They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lat żonaty i z żoną dobrze żyjący, czasem jeszcze
na żart i dla popisu z dziewkami i młodymi
mężatkami poigrać lubił. Z Franką wprawdzie żad-
nych zaczepek nie szukał, owszem, żartował z niej
sobie, w oczy jej mówią że jest już starą i że wcale
nie potrzebuje popisywać się przed nim ze swo-
ją miastową mądrością, bo on jeszcze i więcej o
wszystkim wie niż ona. Ale jej wydawał się on
100/132
najpodobniejszym jakoś do dawnych znajomych
i przyjaciół; przy tym, jak zwykle, wypowiadając
wszystko, co jej na myśl przychodziło, głośno i bez
wahania trejkotała, że się jej jego butna postawa
i szafirowe oczy bardzo podobają. Raz tedy, gdy
się z nią przekomarzał, garść suszonych wisien w
twarz mu rzuciła, a innym razem ze swego za-
improwizowanego szezlonga nagle zerwawszy się
tuż przy nim usiadła i białymi zębami błyskając, a
czarne kędziory całym lasem spod chustki wywi-
jając w samą twarz mu zajrzała. Tego wieczora
Paweł z chaty Kozluków wychodząc tak silnie rękę
jej schwycił, że aż krzyknęła z bólu i prosić za-
częła, aby ją puścił. Lecz on mocniej jeszcze dłoń
zacisnął i na piskliwe jej skargi ani na giętkie u
boku jego zwijanie się nie zważając do chaty ją
wprowadził, drzwi zamknął, lampkę zapalił i oby-
dwie już jej ręce tak samo, jak wprzódy, ścis-
nąwszy, tonem zapytania przemówił:
 Przysięgłaś?
Nigdy nie przypuszczała, aby oczy jego tak
płomiennie pałać mogły, a stłumiony głos brzmieć
tak groznie. Pomimo bólu w ściskanej ręce
uczuwanego zapatrzyła się w niego cicho i jak w
tęczę.
 Przysięgłaś?  zapytał po raz drugi.
101/132
 No, to i co?  spróbowała zuchwale się
postawić.
 Odpowiadaj... chuczej... chuczej...
odpowiadaj! Przysięgłaś?
Teraz dwie sine żyły przerżnęły mu pogodne
zwykle czoło, a oczy stały się czarne i czymś
czarnym z głębi patrzały. Ale ona zamiast bojazni
uczuła nagle odżycie swych dla niego zapałów,
które przedtem już w niej zwolna ostygać zaczy-
nały. Podobał się jej, okropnie podobał się znowu
w tej zupełnie odmiennej niż zwykle postaci. Było
to dla niej coś nowego i zaciekawiającego: jakaś
siła, która ją podbijała, i namiętność, która warem
po żyłach jej przebiegła. Z krzykiem miłości, z
tłoczącymi się na ustach wyrazami pieszczoty na
pierś mu opadła i do ust jego ustami się przykleiła.
On, tak sarno jak wtedy, gdy w ciemnym borku
przed mogilnym krzyżem po raz pierwszy w
ramiona ją pochwycił, jak pijak do brzegu czary,
do niej przylgnął. Po długiej dopiero chwili zapytał:
 A o grzechu nie pomyślała? Aleksego nie
polubiła? ha?
 Niech tego chama diabli wezmą! tak mnie
on w głowie jak przeszłoroczna zima! Ciebie,
102/132
Pawełku, lubię, ty mój mileńki, drogieńki, złoty,
srebrny, brylantowy!
Uspokoił się zupełnie; wiedział, że nie kłamała
nigdy i nawet nic z tego, co myślała lub czuła,
utaić nie była zdolną. Istotnie też i tym razem
nie skłamała. Do przystojnego i od innych nieco
światowszego mężczyzny czepiać się zaczynała
z przyzwyczajenia, z chęci tryumfowania, z
odrobiny pociągu, która wnet zagasła przy
odnowionym zapale do Pawła. Na wieczernice
przez czas jakiś wcale nawet nie chodziła i kilka
razy sama zamiotła izbę i zgotowała obiad. Po
wodę tylko chodzić i krowy doić za nic nie chciała;
Paweł też ją do zajęć tych nie znaglał i na
odmowne jej odpowiedzi z pobłażliwym gestem
mówił:
 Nu, nu, głupstwo! Niech sobie będzie po
twojemu! byle tobie dobrze było i byle ty sama do-
bra była!
Zresztą, zaniósł raz do niej dość dziwną
prośbę. Było to w niedzielę po powrocie Franki z
kościoła. Do kościoła znajdującego się w pobliskim
miasteczku jezdziła ona najczęściej, jak tylko
mogła, to z mężem, to z Filipem i Ula- ną, to
z którymkolwiek sąsiadem, na którego wóz
wpraszała się umizgami i grzecznymi słowy. Choć
malutkie, było to zawsze miasteczko, które
103/132
ciągnęło ją ku sobie. W czasie nabożeństwa przy-
patrywać się mogła zebranym w kościele różnym
ludziom, a potem na sklepiki z towarami popa-
trzyć, z czegoś pośmiać się, coś zabawnego albo
osobliwego usłyszeć. Jadąc tam ubierała się w
swoje miejskie odzienie, a do rąk brała książkę do
nabożeństwa, wydętą od włożonych w nią biletów
z powinszowaniami, które niegdyś na imieniny
swe otrzymywała. Miejskie odzienie w nikim tu
zachwycenia nie budziło, lecz na trzymaną w ręku
książkę wielu spoglądało z ciekawością i podzi-
wem.
Na książkę tę spoglądając Ulana więcej up-
rzejmą niż zwykle stawała się dla bratowej obok
niej na wozie siedzącej; wzrok Filipa zatrzymując
się też czasem na czarnych okładkach i złoconych
brzeżkach książki stawał się zamyślonym i
poważnym; Awdocia po raz pierwszy ją ujrzawszy
w pomarszczone ręce klasnęła i zawołała:  Ot,
szczęśliwa! ot, łaskę swoją Pan Bóg najwyższy to-
bie okazał, że i z książki chwalić Jego możesz!"
Aleksy nawet, gdy raz Frankę razem z żoną swoją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mexxo.keep.pl