They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

komory. - Powinnam była zatrzymać cię w szpitalu. Całonocne szaleństwa i
śniadania z szampanem w hotelu Ritz, co?
- Chciałabym, żeby to była prawda - chrapliwie zachichotała Daisy. -
Nie... John jest właściwie dosyć nudny. Spędziliśmy jeden wieczór w
klubie, ale nie wróciliśmy pózno. - Przerwała, by ponownie nabrać
powietrza. - On musi się bardzo wcześnie kłaść do łóżka, i nie wolno mu pić
alkoholu. Ma to zapisane w kontrakcie, a klub wymaga, żeby się do niego
ściśle stosował.
- Twoja pojemność wyrzutowa spada. - Annabel zmarszczyła brwi na
widok cyfr ukazujących się na monitorze. Słysząc, że Luke wchodzi do
pokoju, ponownie wywołała wyniki, by mógł je obejrzeć. - Wyrazna zmiana
w stosunku do zeszłego tygodnia.
- Obejrzę wyniki dawnych badań. - Luke obszedł łóżko i sprawdził
kroplówkę. - Nie zmieniaj planów na dzisiejszy wieczór, Annabel.
Powinnaś była wyjść ze szpitala już ponad godzinę temu. Zostaw Daisy pod
mojÄ… opiekÄ…. Chyba nie ma pani nic przeciwko temu, prawda, Daisy?
- Och, nie! - wyjąkała Daisy, a Annabel z irytacją odnotowała pełne
uwielbienia spojrzenie, jakim obdarzyła przy tym Luke'a. - Czuję się już
lepiej. Proszę się o mnie nie niepokoić, doktor Stuart.
- Zostanę tu jeszcze z godzinę - oznajmiła Annabel, oburzona tym, że
Luke wciągnął pacjentkę do ich rozmowy. - Chcę się po prostu upewnić.
RS
50
- Idz - przerwał jej łagodnie Luke.
Ignorując pełne ciekawości spojrzenie Daisy, Annabel wytarła żel z jej
klatki piersiowej, a potem odłączyła aparaturę i odsunęła ją od łóżka.
Zerknęła znacząco na Luke'a i ruszyła w stronę drzwi.
- Idę do recepcji, żeby zatelefonować - oznajmiła chłodnym tonem. -
Wrócę za kilka minut.
Luke dogonił ją, zanim zdążyła wystukać numer telefonu komórkowego
Geoffreya. Wyciągnął rękę, nacisnął widełki telefonu, a potem wyjął
słuchawkę z jej dłoni.
- Co ty robisz? - spytała, patrząc na niego ze złością i starając się nie
podnosić głosu, by nie dosłyszały ich przechodzące właśnie pielęgniarki. -
Na miłość boską...
- Zachowujesz się dziecinnie - powiedział cicho. - Walczysz ze mną
tylko po to, żeby postawić na swoim. Nie jesteś tu potrzebna, Annabel.
Potrafię poradzić sobie...
- Wiem o tym - przerwała mu. - Oczywiście, dobrze o tym wiem. - Być
może interesowała się szczególnie chorobą Daisy, ale Luke był w tej
dziedzinie autorytetem, a jego doświadczenie znacznie przekraczało jej
własne. - Ale tak się składa, że ona jest moją pacjentką.
- Nie masz dziś dyżuru.
- Uważam, że powinnam zostać jeszcze przez godzinę, by przekonać się,
że jej stan jest stabilny.
- A ja ci mówię, że masz wyjść. - Położył ręce na jej ramionach i z
zaskakującą delikatnością poprowadził ją w kierunku drzwi. - Spóznisz się
na randkÄ™.
- To nie jest żadna randka - zaprotestowała. - Dlaczego się tak
zachowujesz? Wybieramy się po prostu do kina, jak dwoje przyjaciół.
Geoffrey nie będzie miał mi za złe, jeśli to odwołam...
Luke, wyraznie zniecierpliwiony, wprowadził ją do gabinetu, zapalił
światło, a potem zamknął za nimi drzwi.
- Annabel, ilu kochanków miałaś w ciągu ostatnich sześciu lat? - spytał.
RS
51
ROZDZIAA SIÓDMY
Nie przyzwyczajona do tak obcesowych pytań, poczuła, że robi się jej
słabo.
- To nie twoja sprawa - wyjąkała w końcu.
- Dziesięciu? - Odczekał ułamek sekundy, a kiedy nie odpowiedziała,
kontynuował przesłuchanie bardziej brutalnym tonem. - Pięciu? Dwóch?
Jednego?
Czuła się jak sparaliżowana. Otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła.
- Ani jednego. - Luke westchnął ciężko i obrzucił ją pełnym krytycyzmu
spojrzeniem. - Co się z tobą dzieje, Annabel? Co się stało z dziewczyną,
którą poślubiłem? Co się stało z tą pogodną, seksowną dziewczyną, którą
widziałem w zeszłym tygodniu na fotografii?
- Ona była okropna - posępnym tonem odparła Annabel.
- Wiesz o tym równie dobrze jak ja. Była młoda, głupia i żałosna.
- Zapomniałaś dodać, że była dziesięć razy bardziej interesującą kobietą,
niż ty jesteś teraz - zaoponował. - Była bardzo czuła, energiczna, pełna
życia i czarująco, radośnie seksowna.
- I popatrz, co z tego miała! - wybuchnęła Annabel.
- Została twoją żoną! Oboje wyszliśmy na tym fatalnie!
- Nawet nie zaczynaj tego tematu - ostrzegł ją Luke. Mówił cicho, ale w
jego zielonych oczach zamigotały grozne iskierki gniewu. - Nie poruszaj
tego tematu, Annabel, bo spędzimy tu całą noc, rozmawiając o naszym
małżeństwie.
- Chcę stąd wyjść! - krzyknęła głośno.
- Wyjdziesz, kiedy skończę. - Oparł się plecami o drzwi. Wydawał się
zdeterminowany i wyraznie nie zamierzał ruszyć się z miejsca. - Kiedy
przyjechałem do Londynu, nie wiedziałem wcale, że pracujesz w szpitalu
świętego Piotra. Ale zamierzałem się z tobą skontaktować.
- I co z tego? - spytała, usiłując nie okazać zaskoczenia.
- Spodziewałem się, że zastanę cię jako szczęśliwą mężatkę,
wychowującą zapewne dwójkę dzieci.
- Dzieci? - Annabel wstrzymała oddech. - Skąd ci to przyszło do głowy?
- Widziałem, jak patrzyłaś na dziecko Tamsin Winston. A poza tym
zawsze chciałaś mieć dzieci.
- Owszem, dziesięć lat temu - przyznała słabym głosem. Wówczas, jak
większość szczęśliwie zakochanych kobiet, pragnęła urodzić dziecko swego
ukochanego. - Ale dzieci potrzebują dwojga rodziców.
- Więc dlaczego nie jesteś mężatką?
RS
52
- Bo nie spotkałam odpowiedniego mężczyzny.
- A dlaczego twoim zdaniem tak się nie stało?
- To idiotyczne pytanie. Po prostu go nie spotkałam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl