They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się na plecy i pozwalając się unosić wodzie. Burczenie w brzuchu
uświadomiło jej, że jest bardzo głodna, zawróciła wiec, a kiedy woda
sięgnęła jej pasa, zaczęła brodzić. Nagle poczuła, że coś otarło jej się o udo.
Czyżby jakiś wodorost? Próbowała obetrzeć nogę, ale była śliska. Tarła i
tarła w tym miejscu, ale bez skutku. Po wyjściu na brzeg obejrzała udo
dokładnie, ale nie zauważyła nic niepokojącego. Za chwilę jednak dało o
sobie znać silne pieczenie, jakby po oparzeniu. Położyła się na macie i po
jakimś czasie spostrzegła wzdłuż uda długą białą smugę.
Ból nasilił się; zerwała się nagle w panice i zaczęła biec, zostawiając
wszystkie swoje rzeczy na plaży. Potrzebuje szybko chłodnego,
łagodzącego okładu na udo. Boże, jak ją piekło! Kiedy się znalazła na
drodze, zobaczyła wychodzącego z domu Justina.
- Justin! Justin! - Zobaczył ją i pomachał do niej ręką. Azy zalewały jej
oczy, oślepiając niemal całkowicie. Nadepnęła na coś ostrego, kalecząc bosą
stopę. Zagryzła usta. Do diabła, pomyślała.
Justin już biegł jej na pomoc.
- Co się stało?
- Nie wiem. - Dyszała ciężko, pokazując na udo. - Coś w wodzie... boli,
piecze, nie mogę wytrzymać...
Spojrzał i zaklął pod nosem.
- Meduza! - powiedział. - Coś ty tam, do licha, robiła?
- Jak to co? Oczywiście pływałam!
RS
70
- Spójrz na morze! - Ze zniecierpliwieniem wskazał ręką na ocean. - Czy
nie wiesz, że kiedy morze jest spokojne i nie ma fal, to meduzy masowo
podpływają do brzegu?
- Nie, nie wiem, a w ogóle to przestań na mnie krzyczeć! - Ruszyła w
stronÄ™ domu, kulejÄ…c. WziÄ…Å‚ jÄ… pod ramiÄ™.
- ZabiorÄ™ ciÄ™ do doktora Chew.
- Po co?
- Możesz potrzebować zastrzyku przeciwalergicznego.
- Ale ja nie jestem na nic uczulona.
- Nie bądz głupia! - Popchnął ją w stronę swojego domu i posadził na
krześle. - Siedz. Zaraz ci coś przyniosę. - Po chwili pojawił się z tubą kremu
w ręku i posmarował jej oparzone miejsce. - To maść znieczulająca. Na
razie musi ci wystarczyć.
- Starałam się to miejsce dokładnie wymyć - mruknęła pod nosem.
- Ale w rezultacie tylko głębiej wtarłaś ten jad. Boję się, że może z tego
wyniknąć coś naprawdę paskudnego. Przydałby ci się środek, który by
zobojętnił tę truciznę. Na przykład soda.
- Jasne - powiedziała ironicznie. - Po prostu nie rozstaję się z sodą,
szczególnie kiedy idę na plażę.
Justin nie odpowiedział. Wstał i podniósł ją z krzesła.
- Chodz, pójdziemy najpierw do twojego domu, żebyś się ubrała. Doktor
Chew jest bliski siedemdziesiÄ…tki i nie wiem, czy wytrzyma widok ciebie w
bikini.
- Zamknij się, Justin! Uśmiechnął się przewrotnie.
- Aha, szczęśliwego Nowego Roku, Linden.
Przez chwilę patrzyła na niego w milczeniu, po czym powiedziała:
- Szczęśliwego Nowego Roku.
Dostała zastrzyk, doktor Chew, maleńki Chińczyk, posmarował jej chore
miejsce maścią i ostrzegł na przyszłość.
Do wieczora zaczerwienienie zbladło i chociaż w dalszym ciągu czuła
pieczenie, to jednak nie było ono tak dotkliwe jak na początku.
Dokuczała jej także stopa. Wbiło jej się w podeszwę coś ostrego, czego
nie była w stanie wyjąć. Kiedy przyszedł Justin, moczyła właśnie nogę w
ciepłej wodzie z mydłem.
- Na plaży leży wielka meduza... - zaczął, ale po chwili zmarszczył czoło.
- A ty dlaczego moczysz nogę? - zapytał. - Co się znów stało?
- Drobiazg. Wbił mi się kawałek szkła czy muszli i nie mogę go wyjąć.
- Czyli nie koniec kłopotów...
- To głupstwo, Justin, nie ma się czym przejmować. Nie rób z igły wideł.
RS
71
- Widzę, że jesteś dziś w wyjątkowo dobrym nastroju.
- A ty mi nie pomagasz. Coś mówiłeś o jakiejś meduzie...
- Tak, leży na plaży, może byś chciała ją sobie obejrzeć?
- Na plaży? Ale jak ja się tam dostanę? Wzruszył ramionami.
- Albo ktoś ją wyciągnął na brzeg, albo morze ją wyrzuciło. Ale pokaż no
mi tÄ™ nogÄ™.
Wytarła nogę ręcznikiem i położyła mu na kolanie, tak jak sobie tego
życzył. Justin wziął ze stołu pęsetę.
- Auuu! - wykrzyknęła, kiedy naciskał jej stopę dokoła krytycznego
miejsca. Zagryzła zęby.
- Mam - powiedział, pokazując jej ostry kawałek muszelki. Westchnęła z
ulgÄ….
- Dzięki. Czy krwawi?
- TroszeczkÄ™.
- Zalepię sobie to miejsce plastrem i pójdę na plażę obejrzeć potwora.
Linden nigdy dotychczas nie widziała meduzy, ale rozmiary tego okazu
wprawiły ją w zdumienie. Miała około trzydziestu centymetrów średnicy,
była szarobiała, galaretowata i leżała w pełnym słońcu.
- Jeżeli jest to stworzenie morskie, to taka kąpiel słoneczna z pewnością
nie robi mu dobrze.
- Ja bym się tym specjalnie nie przejmował. Meduza to niska forma
życia. Nie ma mózgu ani systemu nerwowego, nie odczuwa bólu.
- Chociaż umie go zadawać.
Justin spojrzał na jej udo. Nosiła szorty, żeby się nie urażać w sparzone
miejsce.
W ciągu kilku najbliższych dni oparzenie powoli dobrzało, zmieniając
kolory od jasnoczerwonego do ciemnofioletowego.
Justin od nowa pogrążył się w pracy. Ilekroć Linden przechodziła koło
jego domu, słyszała stukot maszyny. Widywała go czasem, ale tylko z
daleka i tęskniła za nim bardziej, niż się sama przed sobą chciała do tego
przyznać. Brakowało jej wspólnych pogawędek i drinków, kogoś, komu
mogłaby pokazać swoje dzieło.
Trzeba wracać do domu, myślała. Nie mogę się tu przecież ukrywać bez
końca. Muszę znalezć sobie pracę, zacząć wszystko od nowa. Spotkanie z
Waite'em w takim małym mieście też było prędzej czy pózniej
nieuniknione. Zastanawiała się, czy będzie mogła wrócić na swoje dawne
stanowisko. Ostatecznie mogła uczyć w szkole średniej. A może będzie
musiała się przenieść do innego miasta, do Filadelfii albo Nowego Orleanu,
gdzie mieszkała jej siostra.
RS
72
Nie miała jednak ochoty rozstawać się na dobre ze swoim miastem,
swoim college'em, mieszkaniem. Nie chciała rezygnować z tego
wszystkiego dla Waite'a. A skoro tak, to będzie musiała nauczyć się żyć ze
świadomością jego bliskiej obecności.
Jak pokazało życie, okazja do spotkania nadarzyła się wcześniej, niż
Linden mogła przypuszczać. Pewnego ranka wróciła z miasteczka i zastała
Waite'a stojÄ…cego przed sztalugami i oglÄ…dajÄ…cego jej latawce.
RS
73
ROZDZIAA SIÓDMY
Czas stanął w miejscu. Linden tkwiła przy drzwiach jak wrośnięta w
ziemię, z koszykiem zakupów w ręku, niezdolna dobyć słowa. Waite patrzył
na nią w milczeniu, wypełniając cały pokój swoją obecnością. Był tym
samym wysokim, szerokim w barach mężczyzną z niebieskimi oczami i
ciemnymi kręconymi włosami, jakiego zachowała w pamięci. Coś jednak
się w jego wyglądzie zmieniło: był sporo chudszy, mizerny i miał w oczach
jakiś dziwny głód. Linden zauważyła, że nie może normalnie oddychać; że
wciąga powietrze spazmatycznymi głośnymi haustami. Waite otarł czoło.
- Jak się masz, Linden - powiedział. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl