[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie ma sprawy, Dorset - Gabriel przyszedł jej z odsieczą. - Dziękuję za czujność.
W tej samej chwili podeszła trójka kelnerów, Maureen, Judy i zawsze chmurny
Jim.
- Zajmiemy się tym - powiedziała Maureen, a Jim wyciągnął szufelkę i zmiotkę.
Nina nie mogła się otrząsnąć. Zadziałała automatycznie. Wiedziała, że nikt nie sta-
nie w obronie przerażonej dziewczyny. Jej reakcja spotkała się z uznaniem obsługi, po
raz pierwszy czuła, że przyjęli ją do siebie.
I może to było tylko przywidzenie, ale w oczach Dorseta dostrzegła cień szacunku.
Przetańczyli jeszcze kilka tańców, a potem pożegnali się z młodą parą i wyszli.
Nina była wniebowzięta. Poza nieszczęśliwym wypadkiem z tortem, wieczór był
cudowny.
Czuła się zaakceptowana przez zespół, to dodało jej skrzydeł. Gabriel nie szczędził
jej komplementów i widziała, że wspaniale się bawił. Teraz ogarnęło ją zmęczenie.
Chętnie zaszyje się z Gabrielem w jego bungalowie, by nacieszyć się czasem, jaki im po-
został. Jeszcze tylko jeden dzień...
Ku jej zaskoczeniu Gabriel pociągnął ją w drugą stronę. Okrył jej ramiona mary-
narką, i owionął ją jego zapach. Szli ścieżką na wzniesienie ponad ośrodkiem. W ciem-
nościach szumiały palmy, światła Diamond Shores migotały w dali. Na ścieżce leżały
zerwane kwiaty, wzdłuż niej jaśniały małe lampeczki. Gabriel objął ją w pasie.
R
L
T
- To wygląda bardzo tajemniczo.
Naraz zatrzymała się jak wryta, serce jej zabiło. Ognisko, kaszmirowy koc, wia-
derko z szampanem. A dookoła masa rozrzuconych pachnących kwiatów, tych samych
co na ścieżce.
Azy napłynęły jej do oczu. To najbardziej romantyczna niespodzianka, jaką męż-
czyzna mógł zrobić kobiecie.
Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, na szczęście Gabe podtrzymał ją w porę.
- Gabe... to jest niesamowite.
Otarła łzy, Gabe otworzył szampana i napełnił kieliszki. Nad nimi migotały tysiące
gwiazd. Gabe podał jej szampana.
- To był wspaniały dzień - westchnęła.
- Byłem na wielu ślubach, lecz ten był wyjątkowy. - Odstawił kieliszek. - Bo ty tu
byłaś. - Z uśmiechem zapatrzył się w dal. - Podobało mi się, że napisali własny tekst
przysięgi. I że Liam uważa ten ślub za swe największe osiągnięcie.
- Myślę, że będą ze sobą bardzo szczęśliwi - rzekła z uśmiechem.
W zgodnym milczeniu sączyli spieniony napój. Ciszę przerywały tylko nocne pta-
ki. Gdy w butelce pokazało się dno, Nina obejrzała ją uważnie.
- Gdybyśmy włożyli do niej list i wrzucili do morza, to kto by ją znalazł?
- Pewnie byśmy wpisali datę, numer telefonu i prośbę, żeby znalazca się odezwał.
- Ale ty jesteś racjonalny!
- Postaram się być bardziej kreatywny.
- Gabriel... - Zdecydowała się. - Chciałam cię o coś prosić.
- Dla ciebie wszystko.
- Chciałabym wrócić do pracy.
- Już to przedyskutowaliśmy.
- Przepraszam, że mówię o tym teraz. Ta posada nie była moim marzeniem, ale po-
trzebowałam pieniędzy. Jak tylko tu przyjechałam, zrozumiałam, że to był błąd. Nie
wiem, jak ci to wytłumaczyć, ale chciałabym doprowadzić to do końca. Zwłaszcza po
dzisiejszym wieczorze. Dojść do końca tej drogi, nim ruszę dalej.
Przez długą chwilę przyglądał się jej przenikliwie.
R
L
T
- Jeśli tak ci na tym zależy... Jutro zadzwonię do Dorseta. Wpisze cię do grafiku.
Otoczyła go ramionami i uścisnęła. Nigdy nie myślała, że ponowne bycie kelnerką
tak ją uszczęśliwi.
- To dla mnie wiele znaczy... Obiecuję, że cię nie zawiodę.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Gabriel pracował od wczesnego rana; oczy go piekły, organizm domagał się dru-
giej kawy. Postanowił pójść do kawiarni przy plaży.
Zroszone wodą tropikalne kwiaty lśniły w słońcu, zachwycając urodą i kolorami.
Nie zwracał na nie uwagi. Był zaprzątnięty myślami o Ninie. Dorset, ku jego zaskocze-
niu, natychmiast się zgodził przyjąć ją do pracy. Z pewnością był pod wrażeniem wczo-
rajszej postawy Niny. Jego zresztą też zaskoczyła. To już nie jest ta Nina, jaką kiedyś
znał. Był dla niej pełen uznania.
Wczorajsza noc była wspaniała. Wciąż odkrywał w sobie nowe uczucia i szczerze
żałował, że tak niewiele może jej dać... Jednak nie był gotowy na poważny związek, na
wynikające z niego zobowiązania. Nawet z kimś takim jak Nina.
Idąc do stolika, wymienił grzecznościowe powitanie z państwem Flounders, pre-
tensjonalną starszą parą. Chwilę pózniej ujrzał Ninę. Rzeczywiście warto trochę zmienić
firmowe stroje, przebiegło mu przez myśl. Dodać im wdzięku.
Nina, kierująca się do stolika Floundersów, posłała mu pytające spojrzenie. Prze-
glądając menu, słyszał, jak przyjmuje zamówienie. Chyba doszło do jakichś kontrower-
sji, bo kilka razy zapisywała coś i skreślała. Gdy zniknęła na zapleczu, pani Flounders
gestem przywołała kierownika sali i zaczęła uskarżać się na kelnerkę.
Kierownik ruszył na zaplecze, Gabriel za nim. Widział, jak szef beszta Ninę, lecz
ta nie wykazała skruchy. Z godnym podziwu spokojem zbijała jego argumenty. Nie po-
czuwała się do winy i nie zamierzała przepraszać nadętych gości, którzy wielokrotnie
upokarzali obsługę. Przysłuchujący się rozmowie pracownicy wyraznie trzymali jej stro-
nę.
R
L
T
Przeszła długą drogę, pomyślał Gabriel. Kiedyś sama była bogatą snobką traktują-
cą ludzi z góry. Jednak teraz musiał wkroczyć i przerwać tę scenę.
Wszedł do kuchni i dał kierownikowi wolne do końca dnia, zapewniając, że sam
zajmie się klientami. Nina nalegała, by zamienił z nią kilka słów. Podążył za nią do ma-
gazynu na zapleczu. Kusiło go, by skraść jej buziaka, a teraz zostali sami. Przygarnął ją
do siebie.
- Byłaś fantastyczna - zamruczał - ale nie możesz przy ludziach stawiać się przeło-
żonemu.
- Gabe, posłuchaj mnie. Znalazłam pracę.
Popatrzył na nią oszołomiony.
- Dostałam posadę w nowym piśmie. Dziś rano przysłali mi mejla. Mam zacząć od
przyszłego tygodnia. Będę redaktorem działu.
Powinien się ucieszyć. Pogratulować jej.
- To... świetnie. Wspaniale. - Przeciągnął palcami po włosach. - Od przyszłego ty-
godnia?
- Jutro wyjeżdżam.
- Tak szybko? - Już postanowił, że przedłuży swój pobyt, miał powiedzieć jej o
tym pózniej. Myślał, że Nina się ucieszy.
- Wahałam się. Chciałam dokończyć to, co zaczęłam. Poprosiłam o czas na zasta-
nowienie. - Westchnęła. - Ale już nie mam wątpliwości. Nie zrobiłam nic niewłaściwe-
go... Wystarczy mi. Nie chcę narażać się na kontakty z takimi ludzmi.
- Możemy kontynuować naszą znajomość w Sydney.
- Byłoby super, ale...
- Ale co?
- Nim cię poznałam, byłam w kiepskim stanie. Marzyłam, by choć na dzień czy
dwa wrócić do dawnego życia. A z tobą odżyły wspomnienia szczęśliwych dni. - Oparła
dłoń na jego piersi. - Tamten czas się skończył i nigdy nie wróci. Ja też jestem inna. Nie
chcę wracać do świata ludzi takich jak ta Flounders, już tam nie pasuję. - Patrzyła mu
prosto w oczy. - Ty zapracowałeś sobie na wszystko, to ci się należy. Mnie nie...
Spochmurniał. Niepotrzebnie robi z tego takie halo.
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]