[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i usta nam oniemia
I wtedy wzrokiem już, spojrzeniem
wszystko powiemy sobie
w tej najszczęśliwszej i bezsłownej
zbratania wielkiej dobie.
Kończę już list ten, Jasiu, wnioskiem
a wniosek zda się słuszny
ciąg dalszy gawęd niech usłyszy
już Nyka i Posłuszny.
Ta rękopiśmienna kartka, skreślona w drukarni u Kuglina pod nieobecność gospodarza, już na drugi
dzień przemienia się pod ręką artysty typografa w drukowany List na młotkowanym papierze w
formie książeczki; z tytułami, wakatami, okładką, w ilości trzynastu bibliofilskich niesprzedażnych
egzemplarzy.
W sześć lat pózniej ów wydawca w swojej następnej Bibliotece Jana z Bogumina Kuglina"
opracuje na życzenie poety miłosne apostrofy skierowane do naszej bohaterki Marii de domo
Wrzosek. Erotyki w liczbie sześćdziesięciu czterech, ozdobione rysunkami adresatki, stworzyły
bibliofilski tomik pt. Wrzosy", wydany przez Kuglina jedynie w pięciu egzemplarzach.
Ale nie wybiegajmy naprzód. Jest jeszcze rok 1929. Trzeci to już rok pracy, trzeci sezon, odkąd na
teatralnych afiszach poznańskich ulic zaczęło pojawiać się nazwisko i tytuły utworów beskidzkiego
poety: Lampka oliwna", Ayżki i księżyc", Alcesta", Betsaba", dramat Wigilia", widowisko
jasełkowe Gdy się Chrystus rodzi". Czcionki, początkowo Drukarni Robotniczej przy ulicy
Mielżyńskiego, pod ręką Kuglina coraz częściej układają się w zegadłowiczowskie strofy. Od 1927
roku Zwiat kulis" ma w nim swego autora. A Rozgłośnia Polskiego Radia dyrektora
programowego obdarzonego fantazją, której obce są cyfry, terminy, dyscyplina minutaży.
Mija rok, odkąd objął redakcję tygodnika Tęcza" w wydawnictwie św. Wojciecha, próbując jako
naczelny zwerbować tam co bardziej utalentowane pióra kolegów. Objęciem tej posady wzbudził
ich zdumienie: on, duch wolny, piszący swobodnie o tym, co mu w duszy gra, nałożył sobie pęta
obowiązków, ciężar nacisków zwierzchniej władzy, poddał się rezygnacji z pewnych
nieodpowiadających mu sformułowań, zdań, z pewnych zamówionych uprzednio artykułów?... To
niepodobne do Emila!
Emilu! Zwiątku boży!
W Tęczowej chodzisz obroży
i dusza Twa cicho jęczy
wykaligrafował tę zwrotkę rysownik Władysław Roguski obok wychudłej postaci poety
obleczonej w czarny fraczek; szyję ciasno więzi mu wysoki biały kołnierzyk, głowę w aureoli
przechylił modlitewnie, w prawej dłoni dzierży stylizowaną gałązkę kwiecia, taką, jak malują na
drewnianych skrzyniach w beskidzkich wsiach, na palcu wyciągniętej ręki świergoli mu ptaszek
ludowy.
Ten menager Zegadłowicz" i jego muza
Poznań obsypał go więc hojnie posadami, stanowiskami, zaszczytami, dając mu poważny kredyt
zaufania i sympatii jako artyście, jako człowiekowi i pracownikowi. Ale Poznań równocześnie nie
był miejscem, gdzie z wyrozumieniem przyjmowano by okraszane czarującym uśmiechem
tłumaczenia o wyższych siłach, nie pozwalających wykonywać na czas podjętych zobowiązań.
Poznańscy mecenasi i chlebodawcy nie dawali się zniewolić wdziękiem poety i twardo stawiali
sprawę: najpierw praca, dobrze wykonana, a potem fantazje i przyjemności.
W poznańskim okresie w myśl zasady: Jakoś to będzie", która sprawdzała się na innych gruntach,
podjął się Zegadłowicz tylu obowiązków, tylu prac równocześnie, iż nie sposób było nawet przy
wielkiej pracowitości (którą notabene się odznaczał), wielkiej systematyczności i solidności (z tym
było gorzej) oraz umiejętności organizowania sobie pracy (czego raczej nie potrafił) podołać
temu wszystkiemu.
I nawet dziwić się nie trzeba i uwierzyć nawet można, że szczere było odczucie, jakiemu uległ już
w pierwszym dniu swego pobytu w nadwarciańskim grodzie, pisząc w pamiętnikarskim notatniku:
W dniu 1 września, tj. w dniu przyjazdu do Poznania, zgłosiłem zamiar... wyjazdu. W pierwszym
dniu wiedziałem już wszystko lub prawie wszystko. Zaciąłem zęby; długi mnie gniotły"
Jakżeż obcy, drażniący i nieprzyswajalny musiał być dla jego psychicznej konstrukcji grunt tego
miasta. Ów brak fantazji, a przy tym i wyrazna niechęć do wszelkiego fantazjotwórstwa, solidność
w realizowaniu zamiarów mierzonych na siły, ambicje bardziej naukowe i awangardowo twórcze,
nieufność do nowatorskich manifestacji ideologicznych czy artystycznych, szacunek dla
ugruntowanych autorytetów, choćby nie szły nawet one w czołówce postępu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]