[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie chciał mnie odszukać, aby przeprosić. A ja nie zamierzam wy-
słuchiwać dalszych kłamstw. Nie zostawię nowego adresu, a Walt Ro-
gan zapewnił mnie, że zapieczętuje moje akta personalne, tak że nikt
nie będzie miał do nich dostępu i nie dowie się, gdzie mnie szukać.
- Jak wyjaśniłaś Roganowi, dlaczego na tym ci zależy? Przyznałaś się
do związku z Millerem?
- Nie. Szef nie prosił o wyjaśnienie. Chyba uznał, że za bardzo przeży-
łam strzelaninę i dlatego chcę odejść z policji. Nie namawiał, żebym
została. Dałam mu do zrozumienia, że moja decyzja jest nieodwołalna.
S
R
Carol zamyśliła się na chwilę. Spojrzała przyjaciółce prosto w oczy.
- Czy jesteś absolutnie pewna słuszności swojego postępowania? Nie
chciałaś odwiedzić Steve'a w szpitalu, wysłuchać, co ma do powiedze-
nia, a potem oświadczyć mu, żeby poszedł do diabła?
- Chciałam - przyznała Liz. - Trzymając Steve'a w ramionach, kiedy
leżał ranny, powiedziałam, że go kocham. Po raz pierwszy. Nigdy
przedtem nie padały między nami tak ważkie słowa. Sądziłam, że umie-
ra, więc chciałam, aby wiedział, co do niego czuję. I właśnie wtedy
wymówił imię tamtej kobiety - głos Liz załamał się niebezpiecznie -
zaraz po tym, jak wyznałam mu miłość.
Steve leżał w szpitalnym łóżku z głową opartą na poduszkach. Nie tknął
przyniesionego mu obiadu.
- Jeśli nie będziesz jadł, nie odzyskasz sił - tłumaczył mu Mułvaney.
Siedział obok łóżka kolegi. Przyniósł kilka różnych czasopism, które
dała mu żona, twierdząc, że powinny trochę rozerwać chorego. - Zoba-
czysz, zrobią ci dziś kroplówkę.
Steve nie odzyskał apetytu. Kulę usunięto wraz ze śledzioną, ale lekarze
zapewnili go, że bez tego organu będzie funkcjonował poprawnie.
Usłyszał również, że mniej więcej za miesiąc będzie mógł wrócić do
noimalnej pracy. Tak więc dopisało mu szczęście i był wdzięczny lo-
sowi za to, że przeżył, a jedyną rzeczą, która go martwiła, był brak wia-
domości od Liz.
- Jak ma się Casey? - spytał Mulvaneya, nadal pilnując się, aby nie
zdradzić ich zażyłości.
%7łeby uniknąć spojrzenia Steve'a, Mulvaney skupił wzrok na obrazku
wiszącym na ścianie.
S
R
- Chyba dobrze.
Steve spróbował wyżej unieść głowę, ale mu się to nie udało.
- Chyba? Na pewno ciężko pracuje. Przecież minęły już trzy tygodnie.
Miała czas, żeby się uspokoić. Jest silna.
- Tak, jest. Już się uspokoiła.
- Zastanawiam się, dlaczego nie przyszła mnie odwiedzić. - Nieobec-
ność Liz niepokoiła Steve'a coraz bardziej. Gdy tylko miał okazję,
dzwonił do niej, ale telefon nie odpowiadał, a automatyczna sekretarka
była wyłączona.
Mulvaney wskazał przyniesione czasopisma.
- Może chcesz inne? - zapytał. - Daj tylko wykaz...
- Nie mam ochoty na czytanie - mruknął Steve. - Chcę wiedzieć, co
dzieje się z Casey i dlaczego do mnie nie przyszła.
Mulvaney ponownie odwrócił wzrok.
- Sam będziesz musiał ją zapytać. Ja nie wiem nic.
- Kiedy ją widziałeś? Naprawdę dziwne, że do tej pory nie znalazła
chwili czasu, aby odwiedzić partnera. Zwłaszcza że to za nią nadstawia-
łem karku. - Steve był tak rozgoryczony, że mimo woli wyrwało mu się
końcowe zdanie.
- Ostatni raz widziałem Casey tydzień po wypadku. Przyszła opróżnić
biurko i szafkę.
Steve spróbował unieść się na łóżku, lecz natychmiast sparaliżował go
ból. Ledwie go pokonał.
- Przeniosła się do innego wydziału?
- Nie mam pojęcia. Nikt oprócz Rogana nie wie, co się z nią dzieje.
Może wróciła do Montgomery i tam pracuje wraz z ojcem? A może w
ogóle rzuciła policyjną robotę? Kto ją tam wie. Na takie wypadki ludzie
reagują rozmaicie. Sam mówiłeś, że odciągnąłeś od niej uwagę strzela-
jącego i jego kula o mało cię nie zabiła. Może Casey za bardzo się tym
S
R
przejęła. - Mulvaney podniósł się z krzesła. - Na mnie już czas. Umówi-
łem się z żoną w centrum handlowym. Co mogę dla ciebie zrobić?
- Nic. - Steve opadł ciężko na poduszki.
- Zadzwoń, gdybyś czegoś potrzebował.
- Dobrze. Dziękuję.
Po wyjściu Mulvaneya Steve zagryzł zęby. Co działo się z Liz? Nie
dała mu nawet szansy wyjaśnienia, kim jest Marla. To, że szeptała, iż
go kocha, musiało mu się tylko wydawać. Z wizyty Marli wyciągnęła
błędne wnioski. Dlatego była wtedy na niego taka wściekła.
Do pokoju weszła pielęgniarka. Zobaczywszy nie zjedzony posiłek,
ofuknęła pacjenta.
- Jeśli nie zabierze się pan do jedzenia, dam panu kroplówkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]