[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mimo bolących nóg szedł tak raznym krokiem, że Ambroży miał szczęście, iż tym razem mu nie
towarzyszył, bo zapewne dostałby zadyszki.
" " "
Hansa Koppla znaleziono w jego mieszkaniu przy Osiemdziesiątej Dziewiątej między
First a York Avenue z gardłem jak to napisano w notatce na piątej stronie Daily News
poderżniętym od ucha do ucha. Nie bawiąc się w subtelności, reporter donosił, że z Niemca
wyciekło tyle krwi, iż przesiąkła przez szpary w podłodze i utworzyła plamę na suficie piętro niżej.
Nowojorską policję powiadomiła sąsiadka z dołu po tym, jak na białym futrze kotki Geli rasy
turecka angora znalazła krwiście czerwone plamki.
Jeszcze tego samego wieczoru w lokalnym tabloidzie ukazał się artykuł zatytułowany:
Bojownik włoskiego ruchu oporu aresztowany , w którym powołano się na anonimowy donos
otrzymany przez policję. W garażu Marzana znaleziono zagrzebane w śmieciach paragony, a
sprzedawcy w sklepach, skąd pochodziły, zapamiętali gładko ogolonego, przysadzistego Włocha w
śmiesznej brązowej mycce z licznymi odznakami.
Na rękojeści bagnetu trzymanego przez Marzana beztrosko w mieszkaniu znaleziono
jego odciski palców, a na jego ubłoconych butach były ślady krwi Koppla.
Marzano oświadczył policji, że niczego nie żałuje. Według relacji zamieszczonej w
Daily News miał powiedzieć, że zabił Niemca w obronie honoru wszystkich włoskich kobiet.
Powiedział też, że był fanatycznym partyzantem w San Remo, gdzie Niemcy gwałcili i hańbili
włoskie kobiety, i że jego żądza zemsty nie wygasła wraz z zawieszeniem broni.
Wojenne losy Marzana tłumaczyły przynajmniej zdaniem reportera Daily News
dlaczego na czole Koppla znaleziono wyrżnięte litery GAP.
Na zakończenie artykułu autor sugerował, że we włoskiej społeczności Nowego Jorku i
okolic może się znalezć spora liczba osób, które doceniając odwagę i determinację Marzana, uznają
go za bohatera, oraz że Hans Koppel mógł być aktywnym działaczem ruchu, który dąży do
przywrócenia ideologii faszystowskiej tam, gdzie niegdyś odbywały się marsze brunatnych koszul.
Emilio Marzano, pomyślał Chellini, uśmiechając się w duchu, bohater z Yorkville.
Zrobił, co do niego należało, więc niech sobie będzie bohaterem, byle tylko był nim za
kratkami.
Tego samego wieczoru, gdy fioletowe chmury zasnuły już bezgwiezdne niebo, na
zakończenie nocnego spaceru z Ambrożym Chellini znów znalazł się koło trafiki Tartuffa. Patrząc
na tłumek mężczyzn rżnących w karty i popijających tanie wino, Chellini czuł, że nie tylko wszyscy
zgodnie unikają tematu Marzana, ale byliby gotowi przysiąc, że go nigdy nie widzieli. Zmęczony
wzrok Chelliniego prześlizgnął się po zwalistej postaci Tartuffa. Okazało się, że Tartuffo też na
niego patrzy i jakby po chwili wahania lekko skłania swą potężną głowę.
Chellini bez słowa odnotował ten gest i wraz z Ambrożym spokojnie ruszył w dalszą
drogę. Jednak w chodzie człowieka i jego psa uważny obserwator mógłby się teraz dopatrzeć
czegoś w rodzaju ledwie dostrzegalnej durny.
" " "
Nadzieje Lydii, że zamordowanie Koppla przez Marzana było dziełem przypadku,
musiały się rozwiać, nim jeszcze Chellini wrócił ze spaceru.
Choć było już po jedenastej, na kuchence pyrkał dzbanek z kawą, a na środku
kuchennego stołu stał talerz świeżo usmażonych i posypanych cukrem pudrem faworków.
Okrywającej stół serwety z frędzlami Chellini nie widział już od lat.
Chellini? odezwała się Lydia niepewnie.
Ambroży zajął się chłeptaniem wody, Chellini poszedł do córek i delikatnie zamknął im
w piąstkach swoje pocałunki. Przez chwilę pozwolił też sobie na luksus pławienia się w dumie, że
udało mu się uratować rodzinę.
Gdy wrócił do kuchni, na jego miejscu na stole stała już gotowa filiżanka mocnej,
aromatycznej kawy.
Chellini usiadł za stołem i gestem zaprosił żonę, by usiadła obok niego.
Posłusznie wykonała jego polecenie.
Chellini?
Bijący od niej strach zupełnie nie sprawiał mu satysfakcji. Wiedział dobrze, że strachu i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]