[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Eddi uśmiechnęła się, pokręciła głową i wsiadła do samochodu. Gdy ruszyli, dostrzegła jadący w ich stronę wóz
policyjny.
Schowaj się! syknęła do phouki.
Co?
Sięgnęła za siebie i popchnęła jego głowę w dół. Radiowóz minął ich i skręcił ku Riverside.
Nie zatrzymaliby nas, nawet gdyby go zobaczyli stwierdziła Carla. Sprawy rodzinne, rozumiesz.
Rodzinne piekło mruknęła Eddi, osuwając się na siedzeniu. O ile się orientuję, połowa gości Riverside
mogłaby wnieść skargę o napaść.
Aż do zjazdu Hannepin-Lyndale jechali w milczeniu. W końcu phouka spytał:
Nadal szukasz pracy?
Jeśli żadnej nie znajdę, za sześć tygodni nie będę miała co jeść.
Hmmm. Jeśli zostanę w twoim towarzystwie, czeka mnie ten sam los. Trzeba coś zrobić. Eddi słyszała
rozbawienie w jego głosie. Ty musisz zarabiać pieniądze, a ja muszę cię chronić. Jak pogodzić jedno z drugim?
Możesz napadać na sklepy monopolowe i brać mnie jako zakładniczkę.
Interesujące, ale mam lepszy pomysł. Zrobił pauzę. Może założysz zespół?
O, cholera powiedziała Eddi.
Czy ja już wcześniej tego nie słyszałam? zapytała Carla.
@@Rozdział piąty
@@NIE ZAWSZE MO%7łNA DOSTA TO, CZEGO SI PRAGNIE
Drzewa rosnące przy bulwarze poruszały się bezszelestnie, rzucając na przednią szybę cienie i stroboskopowe
błyski lamp ulicznych. Powietrze pachniało ozonem.
Wejdziesz na górę? zapytała Eddi, gdy skręcili w Oak Grove.
Właśnie dlatego szukam miejsca do zaparkowania odparła Carla.
Zatrzymała się przy krawężniku obok kremowo-szarego biurowca Loring Park.
Phouka wyskoczył na chodnik, zanim zdążyła wyłączyć silnik, i zaczął strzepywać ze spodni wyimaginowany
kurz.
Chyba powinienem cię ostrzec, że będzie padać powiedział. Czeka cię długi, mokry spacer do samochodu,
jeśli zostawisz go tutaj.
Tak, ale za to piękny ze względu na panoramę.
Carla wskazała na drugą stronę ulicy, gdzie pomarańczowe kute latarni zdobiły pofałdowaną nieckę Loring Park
niczym wydrążone dynie. Ich światło lśniło na chodnikach, odbijało się w pomarszczonej wodzie stawu. Za mostkiem
niespokojnie krzyknął gołąb i zaraz ucichł.
Tak, masz rację przyznał phouka.
Potem, jakby chcąc zmienić nastrój, wyciągnął gałązkę zza ucha i szerokim gestem podał ją Eddi.
Pod drzwiami mieszkania wyciągnął rękę po klucze. Eddi zmarszczyła brwi.
Dlaczego? zapytała.
Jego uśmiech był promienny i niebezpieczny.
Chcę sprawdzić, czy nie masz nieproszonych gości. Nie sądzisz, że powinienem to zrobić, zanim wejdziesz?
Eddi wyobraziła sobie szare, zębate istoty czekające na nią w salonie. Carla położyła dłoń na jej ramieniu, dodając
otuchy, a następnie wyjęła klucze z jej ręki i podała je phouce.
Wtedy on kucnął i obejrzał zamek, po czym włożył w niego klucz i delikatnie przekręcił.
Czy... zaczęła Eddi.
Phouka dotknął palcem ust i pokręcił głową. Potem uchylił drzwi i ostrożnie wśliznął się do mieszkania.
Czy ty też masz wrażenie, że on obejrzał za dużo filmów sensacyjnych? szepnęła Carla.
To ty dałaś mu klucze.
Przyjaciółka wzruszyła ramionami.
Jeśli lubi się skradać, to nie nasza sprawa. Uśmiechnęła się szeroko. Poza tym zawsze chciałam być Emmą
Peel.
Emmą Peel? Jeżdżącą furgonetką?
Do lotusa nie mieści się cały zestaw perkusyjny.
Biedactwo skwitowała Eddi z uśmiechem, a następnie spojrzała na drzwi i zadrżała. Co go zatrzymuje tak
długo?
Może goni kota.
W tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich phouka, kłaniając się nisko. Znowu miał na sobie kurtkę.
Wyglądał zupełnie nie na miejscu w jej skromnym mieszkaniu.
Wchodz, śnieżynko. Wszystko w porządku.
Rzeczywiście na to wyglądało. Stojąca przy kanapie kiczowata lampa z miedzianym końskim zadem jako
podstawką była włączona. W jej świetle Eddi zobaczyła starannie ułożone na skrzyni czasopisma i wygładzone
poduszki.
A sypialnia? zapytała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]