[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszkałam w wiosce koło Caracas, często budził mnie grzechot grabi. Wymykałam się wtedy z łóżka
i na paluszkach przekradałam korytarzem koło pokojów rodziców i braci, i wchodziłam do salonu, z
oknami na plac. Uważając na skrzypiące zawiasy, otwierałam drewniane okiennice i przeciskałam się
przez kraty z kutego żelaza. Starszy mężczyzna dbający o porządek na placu zawsze mnie witał
bezzębnym uśmiechem i razem grabiliśmy na małe kupki liście, które nocą spadły z drzew
-wszelkie inne śmieci wkładano do pojemników. Potem paliliśmy te kopczyki, a gdy popiół ostygł,
wmiataliśmy go do wyłożonego jedwabiem worka z juty. Mężczyzna twierdził, że wodne wróżki
mieszkające w świętym strumieniu w pobliskich górach przemieniają popiół w złoty pył.
Czy pan również wie o wróżkach, które przemieniają popiół w złoty pył?
spytałam widząc, jak dozorca zachwycił się moją opowieścią.
Nie odpowiedział, tylko zachichotał z taką radością i beztroską, że i ja musiałam Uczynić to samo.
Zanim zdążyłam się zorientować, dotarliśmy do ostatniego kopczyka popiołu koło cofniętego, łukowato
sklepionego wejścia wbudowanego w ścianę. Wąska, drewniana furtka była otwarta na oścież.
Za chaparralem, niemal schowany w cieniu, stał drugi dom. Z okien nie padało żadne światło,
wydawało mi się, że dom ode mnie odpływa. Zastanawiałam się, czy to dom, czy może wytwór mojej
wyobrazni, miejsce, które pamiętałam ze snu. Parę razy zamrugałam oczami i przetarłam je. Coś było
nie tak przypomniałam sobie jak poprzedniej nocy podeszłam z Isidoro Baltazarem pod dom
czarownic. Mniejszy domek stał po prawej stronie większego. Jak więc, zadałam sobie pytanie, widzę
teraz to miejsce z podwórka czarownic? Usiłując się zorientować, obracałam się na wszystkie strony,
ale nie potrafiłam określić swojego położenia. Wpadłam na staruszka, który kucnął koło kopczyka
popiołu i przewróciłam się.
Ze zdumiewającą szybkością wstał i pomógł mi się podnieść.
Jest pani cała w popiele powiedział, ocierając mi twarz połą swej koszuli koloru khaki.
Tam jest! wykrzyknęłam. Wydawało mi się, że ulotny dom stoi zaledwie parę kroków dalej, a
jego sylwetka wyraznie rysuje się na niebie. Tam jest powtórzyłam, Podskakując, jakbym przez to
mogła zatrzymać go na miejscu, w czasie. To prawdzi
wy dom czarownic dodałam, wciąż stojąc przed staruszkiem, żeby mógł mi do końca zetrzeć
popiół z twarzy. Duży dom to tylko fasada.
Dom czarownic powiedział powoli staruszek, smakując słowa. Potem się zaśmiał, najwyrazniej
ubawiony. Wmiótł resztkę popiołu do worka, po czym dał mi znak, bym za nim przeszła przez furtkę.
Po obu jej stronach, z dala od muru rosły dwa drzewka pomarańczowe. Chłodny wietrzyk
zaszeleścił w kwitnących gałęziach, ale kwiaty nawet nie drgnęły, nie opadły na ziemię. Na tle
ciemnego listowia wyglądały jak wyrzezbione, jakby były zrobione z mlecznego kwarcu. Dwa drzewa,
niczym wartownicy, pełniły straż nad ścieżką. Zcieżka była biała i bardzo prosta, niczym linia
narysowana przy linijce.
Staruszek podał mi lampę naftową, a potem wyjął z worka garść popiołu i przesy-pałgo z jednej
dłoni w drugą-jakby go ważył-po czym rozsypał na ziemi.
Nip zadawaj żadnych pytań i rób, co mówię powiedział. Jego głos już nie był ochrypły, miał w
sobie pewną lekkość, brzmiał energicznie i przekonywująco. Staruszek schylił się nieco i idąc tyłem
wysypał resztę popiołu z worka na wąską ścieżkę. Stawiaj stopy na linii z popiołu rozkazał.
Inaczej nigdy nie dojdziesz do tego domu.
Zakasłałam, by pokryć nerwowy śmiech. Wyciągnęłam ręce, próbując utrzymać równowagę, gdy
szłam po wąskiej ścieżce z popiołu jakby to była rozciągnięta lina. Za każdym razem, kiedy się
zatrzymywałam, by staruszek złapał oddech, odwracałam się do domu, od którego dopiero co
odeszliśmy. Wydawało mi się, że odpływa. A ten przed nami wcale się nie przybliżał. Próbowałam
sobie wmówić, że to tylko złudzenie optyczne, lecz miałam niejasną pewność, że sama nigdy nie trafię
do żadnego z nich.
Jakby wyczuwając mój niepokój, staruszek uspokajająco poklepał mnie po ramieniu.
Właśnie dlatego przygotowuję ścieżkę. Zajrzał do jutowego worka i dodał: Niedługo tam
dotrzemy. Pamiętaj tylko, żeby iść po linii z popiołu. W ten sposób będziesz mogła bezpiecznie iść na
przód i się cofać.
Umysł mi powiedział, że ten człowiek to szaleniec. Ciało jednak wiedziało, że zabłądzę bez niego i
jego popiołu. Byłam tak zaabsorbowana stawianiem stóp na cienkiej linii, że zupełnie mnie zaskoczyło,
kiedy w końcu stanęliśmy przed drzwiami.
Staruszek odebrał ode mnie lampę naftową, odchrząknął, po czym zastukał cicho knykciami w
rzezbioną powierzchnię. Nie czekał, aż ktoś otworzy, tylko pchnął drzwi i wszedł.
Niech pan nie idzie tak szybko! wykrzyknęłam, bojąc się zostać w tyle. Podążyłam za nim
wąskim korytarzem. Postawił lampkę naftową na niskim stole. Potem, bez słowa i nie oglądając się na
mnie, otworzył drzwi na końcu korytarza i zniknął w mroku.
Wiedziona jakimś niejasnym wspomnieniem, wkroczyłam do pogrążonego w półmroku pokoju i
podeszłam prosto do maty na podłodze. W moim umyśle nie pojawiła się najmniejsza nawet
wątpliwość, że byłam tu ubiegłej nocy, że spałam na tej właśnie macie. Nie byłam tylko pewna, jak w
ogóle znalazłam się w tym pokoju. Dobrze pamiętałam, że Mariano Aureliano niósł mnie na plecach
przez chaparral. Miałam też
iość, że obudziłam się w tym pokoju zanim stary nagual wziął mnie na barana i że obok mnie
na macie siedziała Clara.
Przekonana, że za chwilę wszystko zostanie mi wytłumaczone, usiadłam na macie. Zwiatło w
lampie zamigotało, po czym zgasło. Bardziej wyczułam, niż zobaczy-km, że wokół mnie poruszają się
jakieś przedmioty i ludzie. Usłyszałam mruczenie, splątane dzwięki dobywające się z każdego
zakamarka. Wśród tych głosów rozpozna-fcun znajome szeleszczenie spódnic i cichy chichot.
Esperanza? szepnęłam. Boże! Tak się cieszę, że cię widzę! Chociaż spodziewałam się
zobaczyć właśnie ją, osłupiałam, kiedy usiadła koło mnie na macie. Bojazliwie dotknęłam jej ręki.
To ja. Uspokoiła mnie.
Dopiero kiedy usłyszałam jej głos przekonałam się, że to rzeczywiście Esperanza, a nie dozorca,
który zamienił spodnie i koszulę khaki na szeleszczące halki i białą sukienkę, a kiedy poczułam kojący
dotyk jej ręki na swojej twarzy, wszystkie myśli o dozorcy zniknęły.
Jak się tu znalazłam? spytałam.
Dozorca cię tu przyprowadził. Roześmiała się. Nie pamiętasz? Odwróciła się do niskiego
stolika i ponownie zapaliła lampę.
Mówię o zeszłej nocy wyjaśniłam. Wiem, że tu byłam. Obudziłam się na tej macie. Była tu ze
mną Clara. A potem Florinda i inne kobiety... Mój głos ucichł, gdy sobie przypomniałam, że potem
obudziłam się w salonie w drugim domu, a potem znowu na łóżku. Potrząsnęłam głową, jakbym w ten
sposób mogła zaprowadzić jakiś porządek w tych wspomnieniach. Niepocieszona spojrzałam na
Esperanzę z nadzieją, że wypełni te luki. Opowiedziałam jej o swoich trudnościach z przypomnieniem
sobie wydarzeń z ubiegłej nocy w porządku chronologicznym.
Nie powinnaś mieć żadnych problemów odparła. Wejdz w tryb snów. Teraz śnisz na jawie.
To znaczy, że śpię, teraz w tej chwili? spytałam ironicznie. Pochyliłam się ku niej i dodałam:
Ty też śpisz?
Nie śpimy powtórzyła, starannie wymawiając słowa. Ty i ja śnimy na jawie. Wzniosła ręce w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]