze raz sprawdził wszystkie grupy danych, zwłaszcza zapis czasu
początku i końca %7łycia. Za każdym razem, w tysiącach przypadków, wyglądało to podobnie. Tyle
razy i w tylu zakątkach przestrzeni był potęgą bóstwa dla wskrzeszanego przez siebie rozumnego
istnienia, i zawsze dojrzały już intelekt odrywał się od własnego podłoża. Tak widocznie już musi
być.
Ostry jak błyskawica promień wytrysnął z rozkopanego wzniesienia, świetlistą iskrą przemknął
nad martwym Miastem, białym oceanem pustyni i dalekimi kurhanami kruchych szarych skał, za
którymi lotny piasek i gorący wiatr usypywały długie treny, i ognistą iskrą przebił się przez szare
zamglenie atmosfery. Oddalał się szybko od planety, w sposób ciągły dostrajając swoją strukturę do
warunków lotu i procesów wewnętrznych.
 %7łycie planetarne, które tak lubi, stanowi obszerny, lecz już zamknięty okres egzystencji. Będzie
teraz wypełniał inne zadania, które wyłonią się z kompozycji istnień: jego twórców i jego własnego.
Kim oni właściwie są? I po co go stworzyli?
Kim jest on sam? Dlaczego musi wskrzeszać inne życia? W otchłani przestrzeni, dokąd nie
dociera nawet najsłabsze echo dalekiego życia gwiazd, szept odległego Istnienia wyzwolił się z
ostatnich elementów dawnej struktury. Wokół niego zapłonął potężnym blaskiem inny Wszechświat,
lecz on sam przestał istnieć, zanim zaczął rozumieć.
Grudzień 80
Andrzej Zimniak
Schronisko
Nick otworzył okno i pokój napełniło chłodne górskie powietrze. Las wspinał się korowodem
strzelistej zieleni świerków na stromiznę, która zdawała się walić ogromem skalnego masywu wprost
na wątłą ścianę budynku.
W szczotce igliwia uwięzły kłęby mgły, ziemia i drzewa parowały po niedawnym deszczu. Z
gałęzi opadały duże krople, zabielone refleksem mlecznoszarego nieba. Nick wychylił się, wsparłszy
łokcie na wilgotnym parapecie.
Odetchnął głęboko i poczuł ostrą woń lasu: igliwia, mokrego mchu, zbutwiałego drewna. Jak to
wszystko trzyma się na takiej pochyłości?  pomyślał machinalnie, obserwując kurczowo wrzepione
w ziemię drzewa, obnażające splątane ścięgna korzeni. Pomiędzy stojącymi dumnie jak kolumny
prostymi olbrzymami świerków lekko przysiadły barwne drzewka jarzębiny. Kiedyś Nick
porównywał je do płomieni strzelających pośród szarozielonej masy leśnej. Dziś nie mógł zdobyć się
na takie skojarzenia widział tylko na wpół martwe liście, ledwie trzymające się gałęzi. Pewnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl