They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie. I panu bym także nie radził.
98
Marek Hłasko  Sowa, córka piekarza
- Nie wie pan czasem, co stało się z moim samochodem? - Pański samochód stoi w
garażu u kapitana Samsonowa. Jest w najlepszym porządku. Może pan siadać i jechać choćby
dzisiaj.
- To jasne - powiedział. - Ktoś musi pana zmienić. Pan jezdził moim wozem do dzisiaj,
prawda?
- Jestem dobrym kierowcą, panie majorze. - Ma pan własny samochód?
- Nie.
- Przykro mi. Dlaczego nie przyniósł pan sobie szklanki? Poszedłem i przyniósłszy sobie
szklankę usiadłem obok niego, a on nalał mi piwa.
- Bili?
- Pan chce mi wyrazić współczucie?
- Nic, panie majorze. Tak się zwykle mówi w tego rodzaju wypadkach.
- Bili. Ale to nie ich wina. Nie potrafią po prostu inaczej. - Więc czyja wina?
- Za pózno, aby o tym mówić. Był pan podczas mistrzostw Europy w Warszawie?
- Nie widziałem tylko ćwierćfinałów. - I jak tam było?
- Nie mamy ciężkich wag. Do półśredniej wszystko w porządku. Ale w wyższych nie ma
nas na ringu.
- Tak było i przedtem.
- Powiedziałem panu: nic się nie zmieniło.
Spojrzał na mnie i postawił szklankę na stole, a kiedy ku mnie się pochylił, zobaczyłem,
iż siwe są włosy jego.
- Naprawdę nic?
- Nie - powiedziałem.
- Przyszedłem, aby się z nią pożegnać.
- Ja już się pożegnałem.
- Pan myśl, że powinienem zostać?
- Pan stąd nigdy nie odszedł, panie majorze. Ani na chwilę. Ani na jeden dzień i ani na
jedną noc.
- Bóg jeden wie, dlaczego panu wierzę, ale wierzę panu powiedział. - Pan spakuje teraz
swoje rzeczy, prawda? Jeśli ona ma rzeczywiście wrócić koło ósmej, to nie trzeba scen.
- Ale nie trzeba też pakować moich rzeczy - powiedziałem. - Są już spakowane.
- Kłótnia?
- Nie. Tym razem ja idę umierać.
- Cóż to jest? Rak?
- Serce. Byłem dzisiaj u kardiologa. Skierował mnie do szpitala.
- Może wylezie pan z tego - powiedział. - Człowiek potrafi wiele wytrzymać. Gdyby nie
to, h ona niedługo wróci, pogawędziłbym z panem na ten temat. - Podniósł się. - Idę się
ogolić - powiedział. - Czy byłby pan łaskaw pożyczyć mi swej maszynki do golenia?
- Nie ma pan po temu żadnej potrzeby, panie majorze - powiedziałem. - Pańska maszynka
do golenia leży na tym samym miejscu, w którym pan ją zostawił. Może pan jej używać bez
obawy. Ja nie użyłem jej ani razu.
- To szlachetnie z pańskiej strony - powiedział.
- Któregoś dnia zrozumie pan, że był pan tutaj przez cały czas - powiedziałem. - I
zrozumie pan to szybciej, niż pan przypuszcza. .
Wszedł do łazienki, a ja patrzyłem za mm, jak stał przed lustrem i patrzył na szklankę, w
której były dwie szczoteczki do zębów; Weroniki i moja. Widziałem krople potu spływające
po jego twarzy i milczeliśmy chwilę, a potem on wyjął moją szczotkę do zębów i patrząc na
nią powiedział:
99
Marek Hłasko  Sowa, córka piekarza
-  Yeah, though l walk through the valley of the shadow of death. I will fear no er,~ił:
for thou art with me; the rod and thy Staff comfort me..." - Podał mi szczotkę. - Ta jest
pańska - powiedział.
- Czerwony nigdy nic był kolorem Weroniki.
Wyszedłem, a gdzieś na rogu ulicy złapał mnie deszcz i poprzez brudne i mokre miasto
poszedłem do Samsonowa. Nie brałem taksówki; krople deszczu ociekały po twarzy mojej,
ale szedłem wolno i myślałem o tym, że nic ma po co się śpieszyć; i nigdy nie było po co się
śpieszyć, i nigdy nie będzie po co. Ale teraz była jesień; pora deszczu i chłodu, a ja szedłem
pod nagimi drzewami, a przecież tego dnia doktór w klinice powiedział mi, że drzewo, na
które patrzy, pełne jest jeszcze liści zielonych, i teraz, idąc w wieczornym deszczu,
zrozumiałem, iż tak trzeba było żyć. I że ten człowiek patrzący na moją czerwoną, ciepłą
krew i na zimne, ciemne drzewa poza oknem powiedział prawdę.
Samsonow siedział przy stole czytając gazetę i ja zacząłem pakować swoje książki.
- Odchodzi pan?
- Tak.
- Zabawne. A ja wygrałem. - Co pan wygrał?
- Pieniądze. Kupiłem los za pańską radą i wygrałem. Proszę, może pan sprawdzić.
Podszedłem do niego i spojrzawszy na numer losu i na numer tabeli zobaczyłem, iż
numery się zgadzały.
- Wygrał pan o wiele więcej, niż pan myśli - powiedziałem. - Teraz nareszcie wygrał pan
spokój.
- Zawsze byłem spokojny - powiedział.
- Ale teraz będzie pan najspokojniejszym z ludzi, idioto. Odwrócił się ku mnie, a jego
twarz była martwa jak zwykle i jak zwykle pełna wyrazu zniewagi jak twarz tenora, któremu
w czasie arii zerwał się głos i zamiast oklasków śmiech otrzymał; ale wiedziałem teraz,
patrząc na niego, iż ten wyraz teatralnej zniewagi widzę na jego twarzy po raz ostatni i
roześmiałem się.
- Wasza piesenka spieta - powiedziałem. - Mów pan po polsku.
- Major Rackmann wrócił przed dwiema godzinami do domu. Uwolniony i
zrehabilitowany. Ma nawet nadzieję, że powróci do lotnictwa. Wielu teraz wraca. -
Popatrzyłem na niego i podszedłem o krok jeszcze bliżej. - Tylko ona już nie wróci - powie-
działem.
- Nie.
Patrzyłem, jak Samsonow bierze swój los i drze go na strzępy, a potem podpala. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl