[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odstawiła na półkę szwadron żołnierzyków.
- Zpi jak kamień - zauważyła.
- Widzę.
- I straszny z niego bałaganiarz.
- Nie mogę się nie zgodzić.
Zaśmiała się cicho i pocałowała synka w czoło.
- Kocham cię, draniu.
W półmroku, zręcznie wymijając przeszkody, do tarła do drzwi.
- Lubię twoje dzieci, Abby. - Dylan pogładził ją po ręce. Wzruszona uśmiechnęła
się i pocałowała go w policzek.
- Dobry z ciebie człowiek, Dylan.
- Niewielu ludzi by się z tobą zgodziło.
- Bo nie widzą cię takim jak ja.
To akurat była prawda, ale nie mógł jej powiedzieć dlaczego. Sam jeszcze nie był
pewny.
- Wracaj do łóżka.
Abby posłusznie skinęła głową i objęła go w pasie.
12
ROZDZIAA DZIEWITY
Jak wiele może się zdarzyć w ciągu dwudziestu czterech godzin! Abby powitała
poranek z niedowierzaniem. Odkryła namiętność. Odkryła uczucie. I może nawet zrobiła
pierwszy krok ku zerwaniu więzów z przeszłością. Było to zasługą Dylana, ale pewnie by
nie zniósł jej kolejnych podziękowań. Nie mogła wyrazić mu swej wdzięczności, nie
denerwując go. Nie mogła mu powiedzieć, że go kocha, bo mogłaby utracić to, co
dopiero się zaczęło. Nic więc nie powie, może samo bycie z nim wystarczy.
Wyprawiła dzieci do szkoły, oporządziła gospodarstwo, zostawiła Dylanowi kartkę
i wskoczyła do auta. Energia wprost ją rozpierała.
Jechała do pani Cutterman, by sprzątaniem i szorowaniem jej domu zarobić na
całkiem spore zakupy. Całe szczęście, że grypa już minęła i może wrócić do tej pracy.
Dzięki niej przetrwają jakoś do narodzin zrebaków. Nazajutrz przypadał jej dzień
sprzątania u Smithów. A pod koniec tygodnia wreszcie będzie się mogła wybrać po nowe
buty.
Wolała myśleć o zwyczajnych rzeczach, zamiast rozpamiętywać to, co wydarzyło
się poprzedniej nocy. Ta noc znaczyła dla Dylana i dla niej dwie zupełnie inne rzeczy.
Powinna to zrozumieć. Dał jej jednak coś, czego nie dał żaden inny mężczyzna -
szacunek, uczucie, namiętność. W ciąż się tym rozkoszowała. Włączyła radio i wyjechała
na główną drogę.
Dylan zszedł na dół i skierował się prosto do kuchni. Marzył o kawie. Zazwyczaj
nie budził się rano oszołomiony, nawet po nie przespanej nocy, ale praca długo w noc i
potem bezsenne leżenie w łóżku najwyrazniej mu nie służyły. Nie miał jednak pojęcia,
dlaczego czuł niepokój. Abby spała obok niego tak spokojnie, jak jej dzieci w sąsiednich
pokojach.
Jego ciało było odprężone, lecz umysł spięty i aktywny. To, co wydarzyło się
między nimi, nie było zwyczajne. Z jednej strony cieszył się z tego, z drugiej nie. A takich
sprzeczności nigdy u siebie nie lubił.
Próbował analizować opinię, jaką miał o Abby, zanim się poznali, i porównywać z
tym, co czuł do niej teraz. Nic mu nie odpowiadało. Co tamta kobieta w norkach ma
13
wspólnego z tą, która drżała w jego ramionach? Czy obie są prawdziwe - czy też obie
udają?
Na samo wspomnienie jej opowieści krew zmroziła mu się w żyłach. Po raz
pierwszy w życiu zapragnął kogoś chronić. Wiedział, że uczucia nie powinny mącić mu
prawdziwego obrazu, i starał się być obiektywny.
Jeśli została fizycznie i psychicznie skrzywdzona, to czemu z nim została? Chuck
nie krył się ze swą niewiernością, łatwo więc dostałaby rozwód.
A jednak się na to nie zdecydowała. Nie miał pojęcia dlaczego. Nie był w stanie
także zrozumieć, co dzieje się z nim samym.
Pragnął jej tak samo jak wcześniej. - albo nawet bardziej. Wystarczyło, że
zamknął oczy i znów słyszał, jak śmieje się z samej siebie - szczerze i prostodusznie.
Widział, jak pracuje, jak zajmuje się dziećmi - silną ręką i z ogromną miłością.
Wyjątkowa kobieta. Tylko idiota mógłby uwierzyć, że istnieje coś tak dziwnego jak
kobieta wyjątkowa. Może więc zaczyna być idiotą.
Wyjrzał przez okno i zastanawiał się, czy jest w tej chwili w stajni i karmi konie.
Mógłby zaczekać, aż wróci, a potem włączyć dyktafon. No tak, ale skoro Abby jest w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]