They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siłą odsuwają kamerzystę sprzed knajpy. Ani operator, ani towarzyszący
mu dziennikarz nie wyglądali na szczególnie zadowolonych. Musiały im
wystarczyć ujęcia rosnącego tłumu gapiów.
Ben przetarł oczy i westchnął.
- Nie wrócił pan przypadkiem myślami do San Ysidro? - spytał
Goldstein.
Ben zamrugał i szybko pokręcił głową.
- Nie... nie. Tylko... Przepraszam, to była długa noc. - Dopił kawę.
Gdy się znów odezwał, jego głos brzmiał słabo i głucho, a słowa wy-
powiadał szybko z grobową intonacją. - Każdej ofierze wyłupał oczy.
Przez prawie trzy godziny szukałem ich wraz z pięcioma policjantami, ale
niczego nie znalezliśmy. W puste oczodoły wepchnął monety, a potem
odgiął powieki do góry. Wyobrażam sobie, jak będą wyglądały zdjęcia.
Powinien pan to zobaczyć. Każde ciało z szerokimi srebrnymi oczyma
wpatrzonymi w sufit, odbijającymi światło. Nawet jeśli dożyję setki, nie
wyrzucę tego obrazu ze swojej głowy.
- Założę się, że cię w tym przebiję - usłyszeli głos z tyłu. Odwrócili
się i zobaczyli partnera Bena, Billa Emersona, który stał w drzwiach do
ciasnego biura na zapleczu.
- Nie byłem świadom, że ma tu miejsce jakieś współzawodnictwo -
stwierdził Ben.
- Lepiej nie wymieniajmy wszystkich rzeczy, których nie jesteś
świadom, zwłaszcza po wypiciu tego szlamu, który ma uchodzić za kawę -
odparł Emerson.
Bill Emerson miał nieco ponad metr siedemdziesiąt, gęste siwe
włosy, smutne niebieskie oczy oraz szerokie, siwe wąsy. Od stóp do głów
prezentował się wyjątkowo okazale i łatwo go można było wziąć za
zapaśnika, póki się nie spojrzało na jego dłonie. W porównaniu z resztą
ciała, dłonie Billa Emersona były niezwykle delikatne - skóra bezwłosa i
gładka, a palce długie, szczupłe i subtelne - kobiece. Było to powodem
niekończących się docinków ze strony kolegów z komendy. Nie brał ich
sobie zbytnio do serca i niekiedy pracował dla agencji z Columbus, która
wykorzystywała jego dłonie w reklamach dla czasopism i telewizji, a
zarobione pieniądze przekazywał na fundusz pomocy charytatywnej przy
komendzie policji w Cedar Hill. Detektyw Dłoń Modela - jak go
nazywano - służył w policji od ponad dwudziestu lat. Znany był z
dokładności, spostrzegawczości oraz makabrycznego niekiedy poczucia
humoru. Demonstrował je również tej nocy, co pomagało wszystkim
opanować nerwy i emocje.
Ben sądził, że to właśnie Bill Emerson najbardziej przeżywa tę
zbrodnię. Bill i jego żona Eunice stracili siedmioletniego siostrzeńca i
trzyletnią siostrzenicę podczas masakry w 1976 roku, kiedy to Andy
Leonard zabił prawie całą swoją rodzinę, po czym pojechał do Parku
Dawnych Indian i otworzył ogień do ludzi, którzy zebrali się tam, żeby
podziwiać pokaz ogni sztucznych z okazji Dnia Niepodległości. Jeśli ktoś
nie miał ochoty oglądać podobnej masakry po raz drugi w życiu, był to z
pewnością Bill Emerson. Teraz jednak jego wątpliwe niekiedy poczucie
humoru pomagało wszystkim jakoś się trzymać.
Emerson czekał na jakąś reakcję z ich strony, wreszcie westchnął i
pokręcił głową.
- Szkoda, że nie widzicie swoich min. Jo - Jo, Chłopiec o Twarzy Psa
wyglądał bardziej żwawo.
- Panu też życzę dobrego dnia - powiedział Goldstein.
- Nie spodziewam się, kapitanie, żeby pan przywiózł przyzwoitą
kawę.
- Przywiozłem, ale Jo - Jo już wszystko wypił. Emerson skinął
głową.
- Zasłużyłem na to.
- Owszem.
Emerson, stanąwszy z boku, gestem zaprosił Bena i Goldsteina na
zaplecze. Przeszli przez kuchnię do wahadłowych drzwi w pobliżu
chłodni, a potem na lewo - do biura kierownika. Umundurowany funk-
cjonariusz siedział przy metalowym biurku i wpatrywał się w trzy małe
monitory, które w tej chwili śnieżyły.
- Wszystko przygotowane? - spytał Emerson.
- Tak jest - odparł policjant. Miał identyfikator z nazwiskiem  B.
Cassell .
Emerson dał znak Cassellowi, żeby zwolnił krzesło.
- Zmyj się na chwilę, dobrze? A w zasadzie - sięgnął do kieszeni i
wyjął banknot dziesięciodolarowy - bardzo by się to przyczyniło do
postępów śledztwa, gdybyś wziął te pieniądze, podjechał do Dunkin'
Donuts i przywiózł świeżą kawę i pączki. Pączki dla wszystkich?
Nieważne, ja płacę, więc będą pączki. - Wcisnął banknot Cassellowi do
ręki. - Jeśli zapłacisz więcej, zwrócę ci po powrocie. Sobie też kup. To
prawda, jestem cudownym człowiekiem, nie musicie śpiewać hymnów
pochwalnych. Jeszcze tu stoisz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl