[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gorszego mogło na nią czekać we własnym domul wodu póznego powrotu. Ta myśl wytrąciła
mnie J nowagi, gdy wyprawiłam już małą w drogę.
Radca patrzył na mnie spode łba, speszony i 1 straszony jak zwierzę, które wie, że zasłużyło
na \% Zlina ciekła mu z kącików ust po ciemnosinej brl raz za razem splatał w zakłopotaniu
pożółkłe palce
- Nie zrobiłem tej małej nic złego - mruknął, jj chciał wszcząć kłótnię, która zatarłaby jego
wy&
sumienia.
Ale ja nie dałam się sprowokować, przyniosłam natomiast butelkę koniaku, nalałam do
dwóch kieł ków i powiedziałam:
- Masz, pijmy razem, żeby już nic podobnego n
się nie zdarzyło.
Był schorowanym, nieszczęśliwym człowiekiem,!); dy z całego życia paliły mu gardło i
patrząc teraz najfj żałosną postać znowu zmiękłam. Powinno się goi mknąć w zakładzie, ale
to jeszcze bardziej by go u szczęśliwiło, bo nic go tak nie przerażało jak przy i zamknięte
drzwi. Gdyby jednak taka sytuacja! dalej, pewnego dnia mogłoby dojść do czegoś straa i
nieodwracalnego, on już bowiem nie był y * odpowiadać za swoje czyny, robaki były silniejsi
jego woli. Nie mogłam pilnować każdego jego starczyłoby mu jeszcze sprytu na to, by
wyrwać stf mojej kontroli i popełnić czyn, którego nie t
94
tafli*
oap
,t Myśli takie przebiegały mi przez iąc w ręku kieliszek patrzyłam na tego * mi gardło i
czułam, że zdolna odurzyło to pierwsze
jeste* a0,;07zasu picie.
" mną! - namawiałam. - Chlaj te pomyje! rrwvczaił do picia brudów, czysta zród-
zi
dzień i nie robiłam mu wymówek
dziewczynki. Byłam dla niego bardzo miła, aż m^czerpany i zadowolony zasnął pod wieczór.
k°D tam przy nim, dopóki siÄ™ nie przekonaÅ‚am, że Å›pi | pijackim snem i nie budzi siÄ™, chociaż
nim traasam Położyłam mu wtedy na głowę poduszkę 'ałym ciężarem ją przycisnęłam. Jego
rozpadające się o nie było w stanie zaprotestować, tak więc umarł ode mną słabo charcząc i
bezsilnie poruszając głową. Miałam nadzieję, że mój czyn nie wyjdzie nigdy na jaw. Lekarz
też nic nie powinien zauważyć, bo stary tak dużo pił, że jego serce w tym stanie drgało jak
płomyk słabej świeczki. Zastanawiałam się nad tym siedząc przy jego łóżku, wspominałam
także Torstiego i całe moje życie. Będę teraz dziedziczyła, będę miała dużo pieniędzy, które
pozwolą mi zaspokoić każdy kaprys. Myśli te jednak po pewnym czasie wprowadziły mnie w
stan ogromnego przygnębienia i znużenia.
ranem, gdy już ostygł, zadzwoniłam do lekarza, iry się nim opiekował i znał stan jego serca, i
powieki, że znalazłam właśnie męża nieżywego w łóżku. tarz zJaw^ się natychmiast, zbadał
nieboszczyka, > co zmarły pił i jadł poprzedniego dnia.
J 7\ \c C\ *x ¦'AA 0
przyczynę śmierci wypiszę atak serca - oznaj-
myśię5 26^ ^daje się najbardziej prawdopodobne i nie
i tu była potrzebna sekcja zwłok, bo pani mąż
95
Wypisawszy świadectwo zgonu zerknął na mnie ^Zapiszę od razu coś na uspokojenie, pani 1
i wziął mnie za przegub ręki, by zbadać, 7 AMVnai moiego ramienia, ogarnęło mnit gdy
do^m2cgczenie i wstręt do samej siebi^ SSwSsic na nogach. Całe tyciej e rSić^ gardle i nagle
przyszło m, do ^, S by się stlo, gdyby ojciec zabń mnie wtedy 4,
' Niech pan nie żartuje - wypaUłam lekarzowi i,
wytrzymam. poważnie. Zbadał po
Zorientował się, ze mówię? pow
Kobieta z ciemności
stał nieopodal drogi. Pod wieczór jego gos-
powoli podszedł do kamiennych słupków ogro-
J przystanął pod młodym dębem i ponad pożółk-
i oświetlił żółtym blaskiem zapadający wokół niego mrok. Trzymał papierosa w silnych
palcach, pobrudzonych pod paznokciami i w fałdach skóry. Także mankiety koszuli były
brudne.
Spoglądał na widniejącą w oddali drogę. Pola wznosiły się łagodnymi pagórkami, jakby
spokojnie oddychały, a za nimi, po drugiej stronie drogi, las stawał się minuty na minutę
coraz ciemniejszy. Błękit nieba opadał cicho i nieruchomo coraz bliżej ziemi, a jesien-rawa
pod dębem odcinała się błyskiem ciemniej-leni. Niezauważenie, spoza zlewającej się z nie-
chmury, wyłoniła się gwiazda samotna i żywa. ja zielono w jego oczach, gdy stał obok
ogrodze-
blaty dym z papierosa owinÄ…Å‚ go w wilgotnym
powietrzu.
0 było tak szkliście bezdzwięczne, że prawie rzezroczyste ryby płynące w akwarium nieba.
°knie chaty na skraju lasu zapaliÅ‚o siÄ™ Å›wiatÅ‚o
99
i niemalże w tej samej chwili na drogę górków wyjechał samochód błyskając światli kot
dobiegł do jego uszu, po chwili ucichł K, w lesie. Zapadł zmrok i mężczyzna powoli szedp z
powrotem do domu.
Dopóki jego oczy nie przywykły do wiecZ(v światła kryjącego ziemię oraz niebo, trudno m
cokolwiek dostrzec między drzewami i zabudowad Mimo to wydało mu się, że widzi cień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]