[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przyznaję, że jest kilka miejsc do poprawienia. Rzeczywiście dzisiaj w niektórych scenach wypadła zbyt
ostro. Musimy to z Healthem jeszcze raz przemyśleć.
Usiadł na sąsiednim krześle i objął dłonią podbródek.
- Dziękuję - powiedział miękko. - Wiem, ile cię kosztowało przyznanie tego.
- Nie obiecuję, że na pewno coś zmienimy - odparowała natychmiast. - Ale chciałabym zapoznać się z twoimi
uwagami.
- To na początek - powiedział. Pochylił się i pocałował dziewczynę. Pocałunek był tak namiętny, że Barrie
prawie bez tchu oparła się o pierś Michaela. Krew pulsowała w jej żyłach.
- To był naprawdę początek - mruknęła z ciężkim westchnieniem. - Znów stajesz się dokuczliwy, Michaelu
Comptonie.
.
- Ja? Dokuczliwy? - najwyraźniej czuł się oburzony. T Tak, ty. Najpierw każesz mi się wynosić. A potem
dwukrotnie w ciągu tego samego wieczoru nalegasz, żebyśmy jednak byli razem.
- Kto to powiedział?
- Więc co?
- Tutaj? Teraz? - Spojrzał pod nogi i zamyślił się. - Właściwie myślę, że to całkiem możliwe.
- Mam lepszy pomysł. Chodź ze mną.
- Ależ mam tu samochód. Pojadę za tobą.
- Nie. Samochód może sobie poczekać do rana. Strażnicy nie pozwolą go ukraść.
- W porządku - zgodził się entuzjastycznie, najwidoczniej dochodząc' do przekonania, że błyski w
oczach Barrie przemawiają tylko na jego korzyść. - Niech pani prowadzi, panno MacDonald. Jestem cały
twój.
- Mam nadzieję - mruknęła pod nosem.
- O co ci chodzi?
- Nieważne.
Barrie bardzo lubiła jeździć samochodem, jeśli tylko nie musiała robić tego w korkach. O tej porze
jednak na drodze panował stosunkowo niewielki ruch. Kiedy skierowała się na zachód, w stronę plaży,
rozmawiała z Michaelem o wszystkim za wyjątkiem spraw związanych z telewizją. Ale mimo iż
prowadziła tak niezobowiązującą i niewinną konwersację, nie pozwalała, by choć na moment zapomniał, że
ma względem niego zupełnie inne zamiary. Za każdym razem, gdy zmieniała bieg, kładła następnie dłoń na
wewnętrznej stronie jego uda lub na jego kolanie, drażniąc pewne szczególnie czułe miejsce, które
wcześniej odkryła.
W pewnej chwili, gdy tak trzymała rękę na jego nodze, poczuła że Michael odchyla się do tyłu. Pomrukiwał
coś z zamkniętymi oczami i zadowolonym , uśmiechem na ustach. Zabrała dłoń.
- Och, och - zaprotestował, chwycił jej rękę i położył z powrotem, tym razem wyżej, tak, aby mogła
wyczuć jego naprężoną nagle męskość. Załomotało jej w skroniach. Straciła kontrolę nad tą drobną gierką,
którą prowadziła. Jeśli nie zacznie uważać, to skończą kochając się na jakimś parkingu przy stacji
benzynowej, a w jej żebra wpijać się będzie dźwignia zmiany biegów. Nie byłoby to zbyt romantyczne.
Kiedy w końcu zatrzymała samochód i wyłączyła silnik, Michael otworzył oczy i wyjrzał przez okno.
- Gdzie jesteśmy?
Barrie potrząsnęła głową.
- Jak na człowieka, który twierdził niedawno, że kanapa jest odrobinę przesunięta, dziwnie straciłeś
zdolność wnikliwej obserwacji. Jesteśmy nad Pacyfikiem.
- Tyle to wiem.
- Więc o co chodzi?
- Bardziej odpowiednim pytaniem byłoby: co tu robimy?
Pochyliła się i pocałowała go prowokująco w usta, a palce znów dotknęły miejsca, gdzie jego uda łączyły
się z biodrami.
- A jak myślisz?
- Tutaj? - jego oczy rozszerzyły się.
- Krzesła w studiu były twardsze.
- Tu też jest twardo, a na dodatek cała masa piachu.
- W bagażniku mam koc.
- Ładnie to sobie zaplanowałaś. Często tu bywasz?
- Czasami.
- Czasami?
- Zawsze sama, Compton, sama - powiedziała uspokajająco. - Lubię tu siedzieć i rozmyślać.
- Aha.
Rozłożyli koc nad niewielką, osłoniętą zatoczką· Kiedy Michael położył się, Barcie stanęła nad nim w
blasku księżyca i zaczęła się powoli rozbierać. Jego oddech stawał się coraz cięższy w miarę jak dziewczyna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]