[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dla ciebie. Zakładam, że tego od nas chcesz.-
- Tak. Chcę jej głowy. Dzięki chłopaki.- Zawdzięczał im tak dużo. Spojrzał na Copper. Więcej, niż mógł
kiedykolwiek spłacić.
- Dlaczego ty mnie ugryziesz? Tad podszedł.
- Ponieważ, jej kły nie wydłużyły się jeszcze wystarczająco. To potrwa kilka dni.- Wyciągnął myśliwski nóż z
pochwy.
- Geesh. Duży nóż.-
- Tad jesteś pewny? Ja mogę to zrobić& - Copper spojrzała zmartwiona na jej twarz. Nie wiedziała o co zapytała
się Bastiana. Ale on wiedział. Podjąć ryzyko. Czy to mogło wrócić i kopnąć go w jaja?
- Nie.- Bastian warknął. Oparła się o niego, piorunując go wzrokiem. Mogła zrobić wszystko, co chciała. Pierwsze
karmienie było trudne. Nie dał jej szansy. Nie wspominając już o krwi z Kanału.
Tad zamknął usta. Bastian ugryzł jego dłoń, pozostawiając niewielką ranę.
Crimson nuciła i kołysała się w jego ramionach. Zakryła rękoma uszy, jak mówił. Crimson? Musisz się pożywić.
Wez trochę krwi Tada.-
- Ohhhh.- Jej ciało zadrżało. Przełknęła. Mógł poczuć, jak to rozchodziło się po jej całym ciele. Krew.-
Wyciągnęła głowę do przodu. Owinęła ranę językiem. Słodka.-
Złapał jej ręce i przytrzymał w dole. Powinien je związać.
Ugryzła Tada, jej zęby zatonęły w jego przedramieniu, bez kłów. Ludzkie zęby przebiły jego skórę.
Tad chrząknął, krzywiąc się z bólu. Zabierzcie ją ode mnie.-
81
- Pope, przytrzymaj jej ręce.- Zjechał w dół jej i pozwolił Pope owi złapać ją.
Crimson raz żuła, raz siorbała. Krople potu wstąpiły na czoło Tada. Jeśli odciągnąłby rękę, oderwałaby mu
kawałek skóry. Bastian sięgnął ręką pod jej szczękę. Wsunął palec w usta i rozluznił uścisk. Koniec karmienia
Crimson.-
- Och, ale to było dobre. Mogłabym go osuszyć. Całą tą krew.- Roześmiała się, bez humoru.- Mogę go całego
wziąć do ust i żuć. Mniam. Mniam.-
Tad wtulił ranną rękę w swoje ciało.
- Wszystko w porządku?- Bastian trzymał ją mocno w ramionach.
- Idealnie. Ktoś potrzebuje stomatologicznego odlewu zębów Crimson bez kłów? Mam tutaj jeden.- Wskazał na
swoją rękę.
- Powinno się zagoić szybko.- Zlina Crimson miała już swoje właściwości z przyjęciem nowej krwi. Powodowała
krzepnięcie krwi i wysuszenie rany.
-Pope, uwolnij jej ramiona. Podaj mi te kajdanki.- Skuł ręce Crimson tak, żeby nie mogła chwycić kogoś. Pope
podszedł do Tada i wymruczał coś do niego, pocieszał go. Bastian wiedział, że nakręcają się nawzajem. Nie
widział do tego czasu ich czułości.
Pchnął Crimson w dół. Spojrzała zielona. Musisz odpocząć słodka. Nabrać trochę siły.- Wampiry, które
napełniły się do pełna przy pierwszym karmieniu zwykle wymiotowały. Za dużo dla ich organizmu. Mniejsze
ilości pomagały.
Crimson skinęła głową Jestem zmęczona.- Opadła na podłogę.
- Co jest kurwa z nią nie tak?- Wyraz twarzy Copper świadczył o jej przerażeniu. Zcisnęła usta i zmarszczyła
czoło.
- Nic nie jest zle. To nowe zmysły. Nowa krew. Wampiry są bardziej zwierzęce. To przytłaczające. Musi się
dostosować.- Mam nadzieję.
- Co jeśli się nie przyzwyczai? Jeśli nie dostosuje się do tego?-
Bastian dotknął kła. Dlaczego nie porozmawiamy o tym, gdy to nadejdzie? Mamy na to wiele nocy.-
- Nie. Powiedz mi teraz. Co się stanie z moją siostrą? Jeśli się nie dostosuje?-
- Jeśli zacznie zabijać ludzi, będę musiał ją zabić Copper.-
*****
Wrócili z powrotem do domu Bastiana. Pope i Tad pomogli Crimson. Copper bolała głowa. Pocierała ją palcami
z roztargnieniem.
Crimson obserwowała ją jak polujący wilk.
Copper się to nie podobało. Ale jej siostra żyła. Musiała się dowiedzieć co ten wampir miał na myśli.
Szli. Bastian zaczerpnął powietrza. Zatrzymał się. Nie potrzebuję tego teraz.- Zaledwie usłyszała jego pomruk.
Tad. Pope. Zabierzcie Crimson do jej starego pokoju. Zostańcie z nią i nie pozwólcie się ugryzć. Chcę
nadzorować jej następne karmienie. To będzie bezpieczniejsze także dla niej.-
82
-Mogę iść z nimi.- Copper zrobiła dwa kroki.
- Nie. Nie możesz przebywać z Crimson beze mnie.-
Złożyła ramiona na piersi, podążając za Bastianem do salonu. Tad i Pope szli po schodach prowadząc Crimson.
- Jestem zmęczona tym, że mówisz mi, co mam robić.-
Usłyszeli chichot . Widzę, że wciąż nie masz sposobu na kobiety.- Głęboki, akcentowany baryton pochodził z
drugiej strony salonu.
- Jesteś tak samo zły jak on.- Zabrzmiał melodyjny kobiecy głos.
Copper zobaczyła ich. Szczupła kobieta z czerwonymi włosami, ściągniętymi we francuski warkocz siedziała na
kanapie. Nogi miała położone na kolanach groznie wyglądającego człowieka.
- Chcę tylko mieć cię bezpieczną ma petite.-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]