[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fiona ma podobną moc, a sądzę, że i Bleys ją miał. We dwoje zdołali jakoś
zredukować potęgę Branda. Potem stworzyli miejsce, w którym nie mógł z niej
korzystać.
Niezupełnie zauważyłem. Przekazał wiadomość Randomowi. Ze
mną również nawiązał kontakt, chociaż bardzo słaby.
Czyli niezupełnie przyznał. Ale wystarczająco. Dopóki nie przebili-
śmy ich osłony.
Co wiesz o tej ich ubocznej zabawie ze mną: uwięzieniu, próbie zabójstwa,
ocaleniu?
83
Tego nie pojmuję. Był to element wewnętrznej próby sił. Nastąpił rozłam
i jedna lub druga strona chciała cię jakoś wykorzystać. Tak więc, gdy jedni próbo-
wali cię zabić, drudzy starali się chronić. W końcu najbardziej skorzystał na tym
Bleys, któremu pomagałeś w ataku na Amber.
Ale to on chciał mnie zabić na cieniu-Ziemi zdziwiłem się. On wła-
śnie przestrzelił mi opony.
Tak?
Brand tak twierdzi, ale znalazłem sporo dowodów pośrednich.
Wzruszył ramionami.
Nie mogę ci pomóc oświadczył. Zwyczajnie, nie mam pojęcia, co
wtedy zaszło między nimi.
Ale popierasz Fionę w Amberze zauważyłem. Jesteś bardziej ser-
deczny, niż wymaga tego dobre wychowanie.
Oczywiście przyznał z uśmiechem. Zawsze bardzo lubiłem Fionę.
Jest bez wątpienia najpiękniejszą, najbardziej cywilizowaną z nas wszystkich.
Szkoda, że tata był przeciwny małżeństwom w rodzinie. Martwiłem się, że przez
tak długi czas musimy walczyć przeciwko sobie. Stosunki unormowały się po
śmierci Bleysa, twoim uwięzieniu i koronacji Eryka. Z wdziękiem uznała swoją
porażkę. Najwyrazniej nie mniej niż ja bała się powrotu Branda
Brand inaczej wszystko przedstawił mruknąłem. Ale trudno się dzi-
wić. Twierdzi, że Bleys jeszcze żyje. Wytropił go poprzez Atut i wie, że ukrył się
w Cieniu, by przygotować armię do kolejnego ataku na Amber.
Niewykluczone. Ale teraz jesteśmy przygotowani.
Jego zdaniem atak ma tylko odwrócić uwagę mówiłem dalej. Praw-
dziwy szturm nastąpi bezpośrednio z Dworców Chaosu, przez czarną drogę. Po-
wiedział, że Fiona wyruszyła, by wszystko przygotować.
Zmarszczył czoło.
Mam nadzieję, że kłamał stwierdził. Nie chciałbym, żeby ich grupa
zebrała się znowu i ruszyła na nas, tym razem z pomocą ciemnej strony. I nie
chciałbym, żeby Fiona była w to zamieszana.
Brand zapewniał, że porzucił ich, gdy zrozumiał, że zle postępuje. . . i takie
tam wyznania skruchy.
Ha! Raczej zaufałbym tej bestii, którą właśnie zabiłem, niż uwierzył słowu
Branda. Mam nadzieję, że trzymasz go pod dobrą strażą. . . chociaż nie na wiele
się przyda, jeśli odzyskał swą dawną moc.
Ale jakie ma teraz zamiary?
Albo odtworzył dawny triumwirat, chociaż nie podoba mi się ten pomysł,
albo realizuje własny plan. Moim zdaniem to drugie. Nigdy nie satysfakcjonowała
go rola widza. Zawsze intrygował. Przysiągłbym, że spiskuje nawet przez sen.
Może masz rację. Widzisz, sytuacja uległa zmianie, nie wiem jeszcze, na
dobre czy na złe. Niedawno biłem się z Gerardem. Uważa, że wyrządziłem Bran-
84
dowi jakąś krzywdę. To nieprawda, ale nie miałem szans, by udowodnić swoją
niewinność. O ile wiem, byłem ostatnią osobą, która widziała dzisiaj Branda. Ge-
rard zajrzał do niego jakiś czas temu. Mówi, że pokój jest zdemolowany, w kilku
miejscach znalazł ślady krwi, a Brand zniknął. Nie wiem, co o tym myśleć.
Ja też nie. Ale mam nadzieję, że tym razem ktoś załatwił sprawę na dobre.
Boże westchnąłem. Sprawy się całkiem poplątały. Szkoda, że wcze-
śniej tego wszystkiego nie wiedziałem.
Nie było czasu, żeby ci powiedzieć. Dopiero teraz. Nie mogliśmy wtedy,
kiedy siedziałeś w lochu i wciąż można cię było dosięgnąć, a potem zniknąłeś na
dłużej.
Wróciłeś z armią i nową bronią, ale nie byłem pewien twoich intencji. Sprawy
toczyły się szybko i wkrótce wrócił Brand. Musiałem znikać, żeby ratować skórę.
Tu, w Ardenie, jestem silny. Tutaj odeprę każdy jego atak. Rozsyłałem patrole
w pełnej obsadzie bojowej i czekałem na wiadomość o śmierci Branda. Chciałem
spytać któreś z was, ale nie wiedziałem, do kogo się zwrócić. Gdyby umarł, był-
bym jednym z głównych podejrzanych. Gdybym się jednak dowiedział, że żyje,
miałem zamiar sam go zlikwidować. A teraz taka. . . sytuacja. . . Co planujesz,
Corwinie?
Jadę zabrać Klejnot Wszechmocy z miejsca, gdzie go ukryłem w Cieniu.
Istnieje sposób wykorzystania go dla zniszczenia czarnej drogi. Chcę spróbować.
Jak tego dokona?
To zbyt długa historia, jako że właśnie przyszła mi do głowy straszna myśl.
To znaczy?
Brand chce Klejnotu. Pytał o niego, a teraz. . . chodzi o tę moc znajdywania
przedmiotów w Cieniu i sprowadzania do siebie. Czy zawsze jest skuteczna?
Brand nie jest wszechwiedzący, jeśli o to ci chodzi mruknął w zamyśle-
niu. Każdy z nas może znalezć w Cieniu, co tylko zechce, zupełnie zwyczajnie:
musi po to pojechać. Według Fiony on po prostu oszczędza sobie wysiłku podró-
ży. Przyciąga zatem nie konkretny, ale jakiś obiekt. Poza tym z tego, co mówił mi
Eryk, wynika, że Klejnot jest wyjątkowym obiektem. Sądzę, że Brand wybierze
się po niego osobiście, gdy tylko wykryje, gdzie go schowałeś.
W takim razie ruszam w piekielny rajd. Muszę go wyprzedzić.
Widzę, że dosiadasz Werbla zauważył. To dobre i wytrzymałe zwie-
rzę. Ma za sobą wiele takich rajdów.
Miło to słyszeć stwierdziłem. A co ty zamierzasz?
Skontaktuję się z kimś w Amberze i spróbuję wypytać o wszystko, o czym
nie zdążyliśmy porozmawiać. Najpewniej z Benedyktem.
Nic z tego. Nie dosięgniesz go. Wyruszył do Dworców Chaosu. Spróbuj
z Gerardem, a przy okazji postaraj się go przekonać, że jestem człowiekiem ho-
norowym.
85
Tylko rudowłosi w naszej rodzinie są czarodziejami, ale spróbuję. . . Czy
naprawdę powiedziałeś: Dworce Chaosu?
Tak, ale niestety, czas jest zbyt cenny. Naturalnie. Jedz więc. Pózniej
znajdziemy wolną chwilę. . . mam nadzieję.
Uścisnął mnie za ramię. Spojrzałem na manticorę i krąg siedzących wokół
psów.
Dzięki, Julianie. Ja. . . Trudno cię zrozumieć.
Wcale nie. Myślę, że Corwin, którego nienawidziłem, umarł całe wieki
temu. Jedz teraz, chłopie! Jeśli Brand się tu pokaże, przybiję jego skórę do drzewa.
Krzyknął na psy, gdy wskoczyłem na siodło. Rzuciły się na ścierwo manticory,
rozchlapywały krew, wyrywały wielkie kawały i pasy mięsa. Przejeżdżając obok
dziwnej, masywnej, niemal ludzkiej twarzy spostrzegłem, że ma wciąż otwarte,
choć zaszklone oczy. Były niebieskie i śmierć nie pozbawiła ich pewnej nadnatu-
ralnej niewinności. Albo to, albo ich spojrzenie było ostatnim darem śmierci
bezsensowną demonstracją ironii.
Skierowałem Werbla na szlak i rozpocząłem piekielny rajd.
Rozdział 10
Spokojnym krokiem idziemy wzdłuż szlaku, chmury zaciemniają niebo,
a Werbel rży z niepokoju lub z niecierpliwości. . . Zakręt w lewo i pod górę. . .
Ziemia jest brunatna, żółta, znowu brunatna. . . Drzewa pokurczone, dalej od sie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]