[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Słowa uwięzły jej w gardle. Teraz mogła mu się lepiej przyjrzeć i dostrzegła, że jest boso, ma rozpiętą
koszulę, jakby przygotowywał się do snu, lecz w ostatniej chwili zmienił zdanie i przyszedł na
wieczornego drinka.
Nico miał nieobecne spojrzenie, jakby znajdował się myślami daleko stąd. Zacięte wargi budziły
obawę, że potrafi być okrutny. Jednak największe wrażenie zrobiła na niej jego nagość. Rozpięta
koszula odsłaniała szeroką pierś, mocne ramiona, gładką skórę brzucha. Dawno nie widziała tak
pięknego mężczyzny, w każdym razie nie z tak bliska. Miała wrażenie, że Nico wypełnia sobą pół
pokoju i wysysa z powietrza cały tlen.
- Jak trafisz do domu, skoro nie masz pojęcia, gdzie ten dom się znajduje? - spytał zwodniczo
spokojnym tonem.
Miał rację. Oderwała wzrok od nagiego torsu i przeniosła na jego twarz.
42
Raye Morgan
- Nic nie rozumiesz. Nie pasuję do tego otoczenia. yle się tu czuję. Muszę odejść.
- Musisz zostać - rzekł łagodniej. - W tej chwili wokół domu stoją straże. Otwarcie okien uruchomi
alarm i zostaną wypuszczone psy. Nie odejdziesz nawet na dziesięć kroków, a patrol sprowadzi cię z
powrotem. Nie będą się patyczkować. Bezpieczeństwo mieszkańców pałacu to poważna sprawa,
Mariso.
- Mógłbyś ich odwołać - nie ustępowała.
- i wypuścić cię na samotną włóczęgę po mieście? To niebezpieczne. Niedawno obaliliśmy brutalny
reżim, który wciąż ma wielu zwolenników. Co noc na ulicach zdarzają się rozboje i zabójstwa. Obie
strony są bezwzględne i potrzeba czasu, żeby odbudowac, pozrywane więzi społeczne. Zwiat jest
okrutny, nie zna współczucia. Proszę, zostań tu, gdzie jesteś bezpieczna.
- To twoje zdanie. Patrzył na nią w milczeniu.
- Nie masz prawa mnie tu przetrzymywać - naciskała.
- Naprawdę? Niewiele rozumiesz, Mariso. Prawo jest po mojej stronie.
Był tak blisko, że poczuła od niego zapach alkoholu. Nawet to podziałało jak afrodyzjak. Miała ochotę
rzucić mu się w ramiona. To dziwne, jak silnie pociągał ją fizycznie, choć jego słowa budziły w niej
protest.
- Bo jesteś księciem? Czy to coś w rodzaju... królewskiego rozkazu?
- Owszem. - Jego oczy lśniły w mroku.
- Doprawdy? - Próbowała go spiorunować wzrokiem. - Nie wiedziałam, że powrót rodziny
królewskiej będzie miał aż tak bezpośredni wpływ na moje prywatne życie.
Pod opieką księcia
43
- Czas przywyknąć. To dla twojego dobra.
Dzwięk głosu Nica sprawiał, że czuła się niepewnie, a jego spojrzenie bezwstydnie koncentrujące się
na jej ustach przyprawiało ją o drżenie. Powietrze między nimi aż wibrowało; próby ignorowania
napięcia nie polepszały sytuacji. Czy ją pocałuje? Wygląda, jakby miał zamiar to zrobić. Nic dobrego
z tego nie wyniknie. Nie można dopuścić do fizycznego zbliżenia.
Oblizała wargi, szukając w myślach jakiejś celnej frazy, dobrego argumentu, który rozstrzygnie spór
na jej korzyść. Ale było za pózno. Zanim zdołała zareagować, już był przy niej, zatopił rękę w jej
włosach i w tym momencie wyparowała z niej cała wola walki.
Patrzył na nią, jakby się starał zapanować nad sobą. Mogła sobie tylko wyobrażać mętlik w jego
głowie. Czy słyszy, jak głośno bije jej serce?
Próbowała się odsunąć, ale bezskutecznie. Uchwyt rąk Nica był żelazny, a może to jej próby były
nieudolne? Poczuła ciepło oddechu, a kiedy spadły na nią usta Nica, stało się coś magicznego. Rozum
krzyczał, by wzięła nogi za pas, a ciało zdawało się kierować własną wolą. Wcale się nie opierało.
Przeciwnie, wsunęła się w jego objęcia z westchnieniem, jakby czekała na nie od dawna, jakby jego
pieszczoty były jej niezbędne do dalszego istnienia.
Jego ciało przy jej krągłościach i miękkości było twarde i mocne. Myśli wyparowały. Zostało tylko
przemożne pragnienie poznania go z każdym aspekcie: smaku, kształcie i fakturze. To było
hipnotyczne i wspaniałe doznanie.
Ma takie gorące usta, zmysłowe i doświadczone. Nie znała wcześniej podobnych pocałunków.
Smakował jak
44
Raye Morgan
nic innego na całym świecie, pokusa zawsze ma taki uzależniający smak.
Książę cofnął się i teraz ona go przyciągnęła, jakby płynęła z niego życiodajna energia. Dopiero po
chwili szaleństwo ich opuściło i rozłączyli się niechętnie.
-Nie powinienem był sobie na to pozwolić, wybacz mi - szepnął.
Nie była w stanie się odezwać. Nigdy w życiu nie przeżyła czegoś równie zmysłowego jak ten
pocałunek. Tego była pewna. Nie miała pojęcia, jak zareagować.
- Mariso - szepnął, nie patrząc jej w oczy. - Jeśli chcesz odejść, to trudno. Ale nie teraz. Nie w środku
nocy. To niebezpieczne.
W pierwszym momencie nie miała pojęcia, o co mu chodzi. Dopiero po chwili przypomniało jej się,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]