[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dowód, że brak jej wyobrazni. Lubię dzieci, ale to nie wystarczy, by być nauczycielką.
Kiedy o trzeciej zadzwonił dzwonek, byłam na granicy histerii.
Wracając do Glena. Jest taki cichy, spokojny, zupełnie inny niż wszyscy faceci,
których znam. I prawie się nie odzywa. A jednak jest jednym z najbardziej interesujących
ludzi, jakich spotkałam, chyba dlatego, że potrafi słuchać i rozumie, co chcę powiedzieć.
Najbardziej jednak lubię jego śmiech zdaje się dobywać z głębi piersi. Mimo to, nie jest
w moim typie, taki zwyczajny. Nie ma w nim ognia, żadnej namiętnej pasji... Ale ja mam
jej tyle, że wystarczy na dwoje.
Nie przeszkadza mi jego towarzystwo, a on rozumie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Po tych wszystkich niepowodzeniach, jakie mnie ostatnio spotkały, dobrze by mi zrobił
zakochany mężczyzna. Aaknę czyjejś uwagi.
Skoro mowa o reklamach, startowałam w poniedziałek do następnej. Chodziło
o lakier do włosów. Wypadłam znakomicie. Może nie pasuję do roli schludnej pani
domu, ale świetnie potrafię odegrać wyfiokowaną paniusię. Jestem prawie pewna, że
dostanę tę rolę. Zdaniem Gwen, pod koniec przyszłego tygodnia powinniśmy już coś
wiedzieć.
Matka się nie odzywa. Wcale mnie to nie martwi, przeciwnie cieszę się, że
postanowiła zostawić mnie własnemu losowi. Mam już dość tej wiecznej krytyki.
Nieustannie zawodzę jej oczekiwania. Dlaczego nie może po prostu zaakceptować mnie
taką, jaka jestem? Przecież każde dziecko potrzebuje miłości i akceptacji. Matka chce,
żebym robiła to, co ona uważa za słuszne. Wtedy chwali się mną przed znajomymi,
wtedy mnie kocha. To nie fair i... Najwyrazniej nadal bardzo mnie to obchodzi, inaczej
nie pisałabym o matce i siostrze, nie wybrałabym akceptacji na słowo roku.
Wracając ponownie do Glena. Jutro idziemy do kina. Chyba nie powinnam przyjąć
zaproszenia. Niepotrzebnie go zwodzę. Ostatnio jednak nie cierpię na nadmiar męskiej
adoracji. Chce mnie zabrać na film, a ja lubię kino. Nie zamierzam także narzekać, ale
Glen jest taki przewidywalny. Jestem kobietą, która potrzebuje ekscytacji w życiu.
Czytając te zapiski, zauważyłam, że unikam tematu mojej siostry, natomiast mówię
o niej na czwartkowych zebraniach klubu. Liz też to zauważyła (nic nie uchodzi jej
uwagi), i powiedziała, że przez całe życie współzawodniczę z Wiktorią o uczucie matki.
Też mi odkrycie! Doskonale o tym wiem. Powiedziała jednak coś interesującego.
Zasugerowała, że ubieram się skandalicznie (według czyich kryteriów?), żeby zwrócić
uwagę matki.
A ja nic nie robię, żeby wywołać reakcję matki. Ubieram się tak, jak się ubieram,
stylowo i oryginalnie, ponieważ taki styl wyraża moją osobowość.
To głęboka uwaga. Trochę jak wtedy, gdy w liceum czytaliśmy Hemingwaya.
Książka była śmiertelnie nudna. Poznałam już po tytule. Słońce też wschodzi . Litości,
jakie to oczywiste! Wiadomo, że słońce wschodzi. No, ale zbaczam z tematu. Nie
chciałam mówić przyjaciółkom, że moim skromnym zdaniem bardzo się mylą. Mój
związek z matką nie ma nic wspólnego z moją starszą siostrą. Tak, współzawodniczę
z Wiktorią, ale to ona jest temu winna.
Nie musiała być aż tak doskonała! Skazała mnie z góry na niepowodzenie. Nigdy nie
mogłam być ładniejsza, mądrzejsza ani bardziej utalentowana od niej. Ale dość o tym.
Temat jest zamknięty, a ja idę do łóżka.
W miarę, jak zbliżał się sobotni wieczór, randka z Glenem Trnavskim budziła
w Karen coraz większe wątpliwości. Martwiła się, że wykorzystuje go, żeby podnieść
sobie ciśnienie. Jeszcze gorsze, że on przypisze tej randce większe znaczenie niż
powinien. W świetle dnia pomysł wcale nie wydał się jej taki genialny.
Biła się z myślami, czy nie odwołać spotkania. Zadzwonił telefon. Pomyślała, że
może to Glen dzwoni i zawiadamiają o zmianie planów. W ten sposób problem
rozwiązałby się bez jej udziału.
Halo! powiedziała pogodnie. Jeżeli Glen zamierza odwołać randkę, niech wie, co
traci.
Nikt się nie odezwał.
Halo! powtórzyła głośniej. Doprowadzało ją do szału, kiedy ludzie dzwonili
i dyszeli w słuchawkę.
To ty, Jeff? rzuciła ostro. Nie odezwał się po ostatniej kłótni, ale Karen miała
ciągle nadzieję...
Cisza.
Jesteś chory! Jeff, jeżeli to ty, wiesz już, co myślę. Jeżeli to ktoś inny, mogę mu
tylko poradzić, żeby zaczął żyć własnym życiem. Odłożyła słuchawkę wystarczająco
głośno, by zniechęcić natręta do dalszych telefonów.
Glen Trnavski zjawił się pięć minut przed czasem, z bukietem różowych gozdzików.
Karen poczuła się winna, że chciała odwołać randkę.
Jak to miło z twojej strony. Podniosła kwiaty do twarzy. Różowe gozdziki nie są
może zbyt oryginalne, ale już dawno nie spotkała się ze strony mężczyzny z tak miłym,
tradycyjnym gestem. Była wzruszona.
Wybrałaś film? zapytał, wchodząc za nią do pokoju.
Pozwolisz mi na to? Faceci, z którymi się umawiała, zwykle stawiali ją przed
faktem dokonanym. Chciałabym zobaczyć nowy film Julii Roberts zaproponowała.
Komedia romantyczna. Większość mężczyzn wolała filmy akcji, pełne krwi
i przemocy.
Mnie pytasz? Glen uniósł gęste brwi.
Tak. To była ich pierwsza randka, która miała być zwykłym kumplowskim
wypadem.
Nie zgłaszam sprzeciwów.
Karen włożyła gozdziki do słoika po ogórkach, który trzymała na takie właśnie
okazje i sięgnęła po żakiet i torebkę. Byli gotowi do wyjścia, kiedy rozdzwonił się
telefon.
Muszę odebrać. Podbiegła do aparatu. Nie spodziewała się jeszcze wiadomości
o reklamie lakieru, ale Gwen mogła dzwonić w innej ważnej sprawie.
Halo? powiedziała z większą rezerwą niż poprzednio.
Nic.
Zniecierpliwiona, rzuciła słuchawkę.
To już któryś raz poskarżyła się. Odbieram, a tam nikogo nie ma. To znaczy
ktoś jest, ale się nie odzywa.
Wiesz kto?
Nie mam pojęcia.
A co z identyfikatorem numerów? zapytał Glen.
Nie działa. Wstydziła się przyznać do swojego oszczędnego trybu życia.
Z identyfikatora nie korzysta. Jej rachunek telefoniczny był wystarczająco wysoki nawet
bez luksusowych dodatków. Pozwoliła sobie jedynie na opcję czekać . Bóg broni, żeby
agentka nie mogła się do niej dodzwonić, bo ona gawędzi z przyjaciółką. Oczywiście,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]