They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A gdzie strzelali do taty? Dlaczego właśnie naszego tatę wybrali?
Przyprowadzam ją do przedszkola. Wieczorem chcę ją odebrać, a ona w ryk.
 Nie pójdę do domu, jak tato po mnie nie przyjdzie. Gdzie jest mój tato?
Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Jak wytłumaczyć? Sama mam dopiero dwadzieścia
jeden lat& Tego lata zawiozłam ją do mamy na wieś. Może tam o nim zapomni& Nie mam
sił każdego dnia płakać& Każdej minuty. Kiedy widzę, jak idą razem mąż, żona i dziecko,
to płaczę. Krzyczy moja dusza, moje ciało. Kiedyś w lecie lubiłam sypiać nago, teraz nigdy
tak nie sypiam. Ciągle wspominam& Wspominam miłość& Proszę wybaczyć tę
szczerość& Tylko pani mogę zaufać. Obcej osobie. Komuś bliskiemu trudno.  Wstałbyś
choć na chwilę& Popatrzył, jak córka wyrosła! Dla ciebie ta niezrozumiała wojna się
skończyła  mówię do niego nocami.  Dla mnie nie. A dla naszej córki? Nasze dzieci są
najbardziej nieszczęśliwe, one będą cierpiały za wszystko. Słyszysz mnie?& 
Do kogo tak wołam? Kto mnie usłyszy?
%7łona
Kiedyś marzyłam o synu& %7łe urodzę sobie mężczyznę, którego będę kochała i który mnie
będzie kochał&
Z mężem się rozeszliśmy. Zostawił mnie, odszedł do młodej kobiety, która urodziła mu
dziecko zaraz po ukończeniu szkoły. Kochałam go, dlatego nie miałam innego. I nie
szukałam.
Syna wychowywałyśmy razem z mamą, dwie kobiety i chłopiec. Cicho stawałam i
obserwowałam go z bramy  z kim się zadaje, jakie ma towarzystwo.
Kiedy wracał do domu, mówił:
 Mamo, jestem już dorosły, a ty mnie prowadzisz na sznurku.
Był malutki, jak dziewczynka. Jaśniutki, delikatny, urodził się w ósmym miesiącu, karmiony
był z butelki. Nasze pokolenie nie mogło mieć zdrowych dzieci, bo dorastaliśmy w czasie
wojny  bombardowania, strzelanina, głód& Strach& Cały czas bawił się z
dziewczynkami, dziewczynki go aprobowały, bo ich nie bił. Lubił koty, wiązał im kokardki.
 Mamusiu, kup mi chomika, ma taką ciepłą sierść, jakby mokrą.
Kupiłam chomika. I akwarium z rybkami.
Kiedy szliśmy na targ, mówił:
 Kup mi żywą kurkę& jarzębatkę&
Myślę teraz: czy naprawdę tam strzelał? Mój chowany w domowym cieple chłopczyk&
Nie był stworzony do wojaczki. Bardzośmy go kochały, chuchały na niego&
Przyjechałam do niego do Aszchabadu, do kompanii ćwiczebnej.
 Andriusza, chcę porozmawiać z komendantem. Mam ciebie jednego& Tutaj blisko
granicy&
 Nie waż się, mamo. Będą się wyśmiewać, że jestem maminsynek. I tak o mnie mówią:
 Chudy, blady, spać nie może .
 Jak ci tu jest?
 Lejtnant jest w porządku, traktuje nas jak równych sobie. Ale kapitan to może dać po
twarzy.
 Co?! Myśmy z babcią nigdy cię nie biły, nawet małego.
 Tutaj żyją mężczyzni, mamo. Wam z babcią lepiej nic nie opowiadać&
Mój był tylko wtedy, kiedy był mały. Myłam go w łazience, bo taplał się w kałużach i
wychodził czarny jak diabełek. Zawijałam w prześcieradło, tuliłam. Myślałam, że nikt mi
go nie zabierze. %7łe go nikomu nie oddam. A potem go zabrali&
Kiedy skończył ósmą klasę, sama go namówiłam, żeby poszedł do szkoły budowlanej.
Myślałam, że z takim zawodem będzie miał łatwiej w wojsku. A jak odsłuży, to pójdzie na
wyższe studia. Chciał zostać leśnikiem. W lesie zawsze był wesoły. Rozpoznawał głosy
ptaków, pokazywał, gdzie jakie kwiaty rosną. Przypominał w tym swego ojca. Tamten był
Sybirakiem, lubił przyrodę do tego stopnia, że nie pozwalał kosić trawy na podwórzu.
Niech wszystko rośnie! Andriuszy podobał się mundur leśnika, o czapce mówił:  Mamo,
jest taka jak wojskowa&  .
Teraz myślę:  Czy on tam naprawdę strzelał? .
Z Aszchabadu często pisał do mnie i babci. Jeden list umiem na pamięć, trzymałam go w
ręku tysiąc razy:
 Mamo i Babciu, witajcie, kochane! Jestem w wojsku już przeszło trzy miesiące. Moja
służba idzie mi dobrze. Na razie ze wszystkimi powierzonymi zadaniami sobie radzę i
dowódcy nie robią mi żadnych uwag. Niedawno nasza kompania pojechała na poligon,
położony w górach osiemdziesiąt kilometrów od Aszchabadu. Przez dwa tygodnie wszyscy
tam mieli ćwiczenia górskie, taktykę i strzelanie z broni osobistej. Ja i jeszcze trzech
kolegów nie byliśmy na tym obozie, bo już od trzech tygodni pracujemy w fabryce mebli,
budujemy wydział. A fabryka za to robi meble dla naszej kompanii. Wykonujemy tam prace
murarskie, tynkujemy.
Mamo, pytasz o swój list  tak, dostałem go. Dostałem także paczkę i dziesięć rubli, które
włożyłyście do środka. Za te pieniądze jedliśmy kilka razy w bufecie i kupili z kolegą
cukierki& 
Miałam nadzieję, że skoro muruje i tynkuje, to znaczy, że jest potrzebny jako budowlaniec.
No więc niech im tam buduje własne dacze, garaże, byle tylko dalej go nie posyłali. Pisał
potem, że pracował za miastem u jakiegoś generała&
Był rok osiemdziesiąty pierwszy& Krążyły różne wieści& Ale o tym, że w Afganistanie
trwa rzez, wiedziało bardzo mało ludzi. W telewizji widzieliśmy bratanie się radzieckich i
afgańskich żołnierzy, kwiaty na naszych transporterach, chłopów całujących otrzymaną
ziemię& Tylko jedno mnie przestraszyło& Kiedy jechałam do niego do Aszchabadu,
spotkałam pewną kobietę& Najpierw w hotelu powiedziano mi, że wszystkie pokoje
zajęte.
 Mogę spać na podłodze. Przyjechałam z daleka do syna w wojsku. I nigdzie się stąd nie
ruszę.
 No dobrze, puścimy panią do pokoju numer czterysta. Tam już mieszka jedna matka, też
odwiedza syna.
Od tej kobiety po raz pierwszy się dowiedziałam, że szykuje się nowy nabór do
Afganistanu, więc przywiozła duże pieniądze, żeby ocalić syna. Wyjeżdżała zadowolona, a
mnie na pożegnanie powiedziała:  Nie bądz naiwną idiotką&  . Kiedy opowiedziałam o
tym w domu, mama zaczęła płakać.
 Dlaczego nie padłaś im do nóg?! Nie błagałaś? Zdjęłabyś swoje kolczyki i oddała im!
To była najcenniejsza rzecz w naszym domu, te niemal bezwartościowe kolczyki. Przecież
nie brylantowe! Mamie, która całe życie przeżyła bardziej niż skromnie, wydawały się
bogac twem. Boże! Co z nami wyrabiają? Jak nie on, to pojechałby ktoś inny. Też ma
matkę&
To, że trafił do batalionu szturmowo desantowego, dla niego samego było zaskoczeniem.
Rozpierała go chłopięca duma. Nie ukrywał tego.
Jestem kobietą, cywilem do szpiku kości. Może czegoś nie rozumiem. Tylko niech mi ktoś
wytłumaczy, dlaczego mój syn wykonywał prace murarskie i tynkarskie w czasie, kiedy
powinien szkolić się do walki. Przecież wiedzieli, dokąd ich poślą. W gazetach
zamieszczano zdjęcia mudżahedinów& Mężczyzni, po trzydzieści czterdzieści lat& Na
własnej ziemi& Obok rodziny, dzieci& I jakim cudem na tydzień przed wylotem z
jednostki ogólnowojskowej trafił do batalionu szturmowo desantowego? Nawet ja wiem,
co to są wojska desantowe, jakich tam potrzebują silnych chłopaków. Muszą być specjalnie
ćwiczeni. Potem dowódca centrum wyszkolenia odpowiedział, że mój syn wyróżniał się w
szkoleniu bojowym i politycznym. Kiedy się tak wyszkolił? Gdzie? W fabryce mebli? U
generała na daczy? Komu powierzyłam syna? Komu zaufałam? Nawet żołnierza z niego nie
zrobili&
Z Afganistanu dostałam tylko jeden list:  Nie denerwujcie się, tu jest ładnie i spokojnie.
Dużo kwiatów, jakich u nas nie ma, kwitną drzewa, śpiewają ptaki. Jest dużo ryb . Rajskie
ogrody, a nie wojna. Tak nas uspokajał, żebyśmy, broń Boże, nie zaczęły zabiegać o
wyciągnięcie go stamtąd. Nieostrzelani chłopcy, prawie dzieci. Rzucali ich w ogień, a oni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl