[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wysokimi sosnami drogami i traktami, którymi podążaliśmy
każdego dnia, a im dalej się posuwaliśmy, tym bardziej
zdawały się nas ściskać. Ktoś lub coś narzucało swą wolę tej
dziwnej, na wpół ludzkiej istocie, opętanej przez owo
nieznane i zmuszone do posłuszeństwa tak samo jak mnie
pozbawiały woli okropne praktyki i pogańskie gusła
Heathcliffa. Czynił, co mu kazano; a najgorsze tkwiło w uroku
rzuconym na nieszczęsnego nędznika: dozgonnej miłości do
żony innego.
Z początku próbowałam wyleczyć go z obsesji na jej
punkcie. - Cathy - słyszałam, jak krzyczy we śnie; lub gdy
szukał jej, wędrując po ruinach Zamku Douglasa. - Cathy,
wróć do mnie - błagał nad brzegami brązowej rzeki Yarrow,
płynącej przez krainę śniegów - Cathy - szlochał, jakby imię
to zostało wyryte na kamieniach i brzegach wąwozów
bezludnego krajobrazu. Potem wracał do mnie i szliśmy dalej.
Należał do tej krainy - według mnie umieściła go tam
wyobraznia, rozgorączkowana do tego stopnia, by na zawsze
uwięzić go w pieśni z Pogranicza, mówiącej o żalu, zdradzie i
śmierci. Dla mnie nie było tam miejsca; ale na razie, nie
mogąc ani zostać, ani odejść, towarzyszyłam mu przez to
zamarznięte Piekło, na które go skazano, aż śmierć uwolni go,
by mógł połączyć się z ukochaną.
- Powiedz mi, Isabello - zwrócił się do mnie pewnego
wieczora, gdy zasiedliśmy przy stole w skromnej gospodzie w
Tibbie Shiels, na północnym brzegu St Mary's Loch - powiedz
mi, czy ty wierzysz w szczęście? Czy czepiasz się nadziei,
moje biedne dziecko, że znajdziesz je w małżeństwie, że
pewnego dnia będę wzdychał do ciebie, tak jak teraz do
miłości mego życia? A może wyobrażasz sobie, że gdyby ona
umarła - i tu Heathcliff spojrzał na mnie przez stół swymi
czarnymi oczami, pełnymi pogardy, której nawykłam już
spodziewać się z jego strony - czy żyjesz nadzieją, Isabello, że
przeniosę me sentymenty na drogą żonkę? - Odchylił się na
oparcie krzesła i wybuchnął śmiechem, kryjąc twarz między
cieniami zapadającej na dworze nocy i błyskiem płomieni
strzelających pod płytą paleniska za jego plecami. - Pewnie
sądzisz, że twój beznadziejny brat, Edgar, bardziej ode mnie
opłakiwałby utratę Catherine - powiedział wreszcie głosem
cichym, jakiego po raz pierwszy użył, odkąd uciekliśmy
razem w noc, która miała zaznaczyć koniec mego wygodnego
i szczęśliwego życia z bratem, tak często obrzucanego przez
mego męża obelgami, że już nie mogłam dłużej słuchać tych
boleśnie raniących słów.
- Dlaczego uważasz, że inni nie mogą cierpieć tak jak ty -
odrzekłam, pewnie po części dlatego, że odezwał się do mnie
tak dla niego nietypowym, uprzejmym tonem, a może po
prostu ze zwykłego przyzwyczajenia, bo w tamtym okresie
zwykle odpowiadałam bezmyślnie, sama nie mając o sobie
zbyt wygórowanego mniemania.
- I ty to mówisz, ty, która kiedyś byłaś całkiem
rozgarnięta, moja Isabello - odrzekł Heathcliff i jak to już
wielokrotnie bywało, natychmiast pozbawił mnie zdolności
myślenia. - Zdumiewa mnie, że można aż tak nisko upaść; co
do inteligencji i ambicji niewiele różnisz się od dziewki
służącej.
- I potwór obrzydliwie zarechotał, ponownie napełniając
moje oczy łzami. - Czy nie możesz zrozumieć, że nikt - tu
uderzył pięścią w stół, przy którym siedzieliśmy w nisko
sklepionym, zadymionym, niewielkim pomieszczeniu
gospody nad fiordem, a pręgowany kot o dzikim wyglądzie
salwował się ucieczką - nikt nie cierpi tak jak ja, droga żono.
W piekle przydzielono mi specjalny przedsionek, pani
Heathcliff - a różnica polega na tym, że ja już tam mieszkam,
podczas gdy inni nieszczęśni grzesznicy żyją na naszym
okropnym świecie, zaledwie domyślając się wygód, które dla
nich przygotowano. - Tym razem śmiech nie towarzyszył
rozpaczliwemu wyznaniu; i mój godny pożałowania małżonek
zapadł w długie milczenie.
Na dworze rozpadało się, deszcz pokrył obrastające brzegi
fiordu sosny i świerki srebrzystą mgłą; po chwili już nie
dostrzegałam granicy dzielącej napierającą na mnie rozpacz
od płaczącego nieba na zewnątrz. Ani dla mnie, ani dla
Heathcliffa nie było nadziei - wtedy chyba ujrzałam to
wyraznie; wszakże o tym, jak mocno zostałam związana z tą
niesamowitą istotą może świadczyć fakt, że wciąż jeszcze w
marzeniach i w wyobrazni potrafiłam widzieć nas razem.
Po kilku następnych dniach opuściliśmy Ettrick Forest,
ciemne wody St Mary's Loch i ponurą dolinę Yarrow, krainę,
do której tego na wpół człowieka, a na wpół diabła zdawała
się przyciągać moc silniejsza od jego woli. Właśnie tam, gdy
spacerowaliśmy po śliskim śniegu, wzdłuż zamarzniętych,
brązowych strumieni, był najłagodniejszy - jeśli to
odpowiednie wyrażenie - i nawet roiłam sobie, że pewnego
dnia, jeśli nawykniemy do siebie nawzajem, Heathcliff
przynajmniej polubi moje towarzystwo, o ile nawet nie zdoła
mnie pokochać, dopóki żyje Cathy. Ale ten swój pełen
tęsknoty, nieprzenikniony wyraz twarzy, gdy patrzył na
wierzchołki modrzewi - lub słaby uśmiech, którym czasem
obdarzał gołe wzgórza, śnieżne zaspy i dalekie owczarnie,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]