They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ruszaj, Chen Mao.
Gniade wiejskie koniki cofały się, stukając kopytami. Pózniej
Chencao wspominał, że dzień powrotu pełen był przeczuć związanych z
przeznaczeniem.
Bryczka jechała polnymi drogami, co znacznie przedłużyło ich
podróż. Ojciec chciał nasycić oczy widokiem całych dwustu
pięćdziesięciu akrów swojej ziemi. Wszędzie cudownie kwitły czerwone
maki. Ubrani na czarno wieśniacy i strachy na wróble patrzyli na
przejeżdżających jednakowo bezmyślnym wzrokiem. Im dłużej Chencao
słuchał skrzypienia bakelitowych kół toczących się po szerokiej żółtej
błotnistej drodze, tym bardziej stawał się ponury. Wielki słomiany
kapelusz Chena Mao rzucał podłużny cień na podłogę bryczki. Nie wiem,
co powodowało, że bakelitowe koła tak strasznie skrzypiały. Jadąc
bocznymi drogami, wóz musiał minąć Wzgórza Ognistego Byka. W tym
właśnie miejscu, Chencao przypomniał sobie pózniej, po raz pierwszy
spotkał bandytę Jianga Longa. W zagajniku wiązów, gdzieś w połowie
wzgórza, spomiędzy drzew wyjechała grupa mężczyzn. Chencao słyszał,
jak wołali jego imię szorstkimi głosami, przypominającymi głos ojca:
- Liu Chencao, jedz z nami w góry!
Kolejny dzień był mglisty. Ziemię na wzgórzu zwilżały
półprzezroczyste chmury; liście, łodygi zbóż i wszelka roślinność
wydzielały słodki, ciepły aromat. To był jeden z tych szczególnie
wilgotnych poranków, dwadzieścia pięć mil piękna i smutku. Trzy
pokolenia mężczyzn żyjących na brzegach rzeki obudziło się o pianiu
koguta i wyruszyło z wioski w kierunku pól makowych. Mgła nie
rozpraszała się dość długo, słyszeli tylko szeleszczącą w podmuchach
wiatru białą jedwabną szatę Liu Laoxia. Liu Laoxia i jego syn Chencao
stali w wejściu do Słomianego Pawilonu.
Dzierżawcy rozmawiali między sobą:
- Stary pan posuwa się w latach, Drugi Młody Pan powrócił. Chencao
patrzył na pola i wieśniaków ogarnięty mieszanymi
uczuciami. Wzruszył ramionami i zanurzył dłoń w kieszeni szkolnego
mundurka.
-To jest mak lekarski mojej rodziny. Roślina, której nie znajdziemy w
podręcznikach. Rośnie na ziemi ojca, ale jest zdolna przemienić
człowieka w ducha przeżywającego koszmary.
Słodki, lecz jednocześnie cierpki zapach kwiatów unosił się nad całym
polem. Chencao odkrył, że stoi na samotnej wyspie. Poczuł zawrót
głowy. Kwiaty maku wydawały się spychać go swym pomrukiem na
odległą wyspę, gdzie wszystko wydaje się odległe, gdzie istnieje tylko ten
morderczy zapach penetrujący twoje płuca. W tym momencie zrobiło mu
się słabo i jego szczupłe ciało zaczęło osuwać się. Pobladł i złapał za
ramię ojca.
- Tato, odpływam - wyszeptał.
Wieśniacy pracujący na polach maku na własne oczy ujrzeli pierwsze
zasłabnięcie Chencao. Opowiadali mi potem, jak delikatnego zdrowia był
Drugi Młody Pan i jak dziwnie się zachowywał, i już wiedziałem, że to
pierwsze zasłabnięcie było zwiastunem tragedii. Zdecydowało o tym, jak
potoczyła się dalej historia rodziny Liu. Mówili mi też, że Liu Laoxia
wziął syna na plecy i niósł go przez pola makowe wzdłuż rzeki. I kiedy
tak szedł z jego kieszeni dobiegał cudowny dzwięk. Szeptano, że dzwięk
ten wydawały platynowe klucze. Jeśli miałeś taki platynowy klucz,
mogłeś otworzyć drzwi do magazynów z ryżem i mieć jedzenie do końca
życia.
Nigdy nie widzieliście Słomianego Pawilonu w Klonowej Wiosce.
Jego charakterystyczna sylwetka była dobrze widoczna w białej mgle.
Dla mężczyzn ten pawilon stanowił symbol męskości. Dziadowie mówili
swoim wnukom:  Liu Laoxia zbudował go, gdy był młody. Wiatr go nie
zwieje, deszcz go nie zniszczy. Zawsze, gdy na niego patrzę, myślę o
przemijaniu ludzkiego życia". Dziadowie pamiętali wiele miłosnych
przygód młodego Liu Laoxia, niemal zawsze zabawiał się w Słomianym
Pawilonie.  Ten skurwysyn Liu Laoxia pozbawił dziewictwa i zniszczył
tyle kobiet z Klonowej Wioski! Spółkowali po nocach, gdy nie widać
było księżyca, gdy wzmagał się wiatr, i nawet nie starali się z tym
kryć". Byli tacy, co chowali się po krzakach i nasłuchiwali dzwięków
dochodzących z pawilonu, a potem mówili:  Czy wiecie, dlaczego Liu
Laoxia nie ma dobrego nasienia? To przez Słomiany Pawilon. Słomiany
Pawilon jest niczym paszcza tygrysa, pochłania wszystko. Kiedy stamtąd
wychodzisz, twoje ciało jest całkowicie pozbawione witalności".
Mimo że minęło wiele lat, starzy ludzie z Klonowej Wioski, wciąż
zachowali Słomiany Pawilon w pamięci. Mówili, że wszyscy mężczyzni
rodu Liu nosili zbereznego fiuta między nogami.
- Czy Chencao także? - pytałem.
Po chwili zastanowienia odpowiadali:
- Nie, Chencao nie.
Chencao najwyrazniej różnił się od innych mężczyzn klanu Liu.
Pierwszych parę dni po powrocie do domu Chencao przespał. Kiedy
wiatr się uspokoił i zniknął zapach maków, poczuł, że w głowie mu się
rozjaśnia. Przeszedł z frontowego dziedzińca na podwórze kuchenne,
gdzie zobaczył rozczochranego mężczyznę o brudnej twarzy, ubranego w
zniszczone stare ubranie, siedzącego na progu składziku i
przeżuwającego kawałek starej bułki.
Chencao stał i przyglądał się, jak Yanyi przeżuwa bułkę. Nigdy nie
mógł uwierzyć, że Yanyi jest jego starszym bratem, ale wiedział, że
Yanyi jest kolejnym samotnikiem w ich rodzinie. Chencao bał się na
niego spojrzeć. W wulgarnej, chciwej, z gruba ciosanej twarzy Yanyfego
widział coś na kształt zwierzęcego cierpienia charakterystycznego dla
całego pokolenia mieszkańców Klonowej Wioski, w tym jego przodków i
krewniaków. Ale Chencao wiedział też, że to zwierzęce cierpienie z nim
nie ma nic wspólnego. Kiedy linia krwi dotarła do ich pokolenia,
rozerwała się.
On miałby być moim bratem? To zbyt dziwaczne - pomyślał Chencao.
Kiedy zapach maków nagle rozproszył sie, słońce zaświeciło mocniej.
Chencao zobaczył, jak Yanyi zeskakuje ze schodków niczym kula
brudnego ciała. Ujrzał, że Yanyi mierzy w niego kawałkiem gałęzi
niczym mieczem, chciał zrobić unik, ale nie był wystarczająco szybki i
kijek trafił go w brzuch.
- Yanyi, co ty wyprawiasz?
- Zmiałeś się ze mnie.
- Nie. Nawet o tobie nie myślałem.
- Masz bułeczki?
- Nie mam. Ojciec ma bułeczki, idz go poproś. -Jestem głodny. Daj mi
bułeczki gotowane na parze.
- Nie jesteś głodny, jesteś nikczemny. -Jeśli będziesz mnie wyzywał,
zabiję cię.
Chencao zobaczył, że Yanyi odrzuca kij, wyciąga zza pasa nóż i
bierze nim zamach. Z błyskiem w oku, niczym rozwścieczony lew,
wyglądał jak ktoś wiedziony pragnieniem zabijania. Chencao nie
spuszczał oczu z noża, usiłując w tym samym czasie cofnąć się. Nie miał
pojęcia, jak to się mogło stać, że Yanyi miał nóż. Każdy w rodzinie Liu
dobrze wiedział, że Yanyi od dzieciństwa chce kogoś zabić. Ojciec
nakazał, żeby wszystkie noże i inne ostre narzędzia trzymać w
bezpiecznych miejscach. Ale Yanyi zawsze jakoś potrafił zdobyć nóż czy
siekierę. A gdy już trzymał nóż, natychmiast budziła się w nim chęć
mordu.
- Kto dał ci ten nóż? - krzyknął Chencao, wciąż się cofając. Zobaczył,
że Yanyi zatrzymał się na chwilę, jakby zdziwiony,
a potem pokazał na składzik. -Oni!
Za składzikiem grupa robotników łuskała ryż, ubijając go tłuczkiem w
mozdzierzu. Chencao spojrzał we wskazanym kierunku, ale słońce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl