[ Pobierz całość w formacie PDF ]
możliwości.
- Nie wydaje mi siÄ™, Julianie.
- Emmy, dobrze wiesz, że nie masz prawa pode
jmować za niego takiej decyzji -powiedział łagodnie.
-Wiem. Zgadzam się, że to zależy od Keitha. To on
jest ofiarą tego szantażu. Ale chyba nie chcę, żebyś
z nim rozmawiał o tej sytuacji lub dawał mu jakieś
rady.
- Przygryzasz dolną wargę, co znaczy, że bardzo się
czymś denerwujesz. Myślę, że zaczynam rozumieć,
o co ci chodzi. - Jego głos brzmiał teraz ostrzej.
- Obawiasz się, że będę próbował włączyć Keitha
w nasz układ, tak?
- A nie będziesz?
- Dałem ci słowo, Emelino. Oczekuję zapłaty wyłą
cznie od ciebie.
- Ale jeśli porozmawiasz z Keithem i on zgodzi
się przyjąć twoją pomoc w zakończeniu tej sprawy
- powiedziała Emelina z zapartym tchem - to czy ty
nie... czy nie będziesz uważał go za zaangażowane
go?
- Nie. Jeśli o mnie chodzi, to jest część tego samego
układu. Czy ty mi ufasz, Emmy? Czy wierzysz, że
zatrzymam to tylko między nami? - zapytał z wyraz
nym naciskiem w głosie.
-Tak, Julianie. Wierzę ci. -To była prawda. Po tym,
co słyszała o szefach mafii, nie rozumiała, dlaczego ma
do niego zaufanie, ale tak było. Wciągnęła głęboki
104 DIABELSKA CENA
oddech i zapytała beztroskim tonem: -Kiedy wreszcie
zrobisz jakÄ…Å› przyzwoitÄ… kawÄ™?
- Chyba dziś rano pójdziemy na kawę do wsi.
- Jesteś zbyt leniwy, żeby sam ją zrobić?
- Nie, ale mam ochotę popatrzeć, jak terroryzujesz
miejscowych. Uwielbiam, gdy stajesz w mojej obronie
- powiedział. - Czuję się taki chciany. Przy tobie
i Kserksesie jestem bezpieczny!
Emelina wykrzywiła się, bo nie potrafiła wymyślić
żadnej odpowiedzi. Co gorsza, czuła, że on ma rację.
To było niewiarygodnie śmieszne. Jej opieka była
ostatnią rzeczą, jakiej ten mężczyzna potrzebował.
Miał wystarczającą ochronę ze strony takich ludzi jak
Joe Cardellini, którzy nosili przy sobie broń i patrzyli
na świat pochmurnym wzrokiem.
-I tak musimy wyjść - powiedział Julian swobodnie.
- Muszę zadzwonić do Joe'ego z automatu w sklepie.
Czterdzieści minut pózniej Emelina grzebała czub
kiem buta w ziemi, podczas gdy Julian dzwonił.
W godzinę potem czarny lincoln podjechał pod dom.
- Skąd przyjechałeś, Joe? - zapytała Emelina z zain
teresowaniem. - Tak szybko się tu pojawiłeś.
- Z Portland - odrzekł i jego spojrzenie złagodniało.
Emelina wiedziała jednak, że Joe nigdy nie posunie się
dalej. Było jasne, że Joe Cardellini nie śmiałby nawet
marzyć o wkraczaniu na terytorium swojego szefa.
W nagłym przebłysku intuicji uświadomiła sobie, że
powstrzymałby go przed tym nie strach, lecz szacunek
dla Juliana. Julian chyba doszedł do tych samych
wniosków, bo nie rzucał żadnych zawoalowanych
pogróżek ani jej, ani Joe'emu.
- Czy przez cały ten czas byłeś w Portland? - zapyta
Å‚a.
- Zostałem tam przydzielony kilka lat temu - od
rzekł uprzejmie.
- Przydzielony? Ach, rozumiem - Emelina skinęła
DIABELSKA CENA
105
głową, przypominając sobie, że współczesna mafia jest
czymś w rodzaju skrzyżowania biznesu rodzinnego
z wojskiem. Wpływy Juliana muszą sięgać naprawdę
daleko, jeśli ma człowieka zajmującego się bezpie
czeństwem" aż tutaj, na północnym zachodzie. Ta
myśl ją przygnębiła.
Prędzej czy pózniej Julian wróci do interesów"
i romantyczna idylla dobiegnie końca. Następnym
razem usłyszy o nim, gdy wezwie ją do zapłacenia
rachunku. Emelina zadrżała. Prędzej czy pózniej bę
dzie musiała zapłacić.
- Emmy? Słuchasz mnie? - Julian przerwał jej
rozmyślania. - Joe pójdzie teraz do domu Leightona
pozbierać mikrofony, a potem posłuchamy taśm.
Emelina skinęła głową i wyprostowała się. W końcu
po to tu przyjechała.
Taśmy okazały się dowodem rzeczowym, jaki mogła
sobie tylko wymarzyć. Potwierdzały i wyjaśniały ury
wki rozmowy, które słyszeli tamtego wieczoru na
plaży. Eric Leighton i jego przyjaciele byli profesjonal
nymi przemytnikami narkotyków i działali bezkarnie
na Zachodnim Wybrzeżu już od prawie dwóch lat.
- Ciekaw jestem, dlaczego zawracał sobie głowę
szantażem. Na tym interesie zarobił przecież grube
pieniądze - zauważył Joe z zainteresowaniem. - Po co
ryzykował?
- Z zawiści - westchnęła smutno Emelina i widząc
utkwiony w sobie wzrok obu mężczyzn, wyjaśniła:
-Myślę, że Eric był po prostu zazdrosny o to, żemojemu
bratu udało się wybić w społeczeństwie. Keith zdobył to,
czego Eric pragnął: sukces i trochę władzy, a wszystko
w legalny sposób. Eric zawsze zazdrościł mojemu bratu.
Tak mi się wydaje. Nawet gdy przechodzili młodzieńczy
radykalizm, to właśnie Keith skupiał na sobie uwagę
i szacunek innych, nie Eric. Mój brat jest urodzonym
przywódcą - zakończyła ze wzruszeniem ramion.
106 D U BELSKA CENA
Julian powoli skinął głową, po czym zerknął na
Joe'ego.
- Czy zabrałeś stamtąd wszystko?
Joe spojrzał na niego z urazą.
- Nie ma ani śladu po tym, że coś było ruszane,
szefie. Powinien pan wiedzieć, że nie zostawiłbym
żadnych dowodów.
Julian uśmiechnął się.
-Wiem. Chciałbym tylko, żeby wszystko przebiegło
czysto.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]