[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście zdawał sobie sprawę ze swego porywczego
charakteru i nie pojmował, jak Pauline może z nim wytrzymywać. Był
jej za to głęboko wdzięczny. Pomyślał, że będzie musiał dać jej
podwyżkę albo zafundować bilet na specjalny wycieczkowy rejs czy
coś w tym rodzaju. Jego oddana sekretarka była niezastąpiona i za nic
w świecie nie chciałby jej stracić.
Nagle, gdzieś zza jego pleców, rozległ się głośny płacz dziecka.
Bowie!
Odwrócił się w fotelu i spojrzał w głąb samolotu. Kilka rzędów
dalej zobaczył kobietę z niemowlęciem na ręku. Dziecko miało na
sobie kolorowy kombinezonik, a matka poklepywała je po pleckach,
żeby je uspokoić.
Na ten widok serce ścisnęło mu się z żalu. Do diabła! Przecież
jednym z powodów tej podróży była próba wymazania z pamięci Sierry
i Bowiego. Powinien jednak przewidzieć, że to jedynie pobożne
życzenie. Gdziekolwiek się ruszył, wszystko przypominało mu tę
dwójkę.
Miniony tydzień był gorszy, niż się spodziewał. Nigdy dotąd tak
dotkliwie nie cierpiał - nawet wtedy, kiedy odkrył, że jest
adoptowanym dzieckiem.
ous
l
a
d
an
sc
Tej nocy, gdy wyszedł z domu Sierry, nawet nie przypuszczał, że
z każdym dniem będzie mu coraz ciężej. Myślał, że będzie mu smutno
przez dzień czy dwa, a potem poczuje ulgę, że wyplątał się z tych
układów, jakie niósł ze sobą romans z Sierrą.
Niestety, sprawy potoczyły się inaczej, niż sobie założył. Po
pierwsze, ani trochę mu nie ulżyło. Szczerze mówiąc, coraz bardziej
tęsknił za Sierrą. Chciał ją objąć, pragnął się z nią kochać, marzył o
tym, żeby wszystko było tak jak dawniej. Chciał znów zobaczyć
małego Bowiego, przytulić go do piersi i całować jego gładki policzek.
- Proszę pana!
Jakaś ręka dotknęła jego ramienia. Podniósł głowę. Nachylała się
nad nim młoda kobieta o czarnych kręconych włosach i przez moment
wydawało mu się, że to Sierra.
- Przepraszam, że panu przeszkadzam. Podać panu coś do picia?
Wodę mineralną, soki, colę, bourbona?
Stewardesa była młoda, ładna, miała olśniewający uśmiech i
błękitne oczy, które spoglądały na niego zachęcająco. Jeszcze nie tak
dawno wykorzystałby sytuację. Dziś jednak ta kobieta nie obudziła w
nim nawet cienia zainteresowania. Czuł się wewnętrznie wypalony, a
zarazem miał na tyle rozumu, żeby wiedzieć, że byle ładna buzia nie
zapełni tej pustki.
- Nie, dziękuję - odpowiedział - ale mogłaby mi pani powiedzieć,
kiedy wreszcie polecimy?
- Burza już prawie przeszła. Myślę, że za chwilę będziemy
startować.
ous
l
a
d
an
sc
Ruszyła dalej przejściem między fotelami. Alex ciężko
westchnął.
Dwie godziny pózniej samolot wylądował w Dallas i Alex, który
miał ze sobą tylko podręczną torbę, poszedł prosto do hali przylotów.
Rozglądał się za rodzicami. Oboje uparli się, że po niego wyjadą, choć
byłoby znacznie prościej wziąć taksówkę z lotniska do ich domu w pół-
nocnej dzielnicy Dallas.
Na szczęście dosyć szybko udało mu się wypatrzyć matkę w
tłumie, krzyknął więc do niej ponad głowami hałaśliwej grupki
chłopaków, przepychających się do najbliższego wyjścia.
Gdzie są rodzice tych smarkaczy? - pomyślał z niechęcią. On
nigdy nie pozwoliłby Bowiemu na takie zachowanie w miejscu
publicznym.
Nie przejmuj się, Alex, pocieszył się w myślach. Nauczenie
Bowiego dobrych manier i szacunku nie będzie należało do twoich
obowiązków. Jakiś inny mężczyzna pojawi się w życiu Sierry i to on
pomoże jej wprowadzić tego chłopca w wiek męski.
- Alex! - wykrzyknęła radośnie pani Calloway. Ruszyła w jego
stronę, a on przyspieszył kroku i mijając
rozbrykaną gromadę, podszedł, by się z nią przywitać.
- Witaj, mamo. Zlicznie wyglądasz! - Uściskał ją mocno i
pocałował w policzek, a ona tak się ucieszyła, że aż mu się zrobiło
wstyd.
- Boże, to cudownie, że znów cię widzę, synu. - Ucałowała go, a
potem odwróciła się do stojącego z tyłu męża - Nie uważasz, kochanie,
ous
l
a
d
an
sc
że Alex świetnie wygląda?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]